18.Nie poznajesz mnie?

2.5K 106 15
                                    

- Dostałem piątkę z muzyki. -uśmiechnąłem się do mamy kiedy podała mi obiad.

- Cudownie skarbie. Jestem dumna -pocałowała mnie w czoło. - Jedz bo wystygnie.

Zająłem się jedzeniem patrząc co jakiś czas na mamę która rozwiązywała krzyżówę siedząc obok mnie.

- Justin! - usłyszałem z sąsiedniego pokoju. - Justin! Justin!

- Justin. Justin. Obudź się - usłyszałem.

Otworzyłem oczy i rozejrzałem się wokół siebie.
Colette budziła mnie szturchając mnie za ramię.

- Jesteśmy w Kanadzie - oznajmiła.

- Już? Tak szybko? - ucieszyłem się. -Dziękujemy panu bardzo.

- Nie ma problemu. Cieszę się, że pomogłem.

Wysiedliśmy z samochodu i dałem mężczyznie dwadzieścia dolarów.

- Nie mam więcej, przepraszam.

- Nie chcę pieniędzy - pokręcił głową, oddając mi pieniądze.

Podziękowałem i zabrałem swoje rzeczy z tylnego siedzenia.

- Chodź Cole. Jeszcze raz dziękujemy.

Poszliśmy w stronę którą dobrze pamiętam z dzieciństwa.

- Jaki masz plan? - spytała, idąc przy moim boku.

- Parę dni zatrzymam się u babci a potem...

- Może nie będą cię szukać. Nie mają pojęcia gdzie jesteśmy.

- Może - wzruszyłem ramieniem. -Chodź szybciej.

Babcia była dla mnie lepsza niż matka. Zawsze mogłem do niej przychodzić, kiedy miałem problem. Kiedy uciekłem z domu straciłem kontakt z nią i dziadkiem. W ogóle ze wszystkimi.

- Pamiętasz gdzie ona mieszka?

- Jeśli się nie przeprowadzili to tak -mruknąłem. - Colette? Nie musisz iść ze mną. Możesz mi powiedzieć ten adres i iść do domu.

- Nie wiem gdzie mam dom, pamiętasz? Justin, podam ci ten adres, ale chcę mieć pewność, że wrócę do domu. Sama nie dam sobie rady.

- To nie jest mój problem.

- No proszę, stary Bieber wraca. Przestań być wredny. Lubię cię kiedy jesteś sobą.

- Taki jestem, Colette.

- Nie - stanęła przede mną. - Kiedy jesteś prawdziwym sobą. Wrażliwy, z uczuciami. A nie chamskim dupkiem.

Zaśmiałem się.

- Taki jestem, Colette. Jestem chamskim dupkiem - zacytowałem ją i wyminąłem.

- Nie, nie jesteś - dobiegła do mnie i znowu mi zagrodziła drogę. - Dlaczego się tak zachowujesz? Co jest z tobą nie tak? Jeszcze w samochodzie byłeś miły.

- Daj mi spokój.

- Pozwól zobaczyć w tobie dobre strony!

- Nie chcę! - krzyknąłem. - Nie chcę, rozumiesz?!

Odsunęła się ode mnie i pokiwała powoli głową.

- Chodźmy już - mruknąłem.

Poszedłem przed siebie a Colette powoli ruszyła za mną.

- Jak zamierzasz wytłumaczyć babci kim jestem?

- Nie zamierzam. Jesteś dla mnie tylko złodziejką i nie zamierzam tego ukrywać.

Może ją to zabolało, ale taka jest prawda.
Jestem rozbity. Raz mam wrażenie, że jej nienawidzę a raz czuję, że wypada być jednak dla niej miłym. Nie lubię tego. Nie chcę być miłym. Nie jestem miły.

- Daleko jeszcze? - usłyszałem.

- Właściwie. To już tutaj - zatrzymałem się przed domem za którym tak bardzo tęskniłem.

- Tutaj? - zdziwiła się.

Pokiwałem głową.
Weszliśmy po schodkach i stanęliśmy przed drzwiami.
Nacisnąłem dzwonek i za kilka sekund drzwi się otworzyły, a w nich stanęła kobieta którą tak dobrze pamiętam.

- Tak? - zapytała.

- Możemy wejść?

- Ale kim jesteście? - uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Nie poznajesz mnie? - zdziwiłem się.

- Przykro mi, ale...

- Nie poznajesz mnie, babciu?

Kobieta zmarszczyła brwi, ale po chwili uniosła je w zdziwieniu.

- Justin? To Ty?

- Tak - pokiwałem głową uśmiechając się. - To ja. Minęło ponad osiem lat...

- Justin... - gwałtownie rzuciła się do mnie biorąc mnie w ramiona.

Przytuliła mnie mocno płacząc w moje ramię.
Chciałem by przytulała mnie już zawsze. Nie chciałem jej puszczać. Tak bardzo za tym tęskniłem.

Die in your arms/JB/ ✔Where stories live. Discover now