35. Nie jesteś typem samobójcy.

2K 82 16
                                    

- Skoczę. Przysięgam, że skoczę.

Stałem jak wryty i patrzyłem na nią nie ośmielając się ruszyć. Kiedy się otrząsnąłem z szoku, cicho powiedziałem:

- Colette, proszę zejdź. Spokojnie...

Pokręciła głową i mocniej złapała się framugi okna.

- Spójrz w dół. Widzisz? Jesteśmy na trzecim piętrze. Zrobisz sobie krzywdę - uniosłem ręce i lekko przysunąłem się w głąb pokoju.

- I dobrze. Wszystko lepsze niż życie tutaj.

- Cole, proszę zejdź. Nie wygłupiaj się - mówiłem powoli, ale moje serce biło niemożliwie szybko. - Wszystko będzie dobrze. On cię więcej nie dotknie, przysięgam. Proszę cię...

Dziewczyna spojrzała w dół i zamknęła oczy. Korzystając z tego, chciałem do niej podejść, ale uprzedziła mnie krzycząc głośno żebym się do niej nie zbliżał.
Cofnąłem się gwałtownie i wtedy otworzyła oczy i z bólem na mnie spojrzała.

- Podaj mi rękę, ok? - wyciągnąłem dłoń i podszedłem kawałek.

- Odsuń się, bo skoczę!

Tym razem nie posłuchałem. Podszedłem jeszcze bliżej, ale wtedy wysunęła głowę za okno i już ponad połową ciała była na zewnątrz.

- Ok, ok, już się cofam - uniosłem ręce w geście poddania. - Widzisz? Jestem daleko. Błagam cię, co mam zrobić? Colette... Przecież nie jesteś typem samobójcy.

- Skąd wiesz?

- Gdybyś chciała skoczyć to już byś to zrobiła - mój głos trząsł się lekko, ale nie dałem po sobie poznać, że się denerwuję.

- Myślisz, że tego nie zrobię?

- Boję się, że jednak zrobisz. Więc proszę, zejdź z tego okna.

- Wiesz, nawet myślałam, że jesteś dobry. Że potrafisz być czuły. Jednak nic się nie zmieniłeś. Uderzyłeś mnie... Znowu.

Chwyciłem się za włosy i mocno je pociągnąłem. Przekląłem w myślach i uderzyłem pięścią w ścianę.

- Nie chciałem. Uwierz mi. Nie rób tego, błagam cię...

Zaśmiała się. Po jej policzkach płynęły łzy, ale śmiała się jakbym powiedział dobry żart.

- Jesteś hipokrytą Justin. Zabrałeś mi wszystko co miałam: dom, rodzinę, przyjaciół... Masz jeszcze czelność...

- Przepraszam! Wiem, że jestem złym człowiekiem! Wiem to. Jednak masz przed sobą przyszłość, a ja nie. Nie rób tego, proszę... - zamknąłem na chwilę oczy. - Nie rób tego mi.

Zmarszczyła brwi.

- Co?

- Nie darowałbym sobie gdyby coś ci się stało - szepnąłem. - Pozwól mi... - wyciągnąłem dłoń.

Widziałem, że się zawahała.

- Powoli... Daj mi rękę - postawiłem jeszcze kilka kroków.

- On mnie skrzywdzi.

Pokręciłem głową.

- Nie pozwolę mu.

- Nie wierzę ci. Jak nie on, to ty.

Ponownie zaprzeczyłem.

- Nigdy. Żałuję wszystkiego co ci zrobiłem. Szczerze.

Cofnęła się kawałek w stronę pokoju i zbliżyła się w moją stronę. Złapała się kurczowo ramy okna. Płakała.

- Mogę podejść?

Nie odpowiedziała.

- Przysięgam, że będziesz tu bezpieczna. Colette...

Wyciągnęła do mnie dłoń, więc szybko znalazłem się przy niej i chwyciłem ją za rękę. Objąłem ją w pasie drugą ręką i ściągnąłem na podłogę. Mocno ją przytuliłem do siebie, a ona kurczowo złapała mnie za ramię. Pocałowałem ją w czoło i odetchnąłem z ulgą.

- Wystraszyłaś mnie - szepnąłem jej do ucha. - Cholernie mnie wystraszyłaś.

Wciąż płacząc, ukryła twarz w dłoniach, ale zabrałem jej ręce i ująłem jej policzki w dwoje dłonie.

- Nigdy więcej tego nie rób. Nawet nie myśl o czymś takim.

- Mogę cię przytulić? - szepnęła bardzo cicho i od razu się zaczerwieniła.

- No jasne - objąłem ją, a ona wtuliła się w moją klatkę piersiową mocząc mi koszulkę łzami. - Nie płacz, proszę. Skarbie, wszystko będzie dobrze. Wrócisz do domu, obiecuję ci to.

Zapłakała jeszcze bardziej, więc znowu pocałowałem ją w czoło.

- Chyba mi odbija Justin.

- Dlaczego tam mówisz? - spojrzałem na nią ze zdziwieniem.

- Bo... Przytulam ciebie i... i wcale nie chcę przestać.

- Więc nie przestawaj - szepnąłem jej do ucha.

Zamknąłem oczy i pogłaskałem ją po włosach. Delikatnie, jak jeszcze nigdy tego nie robiłem.

- Przeszkadza ci to? - zapytałem gładząc jej włosy.

- Ani trochę - spojrzała na mnie spod rzęs okroplonych łzami.

Usłyszeliśmy kroki dochodzące z holu i Colette zadrżała. Cmoknąłem ją w głowę i szepnąłem, żeby się nie bała, po czym wyszedłem do Ray'a zostawiając Colette w pokoju. Zanim zamknąłem drzwi pokazałem jej gestem ręki, że ma zamknąć okno i już więcej się nie wygłupiać.

- Mam coś dla ciebie - usłyszałem kiedy tylko Ray zobaczył, że przyszedłem za nim.

- To znaczy?

Sięgnął do kieszeni i wyciągnął torebeczkę białego proszku. Trzymał ją między dwoma palcami pokazując mi i uśmiechnął się.

- Co ty na to?

Uśmiech pojawił mi się na twarzy.



......
Piosenka w mediach Alison Wonderland "U don't know"

Die in your arms/JB/ ✔Where stories live. Discover now