Obudziłam się dosyć późno, bo na zegarku była godzina dziesiąta. W sumie się sobie nie dziwię.
Wstałam i przeciągnęłam się w celu całkowitego rozbudzenia.
Szybko znalazłam w szafie jakieś ubrania i cichutko i wyszłam z pokoju do łazienki. Jeszcze szybciej wzięłam prysznic i umyłam zęby.
Wyszłam z łazienki już ubrana i kiedy otworzyłam drzwi wpadłam twarzą w klatkę piersiową Justina.- Wow, powoli - wychrypiał, chwytając mnie za ramiona, bym nie upadła.
Zmieszałam się i uciekłam do swojego pokoju.
Przetarłam twarz dłońmi i usiadłam na łóżku.
Nie mogłam się tu umalować ze względu na brak kosmetyków i nie chcę wiedzieć jak bardzo źle wyglądam. Starałam się nie patrzeć zbyt długo w lustro, kiedy byłam w łazience. Nie to co u mnie w domu, gdzie mogę robić to cały czas.
Do oczu napłynęły mi łzy, ale szybko się ich pozbyłam wycierając je zanim wypłynęły. Straciłam nadzieję, że wrócę do rodziny.Usłyszałam pukanie do drzwi i uniosłam głowę.
Do pokoju wszedł Justin i nie pytając czy może, usiadł koło mnie.- Przyszedłem... bo...
Uniosłam brew.
- Chcę podziękować. Uratowałaś mi życie - opuścił głowę i byłam pewna, że zauważyłam rumieńce.
- To Ray uratował ci życie.
- Gdybyś go nie zawołała... Dziękuję.
- Nie ma za co. To był naturalny odruch.
Pokiwał głową.
- Jesteś smutna.
Pokręciłam głową znów czując pieczenie w kącikach oczu.
- Colette, popatrz na mnie.
Zacisnęłam zęby, ale to nie pomógło w ukryciu łez.
Poczułam na podbródku chłodne palce i za chwilę moja głowa uniosła się ku górze.- Mała... Czemu płaczesz?
- Nie płaczę - chciałam otrzeć oczy, ale Justin ujął moją twarz w dłonie i sam starł łzy z moich policzków.
Byłam tak zdziwiona jego zachowaniem, że nie zabrałam jego ręki.- Co ty robisz? - szepnęłam.
Zabrał dłonie i zmieszał się.
- Nie płacz, naprawdę. Ze łzami ci nie do twarzy.
Uchyliłam na chwilę usta, ale zamknęłam je szybko.
Justin posłał mi lekki uśmiech, ale nie odwzajemniłam go.- Ja wiem, że mnie nienawidzisz. Ale... nie chcę ci zrobić krzywdy. Nie jestem psychopatą.
- Więc mnie wypuść - prychnęłam.
Zatrząsł się lekko od śmiechu.
- Nie mogę, Mała.
Położyłam się i schowałam twarz w poduszce.
- Cole...
- Idź sobie.
- Porozmawiaj ze mną. Musisz zrozumieć, że zrobiłem to dla twojego dobra. Gdyby...
- Pierdol się! - krzyknęłam głosem stłumionym w poduszkę. - Zabiję się i wreszcie się od ciebie uwolnię.
- Kurwa, przestań tak mówić! - szarpnął mnie za ramię żeby widzieć moją twarz.
Podniosłam się lekko i oparłam na łokciu.
- Bo? Zabronisz mi? - zaśmiałam się
Widziałam, że robił się zły i o to mi chodziło. Żeby pokazał prawdziwego siebie.
- Gówno cię obchodzę, więc nie udawaj, że tak nagle cię interesuje to, że płaczę!
Justin uśmiechnął się a ja ponownie poczułam do niego wstręt.
- Jesteś ohydny. Brzydzę się t... - nie dał mi skończyć, przerywając mi pocałunkiem.
Justin mnie pocałował! Poruszał ustami na moich nieruchomych wargach, ale po chwili, karcąc siebie, zaczęłam powoli odwzajemniać pieszczotę. Popchnął mnie i zawisł nade mną. Całował delikatnie, ale zachłannie. Poczułam jego dłoń pod koszulką. Jego palce zacisnęly się na mojej talii tak mocno, że syknęłam z bólu i wtedy ode mnie odskoczył.
Kiedy mnie zostawił leżałam jeszcze przez chwilę będąc w szoku.- Co to miało być? - szepnęłam nie mogąc złapać oddechu.
Bieber spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach i szybko opuścił mój pokój.
Cholera...- Bieber, wracaj tu! - zerwałam się z łózka i pobiegłam za nim, ale zobaczyłam tylko jak drzwi wejściowe się zamykają i usłyszałam szczęk klucza przekręcającego się w zamku.
- Wyszedł.
Gwałtownie się odwróciłam. Ray stał przede mną i mierzył mnie wzrokiem.
- Widzę. Muszę z nim porozmawiać - pokiwałam głową.
- Skarbie, musisz to zrobić śniadanie. Jestem głodny. A potem dam ci odkurzacz.
- Słucham? - prychnęłam.
- Do kuchni, malutka - popchnął mnie lekko w stronę pomieszczenia i klepnął mnie w tyłek na co odwróciłam się i mocno dałam w z otwartej dłoni w twarz.
- Nigdy więcej tego nie rób - wycedził.
Miałam ochotę napluć mu między oczy.
- Chcę coś smacznego. Jak wróci Justin to porozmawiamy z nim o tym, że mnie uderzyłaś - zbliżył się do mnie i po chwili szepnął mi do ucha - Mam ochotę na jajecznicę.
- Możesz zrobić sobie sam - warknęłam.
- Nie pyskuj, bo nie dostaniesz jedzenia. A chyba jesteś głodna, hm? - prawdopodobnie to mój brzuch, w którym bez przerwy burczało to zdradził. - Do roboty, zaraz południe.
I poszłam. Muszę przyznać, że zaczęłam się bać jeszcze bardziej.
![](https://img.wattpad.com/cover/112101744-288-k82507.jpg)
YOU ARE READING
Die in your arms/JB/ ✔
FanfictionKiedy Justin Bieber, młody i niebezpieczny członek mafii potrąca samochodem dziewczynę, nie spodziewa się, że będzie zmuszony do spędzenia z nią długiego czasu w jednym samochodzie. Colette za wszelką cenę próbuje zmniejszyć swój opór do Justina, al...