34. Nie jestem twoją służącą!

2.1K 83 26
                                    

Usiadłem na sofie w salonie i włączyłem telewizor. Pierwsze co zobaczyłem to zdjęcie Colette na każdym kanale na który przeskakiwałem.

- Cholera...

Podgłosiłem dziennik informacyjny i wsłuchałem się w wiadomości, które mówiła młoda prezenterka.

- Siedemnastoletnia Colette Jersey z Denver zaginęła prawie dwa tygodnie temu. Wszystkich oglądających rodzina nastolatki prosi o kontakt jeśli zauważyliby ją państwo, bądź mieli jakiekolwiek informacje na temat miejsca jej obecnego pobytu. Istnieje prawdopodobieństwo porwania. Ostatni raz widziano ją...

Wyłączyłem telewizor i rzuciłem pilot na stół.

- Uważasz, że po czymś takim ona będzie tu bezpieczna?

Uniosłem głowę. Ray oparł się o framugę i spojrzał na mnie unosząc brwi.

- Trąbią o tym od dawna. Jej ojciec ma kasę, zrobi wszystko by to nagłośniono. Czemu ty ją tu trzymasz? Wsadzą cię za to do pierdla, Justin.

- Podpadłem mafii. Rozumiesz? Oni chcą ją skrzywdzić myśląc, że dotrą w ten sposob do mnie - zacząłem. - Jej ojciec jej szuka i wiem, że gdyby coś jej się stało... Długo bym nie pożył.

- Czemu jej nie oddasz po prostu ojcu?

- Przecież jej ojciec mnie zabije, po drugie on mnie dorwie szybciej. Jestem pewien, że już wie, że jestem w Kanadzie. Cholera, wiem, że w końcu coś muszę wymyśleć, ale na ten czas innego pomysłu nie mam.

- Radzę ci... Pozbądź się jej jak najszybciej. Już i tak masz problemy.

- Boję się, że oni coś jej zrobią - pokręciłem głową. - Nawet jej nie życzę takiego losu. Nie miałeś z nimi nigdy do czynienia.

- Z tego co mi mówiłeś, to przez nią masz przej...

- Tak. Ale teraz wszystko się zmieniło. Jej ojciec zrobi wszystko bym za to zapłacił, a ja nie zamierzam umierać.

- Więc chcesz się tu ukrywać? Przed mafią i gangiem bandytów jej ojca? Wiesz, że to niemożliwe. Oni cię znajdą i Justin, jesteśmy przyjaciółmi, wiesz, że możesz tu być ile chcesz, ale nie chcę na tym ucierpieć. Jeśli będę zmuszony to się jej pozbędę.

- Nie dość, że mnie porwałeś, zgwałciłeś, to jeszcze wyrzuć na ulicę i daj zabić mafii - gwałtownie się odwróciliśmy słysząc głos Colette.

Dziewczyna stała za Ray'em i pociągała nosem prawie płacząc.

- Sama jesteś sobie winna. I nikt cię nie wyrzuca - westchnąłem wstając i podchodząc do niej.

Ray odsunął się i dał mi przejść.

- Idź do siebie, Cole i przestań histeryzować. Jesteś tu po to żeby nic ci się nie stało - lekko ją popchnąłem do drzwi.

- Nie dotykaj mnie! - odepchnęła moją rękę. - Nawet nie waż się położyć na mnie łap.

- Uspokój się, bo mam dosyć twoich humorów! Zapomniałaś kim jestem?

- Kim? Gwałcicielem? Przestępcą? Czy tchórzem?

Zamachnąłem się i uderzyłem ją z otwartej dłoni w twarz. Chwyciła się za policzek i spojrzała na mnie z szokiem w oczach.

- Nigdy więcej nie radzę ci mnie obrażać.

Widziałem jak Ray uśmiecha się pod nosem, ale miałem to gdzieś.

- Kochanie, bardzo chętnie bym cię wyrzucił na ulicę, ok? Tylko kurwa jakoś nie chcę żeby coś ci się stało, dobrze? - warknąłem. - Więc kurwa doceń to, że tu jesteś i zejdź mi z oczu.

- Weź po drodze odkurzacz - Ray szepnął jej na ucho. - Posprzątaj tu, bo troszkę jest brudno.

- Nie jestem twoją służącą! - krzyknęła już nie hamując łez. - Nie będę ci usługiwać!

