29. Czy ktoś Cię skrzywdził?

2.2K 92 12
                                    

- Wysiadamy - powiedziałem do śpiącej dziewczyny i poruszyłem ją za ramię.

Uchyliła powieki i przeciągnęła się.

- Tak szybko?

- Jeszcze nie jesteśmy na miejscu, ale musimy na chwilę wysiąść. Skoczę szybko do sklepu.

Wzruszyła ramionami. Otworzyłem drzwi i wysiadłem z auta, po czym obszedłem samochód i otworzyłem jej drzwi.
Kiedy wstała z krzykiem bólu zgięła się w pół.

- Co się dzieje? - chwyciłem ją za dłoń i pomogłem ostrożnie wyjść. - Boli cię?

Pokiwała głową.

- Nie mogę się ruszyć - jęknęła.

- Co się dzieje, często tak cię boli?

- Odkąd mi to zrobiłeś, kretynie.

Zignorowałem to.

Po chwili westchnęła z ulgi i powoli, oddychając głęboko wyprostowała się.

- Krwawisz.

- Co?

- Krwawisz - wskazałem na jej legginsy na których pojawiła się ciemna plama.

Teraz serio się przejąłem.

- Wiesz, może zawiozę cię do lekarza. On ci pomoże - zaproponowałem.

Pomogłem jej wsiąść do auta i szybko pojechałem w stronę najbliższego szpitala. Babcia tam kiedyś leżała więc pamiętałem gdzie się znajduje.
Jeśli coś jej się stanie przez to co zrobiłem...

Kilka minut później byliśmy na miejscu. Wysiadłem, zamknąłem drzwi i podszedłem do Colette.

- Słuchaj mnie uważnie. Masz nic, nikomu nie mówić. Zdradziłaś mnie na imprezie kochając się szaleńczo z pijanym gościem. Nie było żadnego gwałtu, rozumiesz?

- Słucham?

- Masz mówić to co ci kazałem, bo inaczej porozmawiamy, kochanie - zaakcentowałem ostatnie słowo pokazując, że ma grać moją dziewczynę.

Nie odezwała się słowem, więc wziąłem ją na ręce wkładając ramiona pod jej nogi i plecy.

Weszliśmy do szpitala i podszedłem do recepcji.

- Potrzebuję ginekologa. Jak najszybciej - nie bawiłem się w przywitanie.

- Proszę poczekać, już dzwonię.

Oddaliliśmy się kawałek i postawiłem dziewczynę na ziemi.

- Po co to robisz? Po co tu jesteśmy?

- Bo...

Uniosła brew.

- Bo to moja wina, że cię boli - warknąłem. - Chcę mieć pewność, że nic Ci nie jest.

Prychnęła i chciała coś odpysknąć, ale podeszła do nas młoda kobieta w białym fartuchu. Spojrzała na Colette pełnym współczucia wzrokiem.

- Chodź kochanie. Powiesz mi co się dzieje i cię zbadamy.

Poprowadziła ją do gabinetu a ja podążyłem za nimi.

- Czy ja też mogę wejść? - spytałem.

Lekarka pokręciła głową i zamknęła mi drzwi przed nosem.
Teraz błagam, żeby tylko nic nie powiedziała.

Colette

Weszliśmy do gabinetu i pani doktor pokazała mi fotel na którym miałam usiąć.

- Musisz zdjąć leginsy i bieliznę Nie bój się, będę tu tylko ja.

Pokiwałam głową wcale nie mniej zdenerwowana.

- Połóż się na fotelu i połóż nogi tutaj -wskazała na wyglądający jak narzędzie tortur fotel z miejcem na którym położę stopy tak, że moje uda i to co między nimi będą idealnie na widoku. Pewnie dlatego jest tyle zboczeńców wśród ginekologów.

Podczas gdy zajmowałam miejsce na fotelu, pani doktor zapisywała moje nazwisko.

- Ile masz lat, Colette?

- Siedemnaście.

Zatrzymała się na chwilę i spojrzała na mnie.

- Powinnam powiadomić twoich rodziców.

- Nie! - powiedziałam może odrobinę za głośno. - Nie ma takiej potrzeby. Justin jest pełnoletni. On za mnie odpowiada.

- No dobrze... Boli cię?

Pokiwałam głową.

- Wystąpiło krwawienie... Zobaczymy co się dzieje.

Podeszła do mnie a ja zamknęłam oczy nie chcąc patrzeć na to co robi.
Nie bolało, ale sam fakt, że widzi moje miejsce intymne był krępujący.

Po kilku minutach badania odsunęła się ode mnie i poprosiła bym się ubrała, co natychmiast uczyniłam.

- Usiądź - wskazała na krzesło na przeciw jej biurka. - Colette. Nic złego się nie dzieje, ale... błona dziewicza jest rozerwana. Nie przerwana, a rozerwana. Wejście do pochwy jest bardzo opuchnięte i bez większego badania mogę stwierdzić, że w środku również tak jest. Stąd ten ból i lekkie krwawienie. Sądze, że niedługo zacznie się menstruacja, ale to nie przeszkadza, do tego czasu opuchlizna powinna zejść. Kochanie... Czy ktoś cię skrzywdził?

- Co? Nie! - zacisnęłam dłonie na poręczach krzesła.

- Spokojnie, nie denerwuj się. Musiałam spytać. Na to wygląda. Dlatego muszę mieć pewność... ten chłopak ci to zrobił?

- Nie! Oczywiście, że nie! Nikt mnie nie skrzywdził!

Pokazała mi gestem ręki, żebym się uspokoiła.

- Dziecko... te obrażenia wyglądają...

- Chcę już wyjść.

- Colette, nie rozumiesz. Jest podejrzenie gwałtu... powinnam powiadomić policję.

- Nikt mnie nie zgwałcił, nie rozumie pani?! - wstałam z miejsca. - Naprawdę - dodałam ciszej.

- Muszę porozmawiać z tym chłopakiem który z tobą przyszedł. Jesteś nieletnia. Poproś go tutaj, dobrze? Poczekaj na korytarzu.

Pokiwałam głową i opuściłam gabinet. Justin natychmiast pojawił się przy mnie i chwycił mnie za przedramiona.

- Prosi cię... prosi cię do gabinetu.

Puścił mnie i uchylił na chwilę usta.

- Jak wrócę masz tu być -warknął.

Kiedy wszedł do środka, usiadłam na podłodze przy ścianie i wybuchłam płaczem.

Gdybym tylko powiedziała prawdę... byłabym wolna.

Die in your arms/JB/ ✔Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang