Rozdział 34

6K 172 12
                                    

Damon

Od śmierci Hanny minął już niemal miesiąc, a ja wciąż nie mogłem się z tym pogodzić. Z każdym dniem obwiniałem się coraz bardziej. Powinienem wcześniej zainterweniować, gdy mówiła że Santiago ciągle do niej wydzwania.
Coraz bardziej oddalałem się od Benity, ale to jest silniejsze ode mnie.
Widzę jak wiele bólu sprawia jej moje zachowanie, choć stara się tego nie pokazywać.
Ta gniada Santiago dostała karę piętnastu lat pozbawienia wolności, jak dla mnie to jakieś nieporozumienie, za to co zrobił należało mu się dożywocie.

-David dolej mi jeszcze- krzyknąłem do barmana, który pracował dla mnie od niedawna.

-Już się robi szefie-odpowiedział uzupełniając moją szklankę. Nie mogłem już zliczyć ile dziś wypiłem. Pijąc mogłem choć na chwilę zapomnieć o tym, że Hanny już nie ma i nigdy jej nie zobaczę.

-Mogę się dosiąćś? Może mógłbyś postawić mi drinka? - obok mnie pojawiła się dłunoga kobieta. Jej włosy przypominały tęcze. Od nasady były pomarańczowe, środek zielony, a końcówki niebieskie. A może to przez alkohol który wypiłem widzę tyle kolorów?
Trudno było mi utrzymać się prosto.

-Straciłeś głos kolego? - dodała sięgając obok mnie, ja w tym czasie starałam się nie zlecieć z krzesła.

-David drink dla pani- krzyknąłem do barmana-Nie straciłem głosu- odpowiedziałem jej na wcześniejsze pytanie.

-Więc co robisz tu sam? Mogę Ci potowarzyszyć? -

-Skoro musisz- nie wiem dlaczego to powiedziałem, przemawiał przeze nie alkohol.
**********

Benita

Zawiozłam Lune do przedszkola, a sama pojechałam na wizytę do lekarza bo od kilku dni nie czuje się najlepiej, mam zawroty głowy i mdli mnie.
Wydaje mi się, że mogłam się czymś zatruć.
Wczoraj rozmawiałam z Willow, poradziła mi wizytę u lekarza, dlatego to robię, sama raczej bym się na to nie zdecydowała.
Po trzydziestominutowej jeździe przez miasto zatrzymałam się pod przychodnią, zabrałam torebkę z siedzenia obok i weszłam do środka.

-Dzień dobry, nazywam się Benita Martinez, jestem umówiona do doktor Lopez na dziesiątą- starsza kobieta siedząca przy biurku zaczęła sprawdzać coś w komputerze.

-Ahhh tak, gabinet numer siedem, doktor Lopez ma małe opóźnienie, będzie musiała pani chwilę poczekać-

-Oczywiście, dziękuję za pomoc- kobieta odwzajemniła mój uśmiech. Udałam się pod wskazane miejsce, gdzie czekało już kilkanaście osób. Usiadłam na krzesełku, które było zbyt twarde, ale nie miałam innej możliwości, więc musiałam się zadowolić tym co było.
Sięgnęłam po gazetę ze stolika obok, próbowałam znaleźć w niej jakiś ciekawy temat, ale moje myśli i tak krążyły koło Damona. Kilka dni temu odbyło się przestawienie w którym brała udział Luna, była tym wszystkim taka podekscytowana, a on nie przyszedł mimo zapewnień, że na pewno się pojawi.
Czułam, że z każdym dniem coraz bardziej się od siebie oddałamy. To nie było dla mnie przyjemne, tym bardziej dla Luny, która musiała na to wszystko patrzyć i oglądać go pijanego. Próbowałam wielokrotnie z nim rozmawiać, ale to na nic. Całymi dniami nie ma go w domu, gdy jest to pod wpływem alkoholu i nie chce z nami rozmawiać. Nie mam już na to sił.
Moje rozmyślania przerwało płaczące dziecko, które się przewróciło, jego matka od razu do niego podeszła żeby go pocieszyć, na twarzy malca po chwili pojawił się uśmiech.

-Poproszę Panią Martinez-krzyknęła lekarka. Odłożyłam gazetę i ruszyłam do gabinetu.

*********

Nie mogłam uwierzyć w to czego się dowiedziałam, co prawda gdzieś z tyłu głowy pojawiała mi się taka myśl, ale myślałam, że to nie to.
Wszystkie przeprowadzone badania, które zleciła doktor Lopez wskazały na to, że jestem w ciąży, a dokładnie w piątym tygodniu. Na koniec wysłała mnie jeszcze do znajomej ginekolog, doktor Cruel, która miła chwilę żeby mnie przyjąć.
Przez ostatnie wydarzenia, porwanie i śmierć Hanny zdążyło mi się, że kilka razy pominąłam tabletki, ale żeby od razu ciąża?
Wiedziałam, że Damon nie będzie szczęśliwy z tego powodu, w końcu mówił mi nie raz jakie jest jego zdanie na ten temat.
Bałam się, że skończe jako samotna matka dwójki dzieci.
Nie mogłam jeszcze wrócić do domu, musiałam się przejąć, zostawiłam samochód na parkingu i udałam się do pobliskiego parku żeby przemyśleć to wszystko.

Nowe życie ✔️Where stories live. Discover now