33. Jeśli myślisz, że mnie przestraszysz...

2.1K 94 8
                                    

- Smacznego - warknęłam, podając Ray'owi talerz przed nos.

- Dziękuję pięknie - uśmiechnął się. - Pachnie wspaniale.

- Czego nie można powiedzieć o tobie.

Zignorował moją próbę obrażenia go i zabrał się za jedzenie jajecznicy.

- A ty nie jesz?

- Nie - odwróciłam się i chciałam iść do pokoju, ale w tym momencie do domu wszedł Justin.
Ominął mnie i wszedł do kuchni.

- Justin, możemy porozmawiać? - oparłam się o framugę drzwi i spojrzałam na niego.

- Nakładam sobie jedzenie, nie mam czasu - moja jajecznica wylądowała na jego talerzu.
Ponownie przeszedł obok mnie nie racząc mnie spojrzeniem.

- Justin!

- Odczep się, ok? - pokręcił głową.

Justin

Wszedłem do salonu, gdzie Ray jadł już śniadanie.

- Ta gówniara się buntuje - powiedział na wstępie. - Uderzyła mnie w twarz.

Uniosłem brew i nabrałem na widelec trochę jajecznicy.

- Co jej zrobiłeś? - znam trochę Raya i wiem jaki może być.

- Nic złego. A ona mnie uderzyła. Radzę ci porozmawiać z nią o jej zachowaniu, albo może wypierdalać.

Westchnąłem nabierając jeszcze trochę śniadania i wkładając je sobie do ust.

Reszta posiłku odbyła się w ciszy. Nie miałem już ochoty na dalszą rozmowę. Na koniec, Ray jednak się odezwał.

- Powiedz mi... Czemu ją tu trzymasz?

- Mówiłem, mam problemy.

- Nie poznaję cię stary. Co się stało z Justinem, którego pamiętam?

Prychnąłem i wstałem od stolika z zamiarem wyjścia do kuchni.

- Jeszcze jedno. Ona nie chce zjeść. Nie będę trzymać w domu anorektyczki.

Zmrużyłem oczy i szybko zaniosłem talerz do kuchni.
Włożyłem go do zmywarki i wziąłem chleb i ser z lodówki. Zrobiłem trzy kanapki i położyłem na talerzyku.
Poszedłem z nimi do pokoju Colette i zastałem ją czeszącą palcami włosy. Postawiłem talerz na jej biurku.

- Smacznego.

- Co to ma być? - uniosła brew.

- Zjesz to teraz - wskazałem na kanapki.

- Bo? - podniosła się z łóżka i stanęła na przeciwko mnie. - Nic nie będę jeść.

Westchnąłem i nerwowo podszedłem do niej bliżej.

- Nie denerwuj mnie, ok? Zjedz te jebane kanapki.

- Nie, dopóki ze mną nie pogadasz.

- Co to kurwa ma znaczyć, co?! Szantaż? Zapominasz z kim masz do czynienia?! - krzyknąłem. - O czym chcesz rozmawiać, hm?

- Chcę wiedzieć dlaczego mnie pocałowałeś - stała już kilka centymetrów przed moją twarzą.

- Przypominam ci, że ty również kiedyś mnie pocałowałaś, plus - uniosłem palec.- Nie zauważyłem żebyś dziś narzekała, a wręcz przeciwnie byłaś bardzo chętna.

Żyłka na jej czole pulsowała niebezpiecznie, a ja zacząłem się śmiać.

- Pocałowałem cię, żebyś się zamknęła, ok? Nie lubię jak pieprzysz bez składu. Mam nadzieję, że nie wyobraziłaś sobie niczego, bo musiałabyś być głupia, a nie jesteś. A teraz jedz, bo nie jadłaś śniadania.

- Nie będę jadła nic zrobionego przez tego...

- Ja to zrobiłem, nie on - przerwałem jej zanim użyła wulgaryzmu. - Właśnie słyszałem, że uderzyłaś go w twarz - usiadłem na łóżku i pociągnąłem ją za rękę, by usiadła obok mnie.

- Nie rób tego nigdy więcej. To nie jest typ człowieka, z którym można dyskutować. Dzięki niemu jesteś bezpieczna, rozumiesz?

- Bezpieczna? Boję się go, nie wiem czy nie bardziej od ciebie - warknęła, a ja w uśmiechnąłem się lekko słysząc, że budzę w niej strach.

- Boisz się go? Dlaczego?

- Klepnął mnie w tyłek. Patrzy na mnie tak obleśnie...

- Cole... Zrozum, że on taki jest. I jesteś od niego uzależniona, bo zapewnia ci bezpieczeństwo. Nie pyskuj mu, w porządku?

- Nie pozwolę mu się macać!

- Jakie macać - westchnąłem. - Daj spokój, to nic takiego. Nic ci nie zrobi, on taki jest, zaufaj mi.

- Tobie? Po tym jak mnie zgwałciłeś?

- Możemy do tego nie wracać? Było i minęło - przewróciłem oczami.

- Może dla ciebie! - uderzyła pięściami w moją klatkę piersiową. - Wyjdź stąd!

- Nie histeryzuj! Bierz się za jedzenie, nie mam całego dnia.

Znów chciała mnie uderzyć, ale chwyciłem jej nadgarstki i odsunąłem od siebie.

- Powinnaś być posłuszna. Mogę zrobić ci krzywdę - splunąłem puszczając jej ręce i wstając. - Nie chcę być w twojej skórze, jeśli nie zjesz śniadania.

- Jeśli myślisz, że mnie przestraszysz to...

- I tak się boisz. Widzę to. A ja mogę cię zmusić do różnych rzeczy. Pamiętaj.

Opuściłem pokój zatrzaskując za sobą drzwi. Oddychałem szybko, zaciskając zęby ze złości.
Miała tu czuć się bezpieczna, a ona się boi? Znowu nie chce jeść. Sam się teraz dziwię, ale chcę by nic jej się nie stało. Nie znoszę jej, ale czuję się za nią odpowiedzialny. Dopóki tu jest - żyje na moich warunkach. A ja jej zabraniam się głodzić.

Die in your arms/JB/ ✔Where stories live. Discover now