Rozdział 4

9.6K 249 5
                                    

Benita

Nie, nie. Tylko nie to.
Rano dostałam wiadomość z przedszkola, że zajęcia zostały odwołane z powodu awarii  przez, którą  jedne piętro przedszkola zostało zalane.
Za godzinę muszę być w pracy.
Nie mogę zostawić Luny samej w domu, jest jeszcze za mała.
Podałam decyzję, że zabiorę ją ze sobą.
Spakowałam do torby kilka jej zabawek.
****

-Hmm Benita możesz mi wytłumaczyć o co chodzi? - zapytała Donata, gdy tylko weszłam do pomieszczenia dla personelu trzymając Lune za rękę.

-Rano się dowiedziałam, że nie mogę zaprowadzić córki do przedszkola bo mają tam awarię i muszą ją naprawić. Nie miałam z kim zostawić Luny, obiecuję że będzie grzeczna- przez chwilę patrzyła na nas w milczeniu.

-Ale żeby to był ostatni raz- powiedziała i wyszła.

Schyliłam się do Luny.
Była taka podobna do mnie.

-Musisz tu zostać kochanie, mama musi iść do pracy, w torbie są twoje zabawki. Obiecaj, że będziesz grzeczna-

-Obiecuje mamusiu, nie musisz się martwić, jestem już duża- poczochrałam ją po czarnych włosach. Mała zaczęła się śmiać.

Przebrałam się w swój kombinezon i zabrałam się do pracy żeby jak najszybciej wrócić do domu.

******

Damon

Sandra właśnie wyszła z mojego gabinetu po długim pieprzniu, poprawiłem swoją koszule. Przez cały czas wyobrażałem sobie, że zamiast niej na biurku jest słodka meksykanka.
Benita.

-Damon mamy problem, jakiś szczyl rozpoczął bójkę przy barze- odezwał się w telefonie Tim

Znów to samo. Ale byłem do tego przyzwyczajony, jestem właścicielem Yeah Night już od trzech lat.
Poszedłem na główną sale.
Od razu zobaczyłem tego gnoja, który awanturuje się w moim klubie.
Byłem od niego większy o głowę. Stanąłem za nim i kaszlnąłem. Jego wzrok od razu spoczął  na mnie. Puścił faceta, którego trzymał.
Tamten od razu uciekł.
Zmierzyłem go złowrogim spojrzeniem.

-Spieprzaj z mojego klubu chłopczyku- warknąłem w jego stronę.

-Ale, ale.. - jakał się, już nie był taki odważny.

-Nie mam zamiaru się dwa razy powtarzać, wynocha- krzyknąłem czym zwróciłem uwagę kilku osób. Ale gdy popatrzyłem na nich od razu odwrócili wzrok.
Tego awanturnika na szczęście już tu nie było.
Miałem w klubie kilku ochroniarzy, ale czasami sam lubiłem zająć się takimi sprawami, dlatego ochrona od czasu do czasu mnie o tym informowała.
W młodości często wydawałem się w bójki, wszyscy w szkole się mnie bali.
Nie raz zostawałem po lekcjach.

Chciałem wrócić do biura, ale moją uwagę przykuła kobieta siedząca przy barze. Mój puls od razu przyspieszył w oczekiwaniu.
Była uderzająco podobna do Benity. Ale po chwili straciłem nadzieję, gdy odwróciła się i zobaczyłem jej twarz.
To nie ona.

****

Benita

Luna już była w łóżku, dzisiaj jak nigdy poszła spać dopiero o dwudziestej drugiej.
Donata jeszcze przed wyjściem z pracy przypomniała mi, że ma to być ostatni raz gdy przyprowadzam córkę do pracy.
Usiadłam w salonie i w końcu mogłam odpocząć po ciężkim dniu.
Poczułam się senna, a musiałam jeszcze wziąć prysznic więc udałam się do niewielkiej łazienki. Zaczęłam się rozbierać, mój wzrok zatrzymał się na bliźnich w których były pokryte moje piersi. Wciąż mogłam przypomnieć sobie ten ból gdy przykładali do nich odpalone papierosy.
Zaczełam mrugać oczami żeby odgonić łzy. Nie lubiłam oglądać swojego ciała. Weszłam do kabiny i wzięłam szybki prysznic.
Późnien poszłam do pokoju Luny zobaczyć czy wszystko dobrze. Dziewczynka spała przytuona do białego pluszowego misia którego dostała od mojej mamy na ostatnie święta.
Upewniłam się, że drzwi do mieszkania są zamknięte na wszystkie zamki i poszłam do mojej sypialni.
Na środku stało niewielkie łóżko. Z okna miałam widok na podwórko. Na przeciwko łóżka stała duża szafa. Nie miałam nic więcej w mojej sypialni. Była bardzo skromna.

Nowe życie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz