Korzenie

6.6K 333 14
                                    

Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Jeśli lubisz czytać to co pisze na wattpad to serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-)

***

Victoria 

Zatopiona w niewesołych myślach podążała za ojcem, starając  nie oglądać się za siebie. Nie mogła znieść widoku pogrążonej w rozpaczy Alice, wściekłości Robina i pełnego nagany wzroku Setha. Wolała nie zastanawiać nad tym, czemu mężczyzna, który wydał jej się wybawieniem, okazał się takim samym oprawcą jak ci, od których uciekła i do których domu teraz zmierzała. 

-Przykro mi, że wszystko potoczyło się w taki sposób-  zagaił ojciec przerywając milczenie, które między nimi zapadło. 

-Nie chcę o tym teraz rozmawiać... - odparła pocierając skronie. Bolała ją głowa, bolała ją dusza, bolało ją całe ciało i ostatnie na co miała ochotę to wdawać się w dyskusje o rzeczach, których nie rozumiała. 

-Gdy będziemy w  domu...

-Chcę zobaczyć Keitha i Zacha - weszła mu w słowo. Nie miała zamiaru słuchać o tym co dla niej zaplanował. Nie interesowała ją przemiana w wilka. Znacznie bardziej interesowali ją skatowani członkowie watahy jej ojca. Wiedziała, że widok ich zakrwawionych pleców zapamięta już do końca życia. 

-Zach jest gdzieś na prerii. Gdy tylko odzyskał przytomność przemienił się w wilka i pognał przed siebie. Będzie lizał swoje rany w odosobnieniu. 

Czemu mnie to nie dziwi, pomyślała Vi mając przed oczyma wściekłość, która biła z  wytatuowanych gałek ocznych jej brata. 

-A Keith?

-Jest w chacie. Walerie się nim zajmie. 

-Walerie, twoja żona. Masz jeszcze jakieś dzieci? Oprócz mnie, Zacha i chłopców? - zapytała uświadomiwszy sobie, że tak naprawdę nie wiele wie, o swojej jakby nie było rodzinie. 

-Nie - odpowiedź była krótka i zawierała się w sucho rzuconym stwierdzeniu. 

-Opowiesz mi o ich matkach? 

-Jeśli cię to ciekawi... - zaczął - Matkę Zacha poznałem gdy miałem dwadzieścia lat i walczyłem o przywództwo w  stadzie. Nie miałem ani czasu, ani ochoty być ojcem. Zginęła w wypadku motocykla, gdy chłopak miał trzy lata. Zderzyła się z tirem. 

-Dziewczyna z gangu, co? - spytała spoglądając na skórzaną, mocno wytartą kurtkę, którą ojciec miał na sobie. Wzruszył ramionami, nie ciągnąc tematu. Vi stwierdziła, że matka Zacha, nie zagościła w jego sercu ani życiu na dłużej. 

-A co z moją mamą? Powiedzieli mi, że była dla ciebie eksperymentem... Że chciałeś dowiedzieć się co wyjdzie z waszego połączenia.  

-Ja... nie jestem z tego dumny. Na swoją obronę mogę powiedzieć tylko to, że zrobiłem wszystko, żeby Mindy się we mnie zakochała. 

-Nie dziwię się, że odeszła gdy dowiedziała się prawdy. 

-Ja natomiast jestem zdziwiony, że ci o mnie nie powiedziała. Wszystko byłoby wtedy dużo prostsze, prawda?

-Teraz już nigdy się tego nie dowiemy- odpowiedziała  pocierając skronie.

-Jak umarła? -spytał po chwili. 

- Rak płuc... - powiedziała z trudem zachowując spokój.-  Chorowała przez sześć miesięcy. 

-Przykro mi. Przykro mi, że byłaś z tym wszystkim sama. 

PrzeznaczonaWhere stories live. Discover now