Ray zacisnął zęby ze złością, chwycił ją za ramię i pociągnął za sobą ze złością. Colette jęknęła z bólu i nie mogąc nic zrobić, szła za nim posłusznie.

- Ray, nie przesadzaj... - zacząłem.

- Tu - otworzył szafę stojącą na korytarzu. - Stoi odkurzacz. Bierzesz go i zaczynasz sprzątać cały dom. - Pchnął ją na mebel co spowodowało, że upadła uderzając głową o otwarte drzwi szafy.
Syknęła z bólu, ale podniosła się szybko przerażona.

- Wiesz co masz robić? Ruszaj dupę, bo nie będę tolerował w moim mieszkaniu tego jak się zachowujesz.

- Mój tata mnie znajdzie... Powiem mu co robiłeś...

Przekląłem w myśli jej idiotyzm.

- Grozisz mi? - Ray był wściekły. Widziałem to w jego oczach. - Kurwa, ona mi grozi - zaśmiał się, po czym zamachnął się i uderzył ją w twarz jak poprzednio ja.

Colette zapłakała cicho kuląc się na podłodze.

- Ty jebana szmato, grozisz mi?!

- Ray, wystarczy. Zostaw ją - zareagowałem kiedy zauważyłem, że chce powtórzyć ruch.

Kiedy nie posłuchał stanąłem przed nim i spojrzałem na niego z prośbą w oczach.
Kiedy trochę się uspokoił podszedłem do Colette, chwyciłem ją pod ramię i podniosłem. Wystraszona dziewczyna uczepiła się mojego ramienia i dała się zaprowadzić do pokoju.

- Połóż się.

- Justin, przepraszam, ja nie chciałam cię obrazić... Nigdy już tego nie zrobię... Tylko proszę, zabierz mnie od niego... - zapłakana upadła przede mną na kolana.

- Uspokój się - powtórzyłem. - Nic ci nie zrobi, dopilnuję tego. Wstań.

Nie wstała. Zapłakana wciąż klęczała na podłodze.

- Cole, nie powinienem cię uderzyć. Poniosło mnie. Ok? Wstań - pomogłem jej wstać i popchnąłem ją lekko w stronę łóżka. Była roztrzęsiona i trochę mi się zrobiło jej żal. - Nie zjadłaś - wskazałem na talerz z kanapkami, które zrobiłem rano. - Zostawię cię teraz w spokoju i proszę zjedz.

Brunetka zwinęła się w kłębek na łóżku i zamknęła oczy.

- Mówię serio, mała, zjedz.

Nie odpowiedziała, ale i tak wyszedłem z pokoju.
Ray czekał na mnie na korytarzu, więc nie zwlekając naskoczyłem na niego.

- Co to miało być?! Oszalałeś?!

- Zasłużyła. Sam też nie byłeś lepszy.

- Kurwa, ona jest przerażona! Co ty sobie myślisz? Nie masz prawa jej dotykać.

- A ty masz jak najbardziej. Wiesz co, mam to gdzieś. Zasłużyła więc dostała. Tego nas uczyli i dobrze o tym wiesz.

- To nie jest dobre.

Wzruszył ramionami, zdjął z wieszaka kurtkę i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Pobiegłbym za nim, ale nie mam ochoty schodzić przez trzy piętra bloku tylko po to by się z nim kłócić.
Przetarłem twarz dłońmi i poszedłem do swojego pokoju. Żałuję, że ją uderzyłem. Nie powinienem był, fakt. Żałuję dużo rzeczy, które zrobiłem, ale czasu nie cofnę.
Wyciągnąłem z szuflady paczkę fajek i odpaliłem jednego papierosa. Zanim dobrze się zaciągnąłem z sąsiedniego pokoju usłyszałem huk. Zerwałem się za nogi, zgasiłem papierosa pocierając nim o biurko i pobiegłem pod pokój Colette.
Otworzyłem drzwi i stanąłem w szoku. Huk spowodowała duża, stojąca lampa, która się przewróciła, a sama Colette stała na parapecie z jedną nogą przełożoną przez okno.

- Skoczę. Przysięgam, że skoczę.




........
Piosenka w mediach Zayn i Sia - Dusk till dawn
Dziś trochę dłuższy😚

Die in your arms/JB/ ✔Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora