Rozdział 37

6.8K 187 4
                                    

Damon

Jestem idiotą- powtarzałem to ciągle popijając kolejnego drinka.
Przez swoją głupotę i tchórzostwo być może straciłem miłość mojego życia.
W końcu to nie jest wyłącznie jej wina, że jest w ciąży, to ja często zapomniałem o zabezpieczeniu. Muszę teraz wziąć za to odpowiedzialność.
Odzyskam ją.
Próbowałem do niej dzwonić, ale nie odbiera.

Zrozumiałem, że popełniłem błąd gdy przyśniła mi się Hanna. Powiedziała mi w tym śnie, że zachowałem się jak debil i teraz ktoś inny będzie wychowywał moje dziecko. Patrzyła na mnie wtedy takim zawiedzionym wzrokiem.

Ale ja nie pozwolę na to. Nikt mi jej nie odbierze. Ona wciąż jest moja. Tylko moja.
Po raz kolejny wybrałem jej numer, ale nie odebrała.
Wściekły rzuciłem w ścianę szklanką, która roztrzaskała się w drobny mak.
Brakowało mi jej uśmiechu, tego jak uroczo marzyła nos gdy nad czymś myślała.
Chciałbym ją pocałować, wyobrażałem sobie jej nagietka ciało na moim łóżku, pokazał bym jej ile dla mnie znaczy, że jest dla mnie wszystkim i popełniłem wielki błąd. Zrobię wszystko, żeby Benita i Luna tu wróciły.
WSZYSTKO.

*************

Benita

Dzisiaj z Luną jade do Santa Monica, odziedzić mamę, Owena i Stelle.
Od trzydziestu minut jesteśmy w drodze, a Luna już dwa razy wymusiła na mnie żebym się zatrzymała bo musi skorzystać z toalety.
Wszystko przez to, że przed wyjazdem wypiła cały karton soku pomidorowego.
Mi on nie smakuje, ale skoro ona go lubi to nie będę jej bronić.

-Mamusiu muszę siusiu- Ohh nie. To już trzeci raz, a według nawigacji będziemy jeszcze jechać przez dwie godziny.

-Luna nie wytrzymasz jeszcze trochę? To tylko dwie godziny- chciałem ją przekonać do zmiany zdania.

-Dwie godziny? Nie dam rady wytrzymać dwóch godzin mamo, więc zatrzymaj się teraz- zaczęła palnikować.

Zjechałam na najbliższy parking, odpięłam ją z fotelika i po biegłyśmy do najbliższej toalety.

Luna była w środku, a ja czekałam na zewnątrz, wyciągnęłam telefon i zobaczyłam, że mam dwa nieodebrane połączenia od Damon. Od kilku dni dzwonił do mnie codziennie, ale nie chciałam z nim rozmawiać, byłam tak wpatrzona w telefon, ocknełam się dopiero jak ktoś na mnie wpadł.
Przede mną stał wysoki mężczyzna z rudymi dredami i kolczykiem w wardze i w brwi. Miałam wrażenie, że już go gdzieś widziałam.

-Przepraszam Panią bardzo, zamyśliłem się. Nic pani nie jest? - zapytał zatroskany.

-Wszystko w porządku, nie ma sprawy, nic się nie stało-

-Czy my przypadkiem gdzieś się nie poznaliśmy? Nie mogę się pozbyć takiego wrażenia- zapytał w końcu.

A jednak.

-Też się nad tym zastanawiałam- oboje przypatrywaliśmy się sobie.

-Ohh już wiem, jestem doktor Axel Ford, byłem lekarzem prowadzącym pani córki, gdy była kilka miesięcy temu w szpitalu-

-Ahh tak, pamiętam Pana, jeszcze raz bardzo dziękuję za opiekę nad Luną-

-Nie ma za co, a tak poza tym to jaki ten świat mały, że akurat spotykamy się w tym miejscu-

Uśmiechnęłam się do niego, on zrobił to samo.

-Ma Pan rację- obok mnie pojawiła się Luną, wyciągnęła do mnie rękę więc podałem jej moją.

-Luna przywitaj się z Panem- powiedziałam bo to niegrzeczne, że jeszcze tego nie zrobiła.

-Dzień dobry proszę pana-

Nowe życie ✔️Where stories live. Discover now