26. Był u nas.

2.3K 87 6
                                    

Muzyka głośno dudniła mi w głowie. Byłem całkowicie zalany, ale nie przeszkadzało mi to w dalszym piciu.
Tańczyłem od kilku minut z jakąś bardzo ładną blondynką i mogę powiedzieć, że było genialnie.
Poczułem wibracje mojego telefonu w kieszeni więc poprosiłem dziewczynę, by chwilę poczekała i odszedłem w stronę toalet gdzie chociaż trochę było cicho.

- Czego chcesz? - warknąłem do telefonu.

- Bieber... - głos Kaleba rozniosł się w słuchawce.

Przyjaźnię się z Kalebem odkąd dołączyłem do Ricka. Jest naprawdę spoko. Zawsze mogę na niego liczyć kiedy to potrzebuję. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Kiedy sprzeciwiłem się Rickowi pierwszy raz, Kaleb się wstawił się za mną. Jednak ten incydent to było moje pierwsze i ostatnie nieposłuszeństwo.

- Jestem odrobinę zajęty. Nie-ee ma mmnie w domu.

- Nie jesteś zajęty tylko zalany.

- Wcale nie! - oburzyłem się. - Wypiłem tyl-tyl-ko jeedno piwo.

- Gdzie jest Colette?

- Skąd mam to wiedzieć?- zaśmiałem się.

- To ważne. Gdzie ona jest?

- Nie wiem, pewnie się kurwi - zaśmiałem się. - Zresztą jak zwykle.

- Szef mu powiedział, że nie masz narkotyków. On tu był. Był u nas. Szuka cię. Wie, że podróżujesz z Colette. Jeśli on się dowie, że jej przy tobie nie ma, to ją zabije!

- Nie zależy mi.

- On myśli, że tak. Chce cię zmusić do powrotu. Myśli, że jak skrzywdzi Colette, to cię złamie.

- Powtórzę ci jeszcze raz. Nie obchodzi mnie to. To ja się nawaliłem a to ty gadasz jak pijany. W dupie mam tą dziewczynę.

- Pomyśl o tym, że jak jej się coś stanie, to jej ojciec cię zabije! Musisz ją znaleźć! To już nie są żarty Bieber.

- Ja pierdolę... - przekląłem. - Kończę. Zasięgu nie ma.

- Justin...

Rozłączyłem się.

Nie chciało mi się słuchać tych głupot. Miałem ciekawsze rzeczy do roboty. Musiałem zająć się moją piękną blondynką.
Wróciłem na salę i bardzo szybko znalazłem dziewczynę.
Uśmiechnęła się do mnie i położyła mi rękę na ramieniu.

- Chcesz może... - szepnęła mi do ucha. - Możemy iść do łazienki...

Pociągnąłem ją za rękę i za chwilę siedziała na umywalce w toalecie.
Zaśmiała się, ale mi nie było do śmiechu. Chciałem jak najszybciej to skończyć.
Spojrzała na mnie z przerażeniem kiedy niemal zerwałem z niej spódnicę.

- Delikatniej... I nie tak szybko. Mamy czas - poprosiła.

Nie zamierzałem zwolnić. Zsunąłem spodnie a po chwili słyszałem tylko jej głośny krzyk wołający o pomoc.

***

Colette

Ocknęłam się leżąc w w tej samej pozycji co wcześniej.

- Obudziłaś się! Już miałem dzwonić po karetkę.

- Oh... - podniosłam się do pozycji siedzącej. - Przepraszam, muszę iść.

- Hej, piękna... Nie myślisz chyba, że puszczę cię w takim stanie? Jestem Tyler.

- Colette - podałam mu rękę i pomógł mi wstać. - Potrzebuję telefonu. Muszę zadzwonić.

- Jasne. Gdzie? - Tyler zaczął szukać komórki po kieszeniach.

- Do taty. Oh, nie pamiętam numeru -ukryłam twarz w dłoniach.

- W porządku. Nie martw się - podniósł mój podbródek w górę. - A teraz powiedz mi co się stało. Wyglądasz jakbyś miała skonać.

Pokręciłam głową.

- Naprawdę muszę już iść.

- Odwiozę cię - zaoferował się.

- Nie, nie trzeba. Dziękuję.

- Colette, widzę w jakim jesteś stanie, nie zostawię cię samej. Niedługo zrobi się ciemno.

Zagryzłam wargę. Nie znam go. Nie wiem jaki jest i co może mi zrobić. Nie mam pewności, że jestem z nim bezpieczna.

Chłopak uśmiechnął się uspokajająco.

- Nie gryzę. Wręcz przeciwnie, chcę pomóc. Gdzie cię zawieść?

- Nawet nie wiem gdzie jestem - zaśmiałam się.

- Więc zapraszam na drinka. Ja stawiam?

Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.

Die in your arms/JB/ ✔Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin