Rozdział 21

7.3K 204 6
                                    

Benita

Otworzyłam oczy, za oknem już robiło się jasno.
Od dwóch dni jesteśmy w Lizbonie, wczorajszy dzień był bardzo intensywny, zwiedziliśmy większą część miasta, panowała tam świetna atmosfera, ludzie byli bardzo pomocni i wiecznie uśmiechnięci. Gdy przechodziliśmy niedaleko Largo do Chiado zaczepił nas pewnien mężczyzna, który wręczył mi, Hannie i Lunie żółte róże i życzył  miłego dnia. To było bardzo miłe.
Na dzisiaj mamy zaplanowaną podróż po mieście autobusem z otwartym dachem, później wybierzemy się na Rossio. Czytałam, że właśnie w tym miejscu skupia się życie miasta. Jest to wielki plac z mnóstwem fontann, otacza go piękna architektura. Niestety dzisiaj nie będzie z nami Hanny, musiała iść do pracy choć bardzo tego nie chciała.

-O czym myślisz skarbie? - Usłyszałam obok siebie zaspany głos Damona.

-O tym co dzięki tobie miałam okazję zobaczyć, gdyby nie ty to nigdy by mnie tu nie było, dziękuję bardzo-

Damon przysunął się bliżej mnie, czułam bijące od niego ciepło.

-Nie ma za co skarbie, to czysta przyjemność pokazywać wam nowe rzeczy- mężczyzna złączy nasze usta w namiętnym pocałunku, jego ręce były już pod moją koszulką, kiedy drzwi od pokoju się otworzyły.

-Wstawajcie, za oknem już świeci słoneczko- do pokoju wpadła Luna głośno krzycząc- Ruszajcie się, szkoda dnia-

Ohh skąd ona ma tyle energii rano?

-Co byś zjadła na śniadanie Luna? - Damon zwrócił się do Luny. Dziewczyna przez chwilę się zastanawiała i stukała palcem w brodę. Wyglądało to zabawnie.

-Gofry z bitą śmietaną i truskawkami- krzyknęła po chwili.

-Więc postanowione, poleżcie jeszcze trochę, a ja wszystko przygotuję-
Pocałował mnie w usta, a Lune w czoło w zniknął za drzwiami.

-A gdzie ciocia Hanna? - kobieta wczoraj pozwoliła jej tak do siebie mówić, stwierdziła, że i tak jesteśmy prawie rodziną.
To droche daleko idące plany, ale żadne z nas się nie odezwało.

-Musiała iść do pracy kochanie-

-Dlaczego? - zapytała robiąc smutną minę.

-Nie miała wyjścia, kilka osób jest na urlopie i nie miał by kto jej zastąpić-

-Ohh to dobrze, myślałam, że mnie nie lubi i sobie poszła-

-Na pewno lubi taką kochaną dziewczynkę- Luna położyła się obok i przytuliła do mnie, obje zasnęłyśmy z uśmiechem na ustach.

********

Damon

Nigdy więcej.
Nie wiem co mi przyszło do głowy żeby zaproponować zrobienie gofrów. Po piętnastu które wylądowały w śmietniku w końcu coś mi wyszło. Na szczęście Hanna miała w lodówce bitą śmietanę i truskawki to nie musiałam biec po nie do sklepu.
Rozłożyłem gofry na trzy talerze i poszedłem do sypialni po dziewczyny. Byłem zaskoczony gdy okazało się że śpią.
Luna leżała na Benicie, ręką spoczywała na policzku matki.
Po cichu zamknąłem drzwi i poszedłem wziąć prysznic, gdy wyszedłem dziewczyny już nie spały tylko zajadały się goframi.
Luna w kąciku ust miała bitą śmietanę, podszedłem do niej z kawałkiem papieru i zająłem się tym, zauważyłem że prawie przy każdym posiłku jej twarz była cała wysmarowana.

-I jak wam smakuje? - zapytałem siadając pomiędzy nimi.
Oboje spojrzały na mnie.

-Pyszne- powiedziały jednocześnie.

-Dziękuję Ci bardzo, to duże poświęcenie z twoje strony biorąc pod uwagę ilość spalonych gofrów w koszu na śmieci-
Szepnęła do mojego ucha Benita.
Cholera, mogłem je wyrzucić do kosza na zewnątrz.

Nowe życie ✔️Where stories live. Discover now