Rozdział 17

7.1K 225 13
                                    


Benita

Nie powinnaś była iść na policję.
Popełniłaś ogromny błąd, który będzie Cię dużo kosztował.

Taką kartkę znalazłam rano pod drzwiami, przez cały dzień byłam roztrzęsiona, gdy tylko mogłam zadzwoniłam do Owena, bałam się iść z tym na policję skoro ta osoba mnie obserwuje i wie co robię.
Mężczyzna jak dowiedział się o kolejnym liście chciał tu przyjechać, ale nie pozwoliłam na to.
Stella jest ważniejsza, w końcu to jego siostra.
Udało mi się go ubłagać żeby nie mówił o niczym mamie.
Nie lubiłam robić przed nią tajemnic, ale nie chciałam żeby się martwiła.
Mojego humoru nie poprawił fakt, że jak tylko zobaczyłam dziś Damona w oczy rzuciła mi się jego ogromna malinka. Wyglądała jakby przssał się do niego wampir.
To już wiem co robił wczoraj wieczorem skoro nie pojawił się w moim mieszkaniu, a pisał że to zrobi.
Mam to gdzieś, mam ważniejsze sprawy na głowie. Przysięgłam sobie, że poza przyjaźnią już do niczego między nami nie dojedzie i mam zamiar wytrzymać z tym postanowieniem jak najdłużej. Weszłam właśnie do windy, miałam zamiar wjechać na ostatnie piętro żeby zająć się przygotowaniem apartamentu dla jakiegoś ważnego biznesmena i jego żony. Drzwi od windy już prawie się zamknęły, gdy pojawiła się w nich dłoń, a po chwili zobaczyłam Scotta, wyglądał już trochę lepiej, nie był tak blady.

-Hej Scott, jak tam? -

-Dobrze, jestem trochę zmęczony, ale nie narzekam-

-Ja też jestem wykończona, czasami mam dość, ale jakoś muszę utrzymać siebie i córkę-

-Córkę? Nie wiedziałem, że masz córkę, ale w sumie nie znamy się długo i tak naprawdę rozmawialiśmy tylko kilka razy-

-Luna ma już pięć lat, jest moim oczkiem w głowie-

Scott wysiadł na trzecim piętrze, przez ten krótki czas zdążyłam się dowiedzieć, że postanowił kontynuować naukę w trybie zaocznym, cieszyłam się, że zdecydował się na taki krok, nie powinien wcześniej rzucać szkoły.

Gdy wyjechałam na samą górę na korytarzu spotkałam Reeda i jedną ze sprzątaczk, Yawen. Oboje byli bardzo roześmiani, ale zamilkli, gdy tylko mnie zobaczyli.

-Cześć wam, co robicie? - zapytałam, czułam się dziwnie, że przestali rozmawiać gdy tylko mnie zobaczyli.

-Hej stara, po prostu trochę odpoczywamy, Donata jest dzisiaj nie w humorze i staramy się schodzić jej z drogi- zaczęła Yawen.

-Tak, spotkałam ją już dzisiaj kilka razy, słyszałam jak krzyczała na Paula i Grega, ale nie mam pojęcia o co jej chodzi-

-Nikt tego nie wie, pewnie ona też nie ma pojęcia o co jej chodzi- zaczęliśmy się śmiać, dopóki niespodziewanie drzwi od windy nie otworzyły się i nie wyszła z nich Donata stukając swoimi wysokimi obcasami.

-A co tu się dzieje? Jesteście w pracy a nie na biwaku, do roboty nieroby! - krzyknęła, gdy tylko nas zobaczyła.
Nie chcąc jej dłużej wysłuchiwać od razu się rozeszliśmy.

Po skończeniu pracy miałam chwilę dla siebie bo Luna była na zajęciach z baletu. Na szczęście już dzisiaj nie spotkałam Donaty i Damona, jedynie dostała od niego krótką wiadomość mówiącą, że mój samochód jest już sprawny i stoi na swoim miejscu pod blokiem.
Podziękowałam mu, nic więcej do mnie nie napisał. Pewnie był zajęty tą wampirzycą, która zrobiła mu taki ślad na szyj.
Nie powinnam być zaskoczona, przecież to było oczywiste, że Damon Camirchel sypia z wieloma kobietami.
Mogę mieć pretensje jedynie do siebie, że zaczęłam z nim sypiać, ale to było silniejsze ode mnie. Nie mogłam się powstrzymać, gdy tylko pierwszy raz na mnie spojrzał wiedziałam, że zrobię dla niego wiele.
Spacerem szłam pod szkołe tańca w której była Luna, gdy przypadkiem natknąłam się na jednego z przyjaciół Damona, o ile dobrze pamiętam to miał na imię Josh, widziałam go nawet ostatnio w lodzianie, gdy byłam tam z Luną i Damonem.

Nowe życie ✔️Where stories live. Discover now