Rozbicie

5.9K 307 9
                                    

Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Jeśli lubisz czytać to co pisze na wattpad to serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-)

***

Victoria 

- Jesteś pewien, że chcesz mnie odwieźć? - spytała ponownie, kiedy Robin chwycił ortalionową torbę i zarzucił ją sobie na ramię. 

-Mogę wysłać  z tobą, któregoś z chłopaków...

-Nie... to nie będzie konieczne - powiedziała  wsiadając do samochodu. - Czy gdybym nie była chora, kazałbyś mi dotrzeć do rzeki na własnych nogach? 

-I jeszcze liczyłbym ci czas - powiedział odpalając silnik. Roześmiała się. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz coś ją rozbawiło. Spojrzała na niego z ukosa. Na ustach Robina również błąkał się uśmiech. 

-Jeśli chodzi o tych Kanadyjczyków, to...

-Nie będę o tym z tobą rozmawiał Victorio ...

-Nie rozumiem ...

-Przekonasz się po powrocie do domu ojca. 

Z trudem powstrzymała się, żeby nie przewrócić oczyma, ale z jej gardła wyrwał się cichy pomruk. 

-Czy ty właśnie na mnie warknęłaś? - spytał spoglądając na nią z ukosa.

-Ja... -skąd miała wiedzieć skoro pomruk wyrwał jej zupełnie niekontrolowanie. 

-Warknęłaś - powtórzył niemal z dumą. 

-Nie wiem czy warknęłam, czy nie. I nie ciesz się tak! - próbowała zachować spokój, ale z trudem jej to przychodziło. Ostatnie dni były ciężkie. I nawet jeśli przyzwyczaiła się już do swojego nowego koloru oczu  i zmian w uzębieniu to każda kolejna mikro-przemiana napawała ją strachem. 

-Boisz się tego -  bardziej stwierdził niż zapytał. 

-Dziwisz mi się?

-Nie - jego odpowiedź była krótka. 

To proste stwierdzenie podniosło ją trochę na duchu. 

-Pamiętasz swoją przemianę? - spytała po chwili. 

-Dzieci wilków pierwszą przemianę przechodzą zaraz po urodzeniu. Rach ciach i mamy to za sobą. Kiedy następuje przemiana jesteśmy zbyt mali, żeby się jej bać... Ty masz dużo trudniej. Żeby przemienić się całkowicie musisz porzucić wszelki strach.

-To nie możliwe. Jestem ostrożna. Ja nawet nie przechodzę na czerwonym świetle Robin.

-Na szczęście nie mamy tu świateł - odpowiedział zatrzymując samochód. Po przeciwnej stronie rzeki, stała już furgonetka. Z miejsca, w którym się znajdowali, Victoria nie widziała  kto znajduje się za kierownicą. 

-Masz lekarstwa od Alice? - spytał.

-Tak- odparła - Twoja siostra zapakowała mi sporo swoich wyrobów. Rozmawiałeś z nią już? - odważyła się zapytać. Przez ostatnie dni widziała jak krążyli wokół siebie niczym tygrysy zamknięte w tej samej klatce. Ostrożni, uważni, trzymający gardę, cierpiący.

-Wezmę twoje rzeczy - odparł w odpowiedzi i otworzył drzwi. Wyszła z drugiej strony. Odebrała od niego torbę. Ich dłonie spotkały się na chwilę. 

-Do zobaczenia za tydzień - mruknęła. 

-Uważaj na siebie i ćwicz jak najwięcej. Pokonuj swoje bariery - powiedział cicho. 

Skinęła głową i ruszyła przez most na przeciwną stronę rzeki.  W czerwonej furgonetce siedział Keith. Uśmiechnął się do niej zachęcająco, ale nie wyszedł z auta. Wrzuciła  swoją torbę na tyły i zajęła miejsce z przodu. 

-Jak dobrze, że jesteś!- powiedział całując ją. Oddała mu pocałunek. Jego usta były miękkie i ciepłe. 

-Ja też cieszę się, że cię widzę- mruknęła gdy ruszyli. W lusterku zobaczyła jeszcze Robina stojącego przy swoim aucie i zapatrzonego w dal. 

