Prośba

5.5K 281 4
                                    

Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Jeśli lubisz czytać to co pisze na wattpad to serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-)

***

Seth

Spojrzał na monitor, nie mogąc skupić wzroku na wyświetlonej tabeli. W ogóle ostatnio nie mógł  się skupić. Myśli, jak oszalałe, pędziły wokół Alice i tego co powiedziała bratu. Nie był głupi. Doskonale zdawał sobie sprawę, że luna ma go dość,  ale nie sądził, żeby sprawy przybrały aż tak zły obrót. Nawet kiedy byli u Robina, zdarzyło im się trochę pożartować. A teraz potrzebował jej pomocy. Musiała przekazać Victorii wiadomość, przekonać ją, by za żadne skarby nie zgodziła się zasiąść w Radzie. Doskonale wiedzieli, że ani jemu, ani Robinowi nie uwierzy, a każdy kontakt między nimi będzie wyglądał podejrzanie. Co innego rozmowa między dwiema bliskimi sobie koleżankami... Zamknął komputer i poszedł do mieszkania, ale Alice jak zwykle w nim nie było. No, tak. Przecież nie uważała tego miejsca za dom. Już prędzej tą starą przyczepę, którą wyremontowała i urządziła w niej swój gabinet. 

-Może weźmiesz jej kolację? -Beth złapała go na schodach trzymając w dłoniach wiklinowy kosz - Ostatnio tak dużo pracuje.

Miał ochotę powiedzieć jej, że to dlatego, że nie chce go widzieć, ale spasował. Nie miał w zwyczaju wciągać innych w swoje sprawy. 

Alice 

Robiło się późno, ale nie spieszyło jej się do domu. Domu, którego nienawidziła, i którego nawet w myślach nie nazywała swoim. Co innego gabinet. Ten był jej. Od początku do końca. Pomyślała, że gdy wilki z Kanady sprowadzą się na ich tereny będzie mogła rozszerzyć swoją działalność. Może nawet spędzi z nimi kilka tygodni? Z zamyślenia wyrwał ją Seth. Nie musiała się nawet obracać w stronę wejścia, żeby wiedzieć, że to on wszedł do gabinetu. Poznała go po zapachu.  Dziwne. Czyżby to oznaczało, że więź między nią, a Sethem zacieśnia się? Cholera. Nie chciała tego. 

- Co tam? - spytała obracając głowę w jego kierunku.

-Przyniosłem kolację - mruknął podchodząc bliżej i stawiając na koszyk na stole. 

Dopiero teraz poczuła głód. W brzuchu zaburczało jej głośno.

-Przepraszam - mruknęła odpakowując z foli spożywczej kanapki z jagnięciną. 

-Nie szkodzi - odparł siadając na przeciwko niej. Ponieważ sam nic nie jadł od kilkunastu godzin, sięgnął po kawałek żółtego sera. 

-Co potrzebujesz?- spytała, między kęsami.

-Ja... 

-No mów, inaczej byś nie przyszedł - dodała po chwili.

-Dobrze mnie znasz - czyżby w jego głosie usłyszała rozdrażnienie? Nawet jeśli, to co ją to obchodzi.  Ponieważ nie dała się wciągnąć w dyskusję, zaczął mówić - Jutro będzie zebranie rady. 

-Po co mi to mówisz? Ani ty, ani mój brat nigdy nie chcieliście, żebym się na nich zjawiała...

-Tym razem będzie inaczej. Chcemy, żebyś poszła.

-Dlaczego? - zapytała.

-Robin chce, żebyś przekazała wiadomość Victorii. 

-A jakże inaczej... Sam nie może tego zrobić? - zapytała rozgoryczona. 

-Gdyby mógł, nie prosiłby ciebie... 

-Co to za wiadomość?

-Jutro podczas zebrania rady Victoria będzie miała szanse zostać jej członkiem. Robin chce, żeby odrzuciła tą propozycję. 

-Czemu?

-Alice...

-A więc to tak! Nie chcecie mi powiedzieć o co chodzi, ale informacje mam przekazać?! Jesteście chyba nie poważni! - podniosła się z miejsca.

-Alice- była szybka, ale i tak zdążył złapać ją za ramię i zatrzymać w miejscu. 

-Nie ma mowy! A teraz idź do domu i przekaż Beth, że kolacja była przepyszna.

-A ty? Znowu zostaniesz tu na noc?! Myślisz, że nie wiem, że uciekasz ode mnie każdej pieprzonej nocy? Że udajesz, że śpisz za każdym razem, kiedy przychodzę do łóżka, i wstajesz zanim zdążę się obudzić?

-Nie powinno cię to obchodzić. A Victoria powinna zrobić to co sama będzie uważała za słuszne.

-Chcemy ją chronić, zrozum!

-Na moje, chcecie chronić swoje własne interesy! 

-Możesz mi nie wierzyć, ale proszę Cię, idź jutro ze mną na zebranie rady i przekaż jej, żeby odrzuciła propozycję przystąpienia do niej. Powiedz, że jest w niebezpieczeństwie. Jutro odbędzie się głosowanie i jesteśmy pewni, że Kanadyjczycy zjawią się na naszych terenach. Jesteśmy jednak przekonani, że knują przeciwko nam i chcą przejąć władzę. Zrobią to poprzez atak na radę... Przekaż Victorii, że jeśli do niej dołączy, znajdzie się w niebezpieczeństwie ...

Ponieważ nigdy nie widziała go tak rozgorączkowanego uwierzyła mu. A przynajmniej uwierzyła,  że on w to wierzy. 

-Przekaże jej waszą wiadomość, ale powiem, żeby sama o tym postanowiła, dobrze?

Seth skrzywił się słysząc jej słowa, ale skinął głową na znak, że się zgadza. 

-Dziękuję, że spełnisz moją prośbę - powiedział przerywając milczenie. 

-Czy ja również mogę mieć do ciebie prośbę?- spytała.

Ostatnie dni biła się z myślami, ale stwierdziła, że nie powinna już dłużej czekać. 

-O co chodzi? 

-Chodzi o igrzyska. Chcę wziąć w nich udział. Wiem, że w związku z przymierzem jestem twoja, ale pomyślałam... 

-Tak?- powiedział zduszonym głosem.

-Że moglibyśmy wziąć w nich udział. I ja i ty. W ten sposób, będziemy mieli szansę znaleźć swoich mate.

-A co z przymierzem? - mimo, że jego głos brzmiał gładko, wyczuła w nim stalową nutę. 

-Chodzi tylko o szansę. Pomyśl. Może uda nam się poznać naszych mate. 

-Pomyślałaś co będzie dalej? Jak już go poznasz?

-Wrócę do ciebie i spełnię przymierze, które zawarłeś z moim bratem. Zostanę z tobą. Chcę po prostu... Chcę po prostu poczuć jak by to było... Zrozumieć. Zgodzisz się?

Seth

Spoglądał w jej oczy i czuł, że coś mu umyka. Jej prośba, powinna go obrazić. Powinien na czas igrzysk zamknąć ją w domu na klucz, ale...  No właśnie. 

-Zgodzę się pod jednym warunkiem - powiedział starając się zachować spokój. 

-Zgodzę się na wszystko - powiedziała, a w jej oczach zamigotała radość.

-Kiedy wrócimy do domu, postaramy się o dziecko. 

Wiedział, że po tych słowach znienawidzi go jeszcze bardziej, ale zamiast obrzucić go wyzwiskami skinęła tylko głową na znak, że się zgadza. 

Victoria 

Tym razem wiedziała już czego się spodziewać. Drewniana chata, hordy wilków i płonące ogniska. Gdzieś w zgromadzonym tłumi, mignęła jej Alice. Pomachała jej na dzień dobry, ciesząc się, że Seth pozwolił jej przyjść. Kiedy wreszcie znalazły się sam na sam, przyjaciółka uścisnęła ją mocno. 

-Mam ci przekazać wiadomość od Robina i Setha. Rada zaproponuje  ci dzisiaj, żebyś do niej dołączyła. Według Robina, jeśli to zrobisz, będzie groziło ci śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony Kanadyjczyków -Alice mówiła szybko, połykając zgłoski. 

-Wierzysz im? - spytała Victoria

-Ja... ja sama nie wiem, w co wierzę. Jeszcze parę tygodni wcześniej wierzyłabym każdemu słowu wypowiedzianemu przez brata, ale dziś... 

-Rozumiem - powiedziała  ściskając ją mocno. 



PrzeznaczonaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora