Skrawki

4.8K 238 30
                                    

Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Jeśli lubisz czytać to co pisze na wattpad to serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-)

***

Miesiąc później 

- Wyjechali - powiedział Mick siadając na kanapie.

-Wszyscy?- spytał Seth stawiając przed nim butelkę piwa.

-Wszyscy, którzy nie przyjęli rady jako bezpośredniego organu decyzyjnego - powiedziała Cara. 

-A jeśli to szpiedzy? 

-Daj spokój Seth. W Kanadzie nie ma miejsca dla nich wszystkich. U nas jest. Póki zgadzają się na takie warunki, póty mogą mieszkać na naszej ziemi - stwierdził Robin upijając łyk piwa. 

-Ale... 

-Ci, którzy zostali u nas nie mają powrotu do Kanadyjczyków i doskonale o tym wiedzą. Oni ich już nie przyjmą, tak przynajmniej twierdzi w raporcie Jack...

-To chociaż tyle dobrego.

-Victoria dopilnuje, żeby wzięli udział w igrzyskach. Im więcej z nich, połączy się w pary z naszą watahą,  tym lepiej. Muszą się z asymilować.

-Widzę, że już na dobre zajęłaś miejsce luny w stadzie - powiedziała Cara unosząc swoją butelkę z piwem do góry w geście toastu. 

-Ja... 

-Ciągle nie mogę namówić jej, żeby została nią oficjalnie - mruknął Robin obejmując dziewczynę w pasie. 

-Powiedziałam ci już, że... 

-Dobrze, dobrze - uniósł dłonie do góry w geście poddania. - Nic na siłę... 

-Wezmę udział w igrzyskach. Jeśli przeznaczenie zdecyduje o tym, że mam się z tobą połączyć to to zrobię... 

-Kotku, łączysz się ze mną każdej jednej nocy... Nie uważasz, że... 

-Nie- ucięła, krótko. 

-Rumienisz się... - na jego twarz wypłynął leniwy uśmiech. 

-Jak tylko skończę, zacznę warczeć  i gryźć - powiedziała odpychając jego rękę. 

-To bardziej pasuje do wilków... - stwierdziła Cara. 

-Kolejna romantyczka - mruknął Seth przeczesując ręką włosy. - Ty też weźmiesz udział w igrzyskach Cara?

-Oczywiście. 

-Ale

-Jeśli chcesz, możesz zostać w domu Mick - odparła dziewczyna. 

-Nie rozumiem, czemu żeście się tak uparły. 

-Na co? - spytała Alice wchodząc do salonu. Na ramieniu wciąż miała przewieszoną torbę. Seth widząc ją wstał z kanapy i poszedł się przywitać. 

-Chodzi o igrzyska - powiedział odbierając od niej torbę. 

-No tak, to już niedługo. 

-Wciąż... - zapytał gdy wspięła się na palce i pocałowała go w policzek na przywitanie.

-Oczywiście - odparła zdejmując buty. - Przecież tak się umawialiśmy. 

-Wiem, ale... Myślałem, że zmieniłaś zdanie 

-Nie - ucięła krótko - wchodząc głębiej. 

-Jesteś zmęczona?

-Miałam dzisiaj włamanie do przyczepy - odparła. - Ktoś wybił drzwi ... 

-Zaraz poślę tam ludzi.  - Robin zmarszczył brwi - Niech sprawdzą... 

-Znikły bandaże i środek antyseptyczny... Cholera!  Czemu ktoś do mnie nie przyszedł skoro potrzebował pomocy? 

-Przykro mi kochanie - Seth objął ją ramieniem i przytulił. - Może zamkniesz praktykę do czasu, aż nie przygotuję ci gabinetu w domu?

-Nie ma mowy - powiedziała, siadając na kanapie i podwijając nogi pod siebie.  

- Zrobiłam popcorn - Beth stanęła w salonie z miską prażonej kukurydzy i spojrzała na nich z uśmiechem. - Macie ochotę?

-Znałem kogoś, kto go lubił - mruknął Robin. - Zach, Zach go uwielbiał - powiedział gdy Vi spojrzała na niego zdziwiona.

-Kiedy pójdziecie po jego ciało?- zapytała dziewczyna posyłając im wszystkim znaczące spojrzenie. 

-Vi... 

-Nie obchodzą mnie wasze zasady i to, że ciało przegranego, powinno zostać rozszarpane przez zwierzęta. To mój brat do cholery i pójdziemy po niego. Teraz- zarządziła wstając.

-Victoria... 

-Jeśli nie chcecie, zostańcie. Ja idę - powiedziała ruszając do wyjścia. - Zrobię mu godny pogrzeb! 

-Nie idziecie?- spytała Cara również wstając.

-No... 

-Ja idę - mimo widocznego zmęczenia Alice podniosła się z kanapy. -Zach bardzo mi pomógł kiedy byłam tam u nich - dodała. - Chcę pochować jego kości. 

-Skaranie boskie, czy wy  myślicie, że puścimy Was tam same? - Seth natychmiast ruszył do drzwi. 

-Idziemy - zdecydował Robin stawiając pustą butelkę na stole. 

*** 

-Mogliśmy poczekać do jutra - mruknęła Cara - Robi się ciemno. 

-Chodź do mnie - Mick natychmiast wyciągnął dłoń w jej kierunku. 

-Dzięki, widzicie coś?

-Nie - mruknął Seth - Jesteś pewien, że spadł tutaj?

-Oczywiście, że tak. 

-Mógł jeszcze żyć ...  i odczołgać się trochę. 

-A może Keith pochował jego zwłoki? - dodał Seth. 

-Przemieńmy się - powiedział Robin- Węch będzie bardziej wyczulony. 

-Czy ktoś jadł popcorn? - dobiegło do nich zza niewielkich skał. Głos był znużony, lecz dobrze słyszalny. 

-Zach! - Victoria poczuła jak kręci jej się  głowie. 

-Zach, czy to ty?

-A kto inny kurwa... 

-Boże Zach! Ty żyjesz! - Alice natychmiast doskoczyła do mężczyzny. - Pokaż się. Muszę cię zbadać. Seth, przynieś mi moją torbę, proszę. I lekarstwa!

-Kurwa, dziewczyno, uspokój się!- głos Zacha natychmiast stwardniał. - Przeżyłem tu miesiąc, wiedząc, że gdybym się odnalazł niedałabyś mi spokoju. Wolę ciszę i spokój od - nie dokończył bo Alice rzuciła mu się na szyję i przytuliła do niego. 

-Kurwa, łamiesz mi żebra...  - kiedy to powiedział natychmiast od niego odskoczyła. 

-Ty... ty masz moje bandaże! - powiedziała zdziwiona dotykając jego ciała w poszukiwaniu ran. 

-Bingo! Cholera  Seth. Zabierz ją. Robin masz ten popcorn czy cały zeżarłeś... 

-Dlaczego?- Robin wciąż  nie mógł uwierzyć, że widzi Zacha żywego. 

-Wychowaliśmy się na tych skałach, nie pamiętasz? Poza tym, myślisz, że dałbym się ci zaciukać? 

-Rany... - Victoria otarła łzy z oczu.

-Ktoś wie?

-Tak, ja - z mroku wyszedł Keith. Podpierał się na kuli, jego twarz była blada, a policzki zapadnięte. 

Alice spoglądała to na jednego to na drugiego z niedowierzaniem. Victoria płakała, a Cara mrugała oczyma. Seth popatrzył z niedowierzaniem na Micka. Robin zaczął się śmiać. 



PrzeznaczonaWhere stories live. Discover now