32. Co to miało być?

2.2K 91 12
                                    

Obudziłam się dosyć późno, bo na zegarku była godzina dziesiąta. W sumie się sobie nie dziwię.
Wstałam i przeciągnęłam się w celu całkowitego rozbudzenia.
Szybko znalazłam w szafie jakieś ubrania i cichutko i wyszłam z pokoju do łazienki. Jeszcze szybciej wzięłam prysznic i umyłam zęby.
Wyszłam z łazienki już ubrana i kiedy otworzyłam drzwi wpadłam twarzą w klatkę piersiową Justina.

- Wow, powoli - wychrypiał, chwytając mnie za ramiona, bym nie upadła.

Zmieszałam się i uciekłam do swojego pokoju.
Przetarłam twarz dłońmi i usiadłam na łóżku.
Nie mogłam się tu umalować ze względu na brak kosmetyków i nie chcę wiedzieć jak bardzo źle wyglądam. Starałam się nie patrzeć zbyt długo w lustro, kiedy byłam w łazience. Nie to co u mnie w domu, gdzie mogę robić to cały czas.
Do oczu napłynęły mi łzy, ale szybko się ich pozbyłam wycierając je zanim wypłynęły. Straciłam nadzieję, że wrócę do rodziny.

Usłyszałam pukanie do drzwi i uniosłam głowę.
Do pokoju wszedł Justin i nie pytając czy może, usiadł koło mnie.

- Przyszedłem... bo...

Uniosłam brew.

- Chcę podziękować. Uratowałaś mi życie - opuścił głowę i byłam pewna, że zauważyłam rumieńce.

- To Ray uratował ci życie.

- Gdybyś go nie zawołała... Dziękuję.

- Nie ma za co. To był naturalny odruch.

Pokiwał głową.

- Jesteś smutna.

Pokręciłam głową znów czując pieczenie w kącikach oczu.

- Colette, popatrz na mnie.

Zacisnęłam zęby, ale to nie pomógło w ukryciu łez.
Poczułam na podbródku chłodne palce i za chwilę moja głowa uniosła się ku górze.

- Mała... Czemu płaczesz?

- Nie płaczę - chciałam otrzeć oczy, ale Justin ujął moją twarz w dłonie i sam starł łzy z moich policzków.
Byłam tak zdziwiona jego zachowaniem, że nie zabrałam jego ręki.

- Co ty robisz? - szepnęłam.

Zabrał dłonie i zmieszał się.

- Nie płacz, naprawdę. Ze łzami ci nie do twarzy.

Uchyliłam na chwilę usta, ale zamknęłam je szybko.
Justin posłał mi lekki uśmiech, ale nie odwzajemniłam go.

- Ja wiem, że mnie nienawidzisz. Ale... nie chcę ci zrobić krzywdy. Nie jestem psychopatą.

- Więc mnie wypuść - prychnęłam.

Zatrząsł się lekko od śmiechu.

- Nie mogę, Mała.

Położyłam się i schowałam twarz w poduszce.

- Cole...

- Idź sobie.

- Porozmawiaj ze mną. Musisz zrozumieć, że zrobiłem to dla twojego dobra. Gdyby...

- Pierdol się! - krzyknęłam głosem stłumionym w poduszkę. - Zabiję się i wreszcie się od ciebie uwolnię.

- Kurwa, przestań tak mówić! - szarpnął mnie za ramię żeby widzieć moją twarz.

Podniosłam się lekko i oparłam na łokciu.

- Bo? Zabronisz mi? - zaśmiałam się

Widziałam, że robił się zły i o to mi chodziło. Żeby pokazał prawdziwego siebie.

- Gówno cię obchodzę, więc nie udawaj, że tak nagle cię interesuje to, że płaczę!

Justin uśmiechnął się a ja ponownie poczułam do niego wstręt.

- Jesteś ohydny. Brzydzę się t... - nie dał mi skończyć, przerywając mi pocałunkiem.

Justin mnie pocałował! Poruszał ustami na moich nieruchomych wargach, ale po chwili, karcąc siebie, zaczęłam powoli odwzajemniać pieszczotę. Popchnął mnie i zawisł nade mną. Całował delikatnie, ale zachłannie. Poczułam jego dłoń pod koszulką. Jego palce zacisnęly się na mojej talii tak mocno, że syknęłam z bólu i wtedy ode mnie odskoczył.
Kiedy mnie zostawił leżałam jeszcze przez chwilę będąc w szoku.

- Co to miało być? - szepnęłam nie mogąc złapać oddechu.

Bieber spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach i szybko opuścił mój pokój.
Cholera...

- Bieber, wracaj tu! - zerwałam się z łózka i pobiegłam za nim, ale zobaczyłam tylko jak drzwi wejściowe się zamykają i usłyszałam szczęk klucza przekręcającego się w zamku.

- Wyszedł.

Gwałtownie się odwróciłam. Ray stał przede mną i mierzył mnie wzrokiem.

- Widzę. Muszę z nim porozmawiać - pokiwałam głową.

- Skarbie, musisz to zrobić śniadanie. Jestem głodny. A potem dam ci odkurzacz.

- Słucham? - prychnęłam.

- Do kuchni, malutka - popchnął mnie lekko w stronę pomieszczenia i klepnął mnie w tyłek na co odwróciłam się i mocno dałam w z otwartej dłoni w twarz.

- Nigdy więcej tego nie rób - wycedził.

Miałam ochotę napluć mu między oczy.

- Chcę coś smacznego. Jak wróci Justin to porozmawiamy z nim o tym, że mnie uderzyłaś - zbliżył się do mnie i po chwili szepnął mi do ucha - Mam ochotę na jajecznicę.

- Możesz zrobić sobie sam - warknęłam.

- Nie pyskuj, bo nie dostaniesz jedzenia. A chyba jesteś głodna, hm? - prawdopodobnie to mój brzuch, w którym bez przerwy burczało to zdradził. - Do roboty, zaraz południe.

I poszłam. Muszę przyznać, że zaczęłam się bać jeszcze bardziej.

Die in your arms/JB/ ✔Where stories live. Discover now