Rekrut

5.9K 297 4
                                    

Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Jeśli lubisz czytać to co pisze na wattpad to serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-)

***

Victoria

Niemal popłakała się z ulgi, gdy  w oddali zobaczyła pierwsze zabudowania. Ledwo żyła. Zmęczona morderczym tempem marszu, które narzucił jej przewodnik, oraz mocno poobijana, od ciągłego wpadania na różne przeszkody, Victoria ledwo widziała na oczy. Przystanęła przed werandą i oparła się o barierkę oddychając ciężko.  

-Przyprowadziłem dziewczynę - powiedział Luke, chłopak, który przez ostatnie godziny ledwo się do niej odzywał. 

-Co was zatrzymało na tak długo? - zapytał Robin stalowym głosem nawet na nią nie patrząc. 

-Ja... - zaczęła, ale uciszył ją gestem ręki - Nie ciebie pytam. 

-Ona w ogóle nie ćwiczyła szefie - odpowiedział Luke, posyłając jej przepraszające spojrzenie. - Moses niczego jej nie nauczył. 

Victoria mogłaby przysiądź, że w stalowym wzroku Robina dostrzegła rozczarowanie, ale szybko się opanował. 

- Dziękuję Luke, możesz odejść - zwrócił się do jej towarzysza. Otrzymawszy pozwolenie, Luke w niemal jednej sekundzie przybrał wilczą postać, po czym pognał przed siebie. 

-Ja... - odezwała się z trudem wchodząc po schodach. 

-Śmierdzisz nim - powiedział Robin wpatrując się w jej twarz, która nagle przybrała barwę soczystej purpury. 

Chciała coś powiedzieć, ale odwrócił się na pięcie i wszedł do domu.  Zdenerwowana podążyła za nim.

Kiedy weszła do środka i spojrzała w wiszące w sieni lustro, zebrało się jej na płacz. 

- No już, spokojnie. Cały wieczór na ciebie czekał,  dziewczyno - Victoria nie wiedziała kiedy obok niej zmaterializowała się dość wysoka kobieta o kanciastej twarzy i długich przetkanych siwizną włosach, które zawiązała w luźny warkocz. 

-Jestem Morag - powiedziała ściskając mocno jej drżącą dłoń. 

-Victoria - przedstawiła się. 

-Musisz się umyć kochanie- odparła Morag. - Zapach Keitha nie jest tu mile widziany. Nic dziwnego, że tak się zdenerwował...  - powiedziała pokazując palcem w kierunku schodów, gdzie zniknął Robin. 

-Skąd wiesz? 

-My wilki, lepiej wyczuwamy zapachy... 

-Nie wiedziałam... 

-Ale zanim pójdziesz się umyć, to zapraszam do kuchni, musisz być bardzo głodna!

-Dziękuję, ja...

-Zaprowadź ją do obozowiska, gdzie ćwiczą rekruci - Nie zauważyły jak Robin pojawił się na schodach. 

-Ale... - Morag pobladła. 

-To nie była prośba - powiedział, a w jego głosie zabrzmiała niebezpieczna nuta. Victoria spojrzała na gospodynię, ale ta potulnie spuściła wzrok. Kiedy Robin przybrał wilczą formę i wybiegł z domu, spojrzały po sobie.

-Przykro mi - powiedziała kobieta, ujmując Victorię za rękę. 

-Co to jest obóz?- zapytała.

-Naprawdę nie powinien...

-Co to za miejsce? - ponowiła zapytanie. 

-Lepiej będzie jak sama zobaczysz - powiedziała Morag, ściągając pled z kanapy. 

PrzeznaczonaWhere stories live. Discover now