Cara 

Nie wiedziała gdzie podziać oczy. Ani siebie. Po tym co wydarzyło się między nimi, miała kompletny mętlik. 

-Nie myśl zbyt dużo - mruknął, gdy już pomógł jej się wytrzeć i ubrać. 

Przytaknęła na znak, że się zgadza, ale w głębi duszy wszystko w niej krzyczało. Chodziła po pokoju wydeptując nieznane ścieżki, podczas gdy do niego zadzwonił telefon. Ponieważ nic nie wskazywało na to, że szybko skończy rozmawiać, Cara zdecydowała się iść do kuchni i przygotować dla nich jakieś śniadanie. W lodówce znalazła jajka, piwo i jakąś wędlinę. Niewiele jak na jej jej gust. Wrzuciła jajka na patelnię i dodała do nich szynkę. Jajecznica będzie musiała wystarczyć, stwierdziła nastawiając wodę na kawę. 

Mick

Rozmowa wlokła się niemiłosiernie, podczas gdy jedyne o czym myślał to gorące ciało Cary. Nie mówiła wczoraj prawdy. Była wilkiem. Może i nie widziała w nocy, ale jej cielesne potrzeby były dokładnie takie same jak u innych wilków. Cieszyło go to. Ponieważ nie znalazł jej w swojej sypialni zszedł na parter. Była w kuchni i smażyła jajecznicę, starając się nie urazić zabandażowanych dłoni. Spojrzała na niego niepewnie. 

-Przyglądasz mi się  - powiedziała zagryzając wargę. 

-Owszem - mruknął podchodząc bliżej. Ponieważ spłoszona odsunęła się od niego, zdecydował się odczekać chwilę zanim zacznie ją całować. Póki co sięgnął po talerze i sztućce. Dziewczyna nałożyła im porcję na talerz  więc ochoczo zabrał się za jedzenie. Kiedy zobaczył, że Cara tylko memła widelcem w swojej porcji, postanowił skończyć z subtelnościami. 

-Co się dzieje? - spytał.

-Czy to nie ja powinnam zapytać ciebie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.

-Chodzi ci o to co wydarzyło się rano? - Kiedy oblała się rumieńcem wiedział, że trafił w punkt. - Jesteś wilkiem Cara i jak każdy wilk masz spore potrzeby. Pomogłem ci...

-Ty mi pomogłeś? - talerz zabrzęczał z łoskotem, gdy trąciła go ręką - Nie wierzę w to co słyszę... 

-Nie oburzaj się. Podoba mi się twój temperament i lubię twój niewyparzony język. Chcę byśmy... 

-Bzykali się od tak, kiedy przyjdzie nam na to ochota? - w jej wzroku dostrzegł niedowierzanie i rozczarowanie.

-To normalne praktyki wśród naszego gatunku... Dobieramy się i...

-Więc nie masz zamiaru mnie oznaczyć, tak? 

-Ja... - nie rozumiał o co dokładnie jej chodziło. Chciała żeby ją oznaczyć? Podobała mu się. Widział, że również reagowała na niego pozytywnie... 

-Ja szukam swojego mate Mick - powiedziała - i nic innego mnie nie interesuje. 

-Dzisiaj rano byłaś żywo zainteresowana ...  

-Może i jestem wilkiem i mam swoje potrzeby! Nie oznacza to jednak, że zamierzam godzić się na coś takiego. W tym roku wezmę udział w igrzyskach. Nie interesuje mnie bycie twoją przyjaciółką od seksu. Jeśli to właśnie chciałeś mi zaproponować to ... 

-Nie myślałaś chyba, że od razu wyskoczę z pierścionkiem? -wiedział, jak źle to zabrzmiało, gdy tylko skończył mówić. 

-Liczyłam na... - kiedy ponownie spojrzała na niego zrezygnowana, poczuł że coś wymyka mu się z rąk. 

-Na? - spytał starając się by jego głos brzmiał spokojnie.

-Nie ważne Mick. Zapomnij. Odwieź mnie do obozu. 

-Nie skończyliśmy jeszcze... 

-Jeśli chodzi o mnie, to ja już skończyłam - powiedziała wstając z krzesła. 


PrzeznaczonaKde žijí příběhy. Začni objevovat