Rozbitkowie

5.1K 262 5
                                    

Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Jeśli lubisz czytać to co pisze na wattpad to serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-)

***

Alice

Zmieniali się przy nim całą noc. Kiedy jedno padało na twarz ze zmęczenia, drugie bez słowa przejmowało opiekę nad Keithem. Nigdy by nie pomyślała, że Zach potrafi by cierpliwy i łagodny, ale sposób w jaki opiekował się bratem, jednoznacznie wskazywał jak bardzo jest mu bliski. 

-Mogę panią prosić? - kiedy czyjaś dłoń dotknęła jej ramienia,  poderwała się z miejsca i krzyknęła cicho. Mężczyzna natychmiast się cofnął. Był wysokim blondynem. W jego jasno zielonych oczach  pobłyskiwało wyczerpanie.  

-Przepraszam, nie chciałem pani wystraszyć- powiedział przeczesując dłonią opadające na oczy kosmyki.- Potrzebuję pani pomocy. Widziałem jak opiekuje się pani... - zawahał się.

-Keithem - powiedziała. - Nikt inny mu nie pomógł - dodała z wyrzutem. 

Mężczyzna zmieszał się.

-Najpierw musiałem zająć się... 

-Swoimi?- weszła mu w słowo. - Osobnikami z mniejszymi obrażeniami, ale swoimi? 

-Ja... przykro mi, takie dostałem rozkazy - powiedział uciekając przed jej oskarżycielskim spojrzeniem. 

-Po co pan przyszedł?

-Mam jeszcze sporo roboty. Pomyślałem, że mogłaby mi pani pomóc. 

-A Keith? 

-Przyślę kogoś, kto będzie się zmieniał z pani kolegą. Łatwiej mi o pielęgniarkę niż o lekarza... 

-Ja... - już miała się zgodzić, gdy usłyszała za sobą warknięcie Zacha. 

-Pojebało cię? - warknął. 

-Zach... oni potrzebują pomocy - powiedziała wstając i przeczesując włosy palcami. Przecież jej zadaniem była pomoc każdemu kto jej potrzebował. Nie miało znaczenia z jakiej watahy pochodził. 

-Zagwarantujesz jej nietykalność doktorku, miejsce w kambuzie, bezpieczną pryczę w namiocie do spania i instrumenty medyczne, z których korzystała do tej pory. Będzie mogła pomagać każdemu, kto się do niej zgłosi, nie tylko wam, Kanadyjczykom. Nikt nie będzie jej obłapiał.  Będzie bezpieczna.

-Ja... - Lekarz uniósł brwi myśląc o czymś intensywnie.

-Jeśli jej tego nie zagwarantujesz, to się pierdol! Dziewczyna nigdzie nie pójdzie. Zostanie tutaj i będzie patrzeć, jak będziecie zdychać. Jedno, po drugim...

-Postaram się coś załatwić- wymruczał doktor. 

-Więc wróć po nią jak już załatwisz- warknął Zach. 

Lekarz pokiwał głową w zrozumieniu i wycofał się z namiotu. 

-Zach! - rzuciła w kierunku mężczyzny. 

-Jeśli zaczniesz mi truć, że źle zrobiłem to daruj sobie. Potrzebuje snu, a nie jęczącej nad uchem kobiety...

-Zach! 

-Czego?- warknął. 

-Dziękuję ci - powiedziała i już miała podejść i się do niego przytulić ale przerażenie, które odmalowało się na jego twarzy podpowiedziało jej, żeby lepiej tego nie robiła. 

Przeznaczonaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن