23.Nie wiem jak mu to powiedzieć.

2.2K 97 20
                                    

- Cześć - usłyszałem głos dziewczyny, która weszła do kuchni.

Odkąd wyszedłem od niej z pokoju i się okazało, że nie ma mowy o zaśnięciu, siedzę przy tym stole i myślę.

- Cześć - odpowiedziałem nie podnosząc głowy.

Colette usiadła na przeciw mnie i westchnęła.

- Spałeś w ogóle? - zapytała. -Wyglądasz jak trup.

Przetarłem dłońmi twarz.

- Nie mogłem zasnąć - pokręciłem głową.

- Um...Justin... co do tego co mówiłam...

- Zapomnij. Nieważne.

Pokiwała głową, ale nic nie powiedziała. Usiadła przy stole na krześle, które stało obok mnie. Zignorowałem fakt, że próbowała na mnie nie patrzeć, ale niezbyt dobrze jej to wychodziło.
Atmosfera była napięta. Widziałem, jak za wszelką cenę nie chciała się odezwać pierwsza. Trochę mnie to śmieszyło.
Musiałem jak najszybciej dowiedzieć się gdzie jest mój towar. Jest coraz mniej czasu, a szef mnie nagli. Potrzebuję zabezpieczenia, w razie gdyby nie udało mi się uciec.

- Colette... muszę wiedzieć gdzie zawieziono towar. Jak najszybciej.

- Ale...

- Nie ma ale. Mam dosyć czekania. Podaj adres i jesteś wolna.

- Justin... Nie mogę...

Zacisnąłem pięści i spojrzałem na nią z niedowierzaniem w oczach.

- Nie denerwuj mnie, ok? Sama chciałaś się ode mnie uwolnić. Tak, czy nie? Ja nie mam czasu, a ty wrócisz do domu. Proste.

- Tylko, że ja... To skomplikowane... Posłuchaj ja...

- Zaraz stracę cierpliwość... -warknąłem.

- Nie rozumiesz. Ja... - zatrzęsła się i otuliła szczelniej szlafrokiem mojej babci.

- Colette, nie rób ze mnie debila i gadaj!

- Nie mogę!

- Kłamiesz! - krzyknąłem i wściekły uderzyłem mocno w stół i zrzuciłem stojący na nim wazon.

Colette pisnęła i uchyliła się przez lecącym szkłem.

I wtedy coś we mnie pękło.

- Mam już dość! - chwyciłem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie co było jednoznaczne z tym, że leżała połową ciała na stole.

- Proszę, puść! To boli! - załkała szarpiąc ręką.

- Oh, serio? - zaśmiałem się i popchnąłem ją mocno, tak, że poleciała do tyłu razem z krzesłem.

Upadła na podłogę, ale szybko doczołgała się do ściany zanim zdążyłem ją złapać za nogę.

- Zostaw mnie! Pomocy!

- Co się tu dzieje?! - moja babcia wpadła do kuchni.

Colette szybko się podniosła, uciekła i schowała się za nią.

- Nie płacz, dziecko... Justin, wyjdź.

- Słucham?

- Wyjdź i wróć jak ochłoniesz -zarządziła.

Prychnąłem.

- Muszę z nią porozmawiać.

- Co się z tobą stało? - spojrzała na mnie z szokiem wymalowanym w oczach. - Nie poznaję cię!

Schowałem twarz w dłoniach.

- Ja nie wiem co mnie napadło -szepnąłem - Nie chciałem tak zareagować. To tak samo...

- Nie tłumacz się. Nie ma to sensu -pokręciła głową. - Dziecko, idź na górę - zwróciła się do Colette. - A Ty... Lepiej już nic nie rób.

Colette uciekła do swojego pokoju a babcia podeszła do mnie z lekko uchylonymi ustami.

- Babciu, ja...

- Nie, Justin. Wystarczy. Pójdę z nią porozmawiać... A Ty... Co się z tobą stało? To - wskazała na mnie. - to nie jest mój wnuk. To potwór.

Ukryłem twarz w dłoniach, kiedy babcia poszła do Colette.

Po chwili poszedłem za nią i stanąłem pod drzwiami.
Głównie było słychać płacz. Dziewczyna szlochała i próbowała się tłumaczyć, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu.

- Spokojnie, uspokój się... - usłyszałem stłumiony przez drzwi głos mojej babci.

- Nie wiem jak mu to powiedzieć, po... po... po prostu... - załkała.

- Co mu powiedzieć? Dlatego tak zareagował?

- Nie... Wiem jak mam... jak mam pow...powiedzieć, że ja to wyrzuciłam...

Wstrzymałem oddech.

Die in your arms/JB/ ✔Where stories live. Discover now