Porwanie

10.1K 447 60
                                    

Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-) 

Victoria

Obudził ją kac gigant.

– Już nigdy więcej... – mruknęła z trudem otwierając oczy.

– Chcesz kawy? – Jess stanęła w progu jej sypialni z filiżanką. Miała podkrążone oczy, a jej ciemne, kręcone włosy błagały o szczotkę.

– Nie wiem czy jestem w stanie cokolwiek przełknąć! – Victoria jęknęła, przyciskając dłonie do brzucha.

– Przynieść ci miskę i potrzymać za włosy?

– Nieee... Za chwilę powinno mi przejść. Nie wiem jak Em to robi, że od rana jest na treningu, ale ja tu po prostu umieram ...

– Nie dramatyzuj. – Jess usiadła na łóżku przyjaciółki i wsunęła stopy pod ciepłą kołdrę.

– Czy to Jaro zawołał nam taksówkę?

– Oczywiście! Nasz bohater zadbał byśmy bezpiecznie wróciły do domu. Prawdziwy błędny rycerz!

– Błędne, to on ma tylko ciało.

– Chyba chciałaś powiedzieć obłędne!

– Zwał jak zwał. W każdym razie, następnym razem przypomnij, żebym zostawiła mu sowity napiwek. By the way, masz coś na ból głowy?

–  Em zostawiła ci przy łóżku tabletki. – Jess wzięła do ręki Cosmo i zaczęła kartkować magazyn. – Przeczytać ci horoskop na przyszły tydzień?

– Nie teraz. Muszę się wykąpać, bo śmierdzę fajkami. – Vi z trudem usiadła na łóżku.

– Jesteś dziś strasznie męcząca, a przypominam, że dopiero co zaczął się weekend! Jeśli chcesz się teraz kąpać, to wychodzę. Mick zaprosił mnie na śniadanie. Właściwie, to zaprosił nas obie, ale nie wezmę  przecież ze sobą jęczącej przyjaciółki...

– Chcesz do niego tak iść?

– Mówisz o moich seksownie zmierzwionych włosach? – Jess przygładziła pognieconą koszulkę i puściła jej oczko. – Oczywiście! Jeśli zobaczy mnie w takim stanie, będzie rozpieszczał mnie cały dzień!

– To ktoś ważny?

– Zobaczymy. – Przyjaciółka wzruszyła ramionami, choć Victoria dojrzała w jej oczach błysk nadziei.  – W każdym razie, twój horoskop przewiduje fajerwerki. Dobra rada cioci Jess, uważaj na siebie i zamknij za mną drzwi!

– Dobrze mamo! 

Vi  weszła do łazienki i odkręciła kurek z gorącą wodą. Cisnęła brudne ciuchy do kosza na pranie i czekając, aż wanna się napełni, podeszła do toaletki zmyć makijaż. Jęknęła widząc w lustrze swoje odbicie. Oklapnięte włosy, podkrążone oczy i piegi. Mnóstwo piegów! Jakby nie starczył już fakt, że była ruda. Gdyby chociaż jej włosy były takie jak u modelek Tycjana... Ale nie! Jej włosom, matka natura musiała nadać kolor zgniłej marchewki... Vi pokręciła głową i uniosła do oczu nasączony wacik. Oczy. Właściwie, to w całej  twarzy podobały jej się jedynie oczy. Szare, duże i przyzwyczajone do ciemności. Chłopacy, z którymi się umawiała, twierdzili nawet, że w nocy iskrzą się srebrzystą barwą. Spojrzała niżej. Sterczące, niewielkie piersi, łagodnie zaokrąglone biodra i niezbyt długie, choć proporcjonalne do całej budowy ciała, nogi. Całkiem niezłe opakowanie jak na dziennikarkę, która całe dnie spędzała przed komputerem. Wciągnęła lekko wystający brzuch. Gdyby trochę poćwiczyła, mogłaby pozbyć się tego mało estetycznego, wystającego wałeczka. Chyba powinnam więcej czasu spędzać na świeżym powietrzu, stwierdziła wchodząc do wanny. Naszyjnik z onyksem zadrżał. Chyba mam jakieś omamy, pomyślała dziewczyna zamykając oczy.

