Rozdział 36

6.4K 179 2
                                    

Benita

Obudził mnie dźwięk budzika, była już szósta, musiałam wstać choć nie miałam ochoty tego zrobić, udało mi się zasnąć dopiero dwie godziny temu, a już muszę wstać. To niesprawiedliwe, ale nie mam wyjścia jak chce odwieźć Lune na czas do przedszkola.
Zwlekłam się z łóżka, podeszłam do okna, miasto już budziło się do życia, na ulicy było już pełno aut, które co chwilę trąbiły, a zbulwersowani kierowcy wymachiwali rękami przez ten pośpiech. Ludzie nie powinni się tak spieszyć, w życiu są przecież ważniejsze sprawy.
Dokąd zaprowadzi nas ten pośpiech? Chyba nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie. Przebrałem się szybko, postawiłam na szare jeansy i fioletowy swetr. Włosy związałam w wysoką kitke.
Już gotowa wszszłam z sypialni i udałam się do kuchni żeby napić się soku żurawinowego, ostatnio bardzo mi posmakował więc nie żałowałam sobie.
Nalałam sobie całą szklanke i szybko ją opróżniłam, puste naczynie włożyłam do zlewu, po śniadaniu zajmę się zmywaniem.
Poszłam obudzić Lune, niechętnie wstała z łóżka.

-Mamusiu mogę dzisiaj założyć moją sukienkę z konikami? - zapytała zaspanym jeszcze głosem.

-Oczywiście kochanie, skoro tego chcesz-

-Dziękuję mamo, jesteś najlepsza- Wyciągnąłem sukienkę z szafy i podałam jej, po trzech minutach miała ją już na sobie, wyglądała uroczo.

****

Odwiozłam Lune do przedszkola, teraz zamierzałam wrócić do mieszkania, włączyć komputer i przejrzeć oferty pracy.
Gdy pojechałam pod blok w mojej hondy zaczęły dochodzić jakieś dziwne dźwięki, miałam nadzieję, to nie oznacza żadnej awarii.
Wysiadam i zamierzałam w stronę wejścia, w drzwiach minęła mnie jakaś nieznajomego kobieta. Nie widziałam jej tu wszczesniej. Zaczęłam wspinać się po schodach gdy zaczął dzwonić mój telefon, zaczęłam szukać go w torbie, chyba wszystkie siły były przeciwko mnie bo dno torby pękło i wszystko wylądowało na podłodze, telefon wciąż dzwonił. Zaczęłam podnosić wszystkie rzeczy i upychać je do kieszeni płaszcza na tyle ile było to możliwe. Udało mi się zebrać wszystkie przedmioty i dopiero wtedy weszłam do mieszkania.
Zobaczyłam, że to mama próbowała się do mnie dodzwonić.
Od razu wybrałam jej numer, nie musiałam długo czekać aż odbierze.

-Co się stało, że nie odebrałaś za pierwszym razem? - zapytała od razu.

-Aaa szkoda mówić, rozleciała mi się torebka i musiałam wszystko pozbierać i dlatego nie zdążyłam, ale jak tylko weszłam do domu to oddzwoniłam do ciebie- powiedziałam pokonanym głosem.

-Masz rację, to nieciekawie. A co dzisiaj robisz? -

Przez chwilę milczałam.

-Nie wiem, muszę znaleźć jakąś pracę i mamo chciałabym Ci coś powiedzieć-

Zacisnęłam mocniej dłoń na telefonie i oparłam się o ścianę.

-O co chodzi córeczko? - zapytała zatroskanym głosem- nie brzmisz najlepiej-

-Dostałam list od.....od Diego Iglesiasa- słyszałam jak wciągnęła głośno powietrze po drugiej stronie.

-Co? Ale jak? Jak on śmie? -

-Napisał w nim, że chciałby się ze mną spotkać, co mam zrobić? -

-Ohh kochanie, jedyne za co jestem wdzięczna temu człowiekowi to to, że mam ciebie, ale nie mogę zdecydować za ciebie, szczerze nienawidzę go za to, że ignorował cię przez tyle lat, to było okrutne z jego strony, ale sądzę że powinnaś się z nim spotkać i zobaczyć co ma ci do powiedzenia po osiemnastu latach-

Nie byłam co do tego przekonana.

-Zrobię to, spotkam się z nim jak będę gotowa-

-A co u was? - dodałam po chwili.

Nowe życie ✔️Where stories live. Discover now