Rozdział 3

10.4K 284 9
                                    

Tydzień później

Damon

Wszystko było nie tak, oprócz prowadzenia klubu byłem jeszcze właścicielem hotelu, ale w któtce planuje otwarcie czegoś nowego.
Menager zadzwonił do mnie z samego rana, że kilkoro pracowników zrezygnowało. Nigdzie nie znajdą lepszej pracy. Kazałem mu się tym zająć.

Nie było dnia żebym nie myślał o tej kobiecie z klubu.
Czy wszystko z nią w porządku?

Ktoś zapytał do mojego gabinetu.

-Wejść- krzyknąłem i zamknąłem w tym czasie laptopa.

-Przyniosłam listę alkoholi, które trzeba zamówić- odezwała się Sandra. Z początku była barmanką w moim klubie, ale teraz jest kierownikiem.
Od czasu do czasu sypialiśmy ze sobą.
Weszła do środka kołysząc biodrami.
Nie mogłem oderwać od nich wzroku, a ona to wiedziała. Nachyliła się nad biurkiem tak, że miałem pełny widok na jej dekolt.
Nie miała na sobie stanika.

-Coś nie tak? Nie wyglądasz najlepiej- po chwili była już przy mnie.

-Może pomogę Ci w czymś? -

-Jest coś w czym możesz mi pomóc-

Wyciągnąłem ją na kolana tak, że siedziała na mnie okrakiem i przygryzała swoją warge.

-Chciałam tego odkąd dzisiaj cię zobaczyłam - szepnęła i złączyła nasze wargi w gorącym pocałunku.
Zsunąłem sukienkę, jej piersi były teraz przede mną. Wziąłem je w dłonie i zacząłem ugniatać.
Sandra odpowiedziała na to głośnymi jękami.
Wstałem z krzesła i posadziłem ją na biurku.
Miałem idealny widok.
Przygryzłem płatek jej ucha, a jej ciało wygięło się w łuk.

-Pospiesz się Damon- szeptała.
Nie dręczyłem jej dłużej tylko pozbyłem się naszych ubrań i wszedłem w nią.
Oboje jękneliśmy na to doznanie. Była już taka gotowa dla mnie. Zacząłem się w niej poruszać.

-Damon.. - nie potrafiła powiedzieć nic sensownego.

-Proszę.. -

Po chwili oboje skończyliśmy. Kazałem jej się ubrać i wyjść. Nie należałem do osób które lubią się przytulać po wszystkim. A ona nie miała nic przeciwko.
Jedyna kobieta, która mogę przytulać to moja siostra Hanna, ale niestety od dwóch lat widujemy się rzadko bo mieszka w Lizbonie ze swoim mężem Santiago.
Staram się rozmawiać z nią chociaż raz w tygodniu.
Nasi rodzice zginęli w katastrofie lotniczej gdy miałem piętnaście lat, a ona jedenaście. Teraz mam trzydzieści pięć. Nie mogę uwierzyć, że już tyle czasu minęło od tego wydarzenia.
Po ich śmierci wychowała nas babcia Lola. Niestety ona również odeszła kilka miesięcy temu. Zostaliśmy tylko we dwoje.
Ale nie potrzebowałem tego zmieniać. Tak mi się przynajmniej wydawało.

******

Benita

Pani Maccena wczoraj mi oznajmiła, że przenosi mnie na kilka tygodni do sprzątania hotelu na Borbery Street. Nie pamiętam jego nazwy, ale sądząc po tym, że jest w samym sercu San Diego na pewno nie należy do tanich.
Luną była już w przedszkolu.
Miałam jeszcze trochę czasu bo mam tam się wstawić dopiero o trzynastej. Niestety nie dam rady odebrać Luny z przedszkola, ale mama obiecała, że się tym zajmie.

**

Hotel Tayl był duży, ale nie aż tak jak sobie to wyobrażałam. Z daleka czuć było w nim bogactwo. Wszystko wyglądało na takie drogie. Obok była ruchliwa ulica, co chwilę przejeżdżały tu dwupiętrowe autobusy pełne turystów i taksówkarze wiecznie trąbiący na innych kierowców.

Nowe życie ✔️Where stories live. Discover now