***

Keith

– Ja pierdole... Jak ona może tu żyć? Przecież tym nie da się oddychać – mruknął Zach, unosząc głowę i spoglądając w ciemne niebo zasnute smogiem. Był wysokim, barczystym mężczyzną, który zwracał na siebie uwagę wytatuowanymi gałkami ocznymi.

– Pamiętaj, że ona nie wie kim jest. Jej zmysły zostały uśpione, zanim jeszcze się urodziła – mruknął Keith, przeczesując palcami swoje długie, jasne włosy. Był zmęczony. Ich lot do Nowego Jorku, nie dość, że opóźnił się dwie godziny, to jeszcze po drodze samolot wpadł w turbulencje. Keith nienawidził latać. Jak każdy wilk, wolał trzymać się blisko ziemi.

– Wszystko przez tę wariatkę Mindy. – Zach nie przestawał narzekać. – Nie rozumiem jak ojciec mógł się z nią związać.

– Była ponoć bardzo piękna...

– Była człowiekiem! – W głosie towarzysza zabrzmiała z trudem skrywana nienawiść.

– Nie zapominaj, że twoja przyrodnia siostra też jest człowiekiem – wtrącił przytomnie Keith, zapinając dżinsową kurtkę. Nie przypuszczał, że w Nowym Jorku będzie aż tak zimno. Temperatura ciała wilków była nieco wyższa niż u normalnych ludzi, sądził więc, że nie będzie potrzebował grubszego okrycia. Teraz przeklinał swoją głupotę i szczękał zębami. W mieście panował przenikliwy ziąb, a słupki termometru pokazywały siedem stopni na minusie.

– Pół człowiekiem. A to różnica!

– Zastanawiałeś się, co się stanie jak Victoria nie będzie chciała z nami jechać?

– Nie ma wyboru. Ojciec wyraził się jasno. Mamy ją przywieźć, więc to zrobimy. Nasz klan musi się połączyć, inaczej nie przetrwamy. 

– Pech tej dziewczyny polega tylko na tym, że jest jedyną córką Mosesa. 

– Cała nadzieja spoczywała w Walerie, ale urodziła samych synów. Pieprzone szczeniaki!

– Dalej się nie dogadujecie?

– Daj spokój, nie chcę nawet o tym  gadać. Skupmy się na zadaniu, co? To ten? – Zach wskazał na kilkupiętrowy budynek z ciemnej cegły.

– Si! – potwierdził Keith, jeszcze raz spoglądając na samochód z wypożyczalni, którym mieli wywieźć dziewczynę z miasta. Zastanawiał się jak przyjaciel przekona Victorię, żeby z nimi pojechała, ale doszedł do wniosku, że nie będzie o to pytać. Zach był w końcu jej bratem. Krwią z krwi. Jako brat, powinien chyba wiedzieć jak ją przekonać. 

***

Victoria

Onyks nerwowo podskoczył na jej piersi. Victoria przebudziła się i zamrugała oczyma. Coś było nie tak. Ktoś był w jej mieszkaniu. Czyżby to Jess czegoś zapomniała, albo randka nie poszła po jej myśli?  Vi spojrzała na zegar. Fluorescencyjne wskazówki wskazywały pierwszą w nocy. Nagle coś łupnęło o ziemię i dziewczyna usłyszała siarczyste przekleństwo. Zaczęła się pocić. To nie była Jess. Głos z pewnością należał do mężczyzny. Usiadła na łóżku,  ściskając w ręku kołdrę,  gdy drzwi do jej sypialni otworzyły się i do środka weszło dwóch mężczyzn.  Byli potężni, mieli długie włosy, a jeden z nich, o Boże! Jego oczy! One były czarne! Całe! Nawet białka! Victoria nabrała powietrza w płuca i już miała krzyknąć, gdy mocny cios w szczękę powalił ją na poduszki. 

PrzeznaczonaWhere stories live. Discover now