1. Przeprowadzka

1.9K 122 39
                                    




Pov. Ameryka


„Nowe sytuacje nie są wcale takie straszne jak się wydaje" - te słowa krążyły mi po głowie od kilku dobrych godzin. Patrzyłem przez szybę samochodu na liczne budynki i drzewa, moją głowę zaprzątała masa myśli. Zaczynam właśnie nowy rozdział w moim życiu... Przeprowadzka. Porzucam stare miasto, znajomych i masę wspomnień. Te ostatnie coprawda ze mną zostaną, ale tylko w pamięci.
Jedziemy już 6 godzin z kilkoma postojami... Teraz mój starszy o dwa lata brat - Kanada siedzący obok mnie rozmawia przez Skype'a z jakimś swoim kolegą, moi rodzice rozmawiają ze sobą z przodu. Moim ojcem jest WB, a mamą Francja. Ogólnie to wszyscy cieszą się z tej przeprowadzki. Kanada twierdzi że stara szkoła i znajomi byli beznadziejni, rodzice a zwłaszcza mama strasznie cieszą się z przeprowadzki do nowego domu. Powodem jest praca. Mój ojciec i matka znaleźli sobie lepszą robotę tutaj. Ja z kolei nadal patrzyłem przez okno, ciąle pogrążony w myślach. Dobrze, że mój jakże kochany braciszek postanowił porozmawiać z kimś przez telefon, bo chyba bym nie wytrzymał... Przez większość drogi zaczepiał mnie i usiłował rozbawić. Często robi mi na złość, ale jest dobrym bratem. O dziwo, mamy bardzo dobre relacje, w starym domu wspólnie graliśmy w gry, piłkę i inne rzeczy. Chociaż ciągle nawzajem sobie dogryzamy to możemy na sobie polegać i dość często sobie pomagamy.
Po chwili wróciłem do swoich rozmyślań - jak to będzie? Nowy dom, nowi znajomi, szkoła, miejscowość, praktycznie wszystko!  W końcu Kanada (który najwyraźniej przestał rozmawiać) szturchnął mnie i zapytał :

K: Ej co ci jest? Rodzice mówią że zaraz będziemy na miejscu! Nie cieszysz się? - Powiedział wszystko wesołym głosem.

A: Jakoś nie specjalnie...

K: Wiem, nowe miejsce, szkoła... Damy sobie radę braciszku - Powiedział, posyłając mi uśmiech.

A: Może i masz rację... - po tym się już nie odezwał, może i to lepiej? Przez większość podróży się wydurnialiśmy. Jestem zmęczony tą długą trasą. W końcu usłyszałem głos mamy:

F: Patrzcie! Już prawie jesteśmy! - oznajmiła. Wtedy Kanada i ja zaczęliśmy się rozglądać po okolicy. Muszę przyznać że jest tu dużo lasów, nie ukrywam że bardzo mi się to podoba... Od dawna razem z Kanadą chodziliśmy do lasu obok naszego dawnego domu. Czasami chodziłem tam sam, to było idealne miejsce do odpoczynku od wszystkiego...

WB: Jesteśmy! - Chwilę później powiedział ojciec, po którego głosie wnioskuję że jest zmęczony, ale szczęśliwy iż w końcu dojechaliśmy. Zatrzymał się i wszyscy zaczęliśmy wysiadać a jako pierwszy z auta wręcz wybiegł Kanada. Ma 17 lat i jest ode mnie starszy, a czasem zachowuje się jak dzieciak - zaśmiałem się w myślach. Otworzyłem drzwi i gdy tylko stanąłem na ziemi, zatoczyłem się na bok, moje nogi są zmęczone ciągłym siedzeniem nieruchomo. Wszyscy staliśmy przed bramą nowego domu. Dobra, przyznaję że wygląda ładnie. Jest biało - szary i dwupiętrowy. Posiada duży i zadbany ogród. Mama zapytała się nas:

F: Podoba wam się? - na to niemal od razu odpowiedzieliśmy, że tak. W dalszym ciągu byłem rozproszony, ale też podekscytowany, w końcu to moja pierwsza i do tego bardzo duża przeprowadzka. Wszyscy weszliśmy przez bramę, tata wyciągnął klucze. Z tego co wiem rodzice byli tu już na przegląd mieszkania, zapłacili i inne tego typu rzeczy więc dom jest już w stu procentach gotowy do zamieszkania. Ojciec otworzył drzwi i po chwili wszyscy weszliśmy do środka. Wewnątrz było bardzo ładnie i nowocześnie. Salon był wielki, tak samo jak kuchnia. Wszytkie pokoje dokładnie obejrzeliśmy, łącznie z tymi na górze. Gdy szliśmy do nich to prawie spadłem ze schodów, to dla mnie typowe. Po obejrzeniu całego domu razem ze strychem rodzice poprosili nas, żebyśmy już się rozpakowali i mieli spokój z walizkami, dlatego z Kanadą wzięliśmy bagaże i idąc po schodach rozeszliśmy się do swoich nowych pokoji. Mój był wielki i czego się nie spodziewałem - bardzo ładny. Ściany są koloru bardzo ciemnego szarego, meble jaśniejsze, koloru burego. Do tego duże łóżko, kilka półek, szafek i biurko. Okno było dachowe i chciałem je otworzyć, ale się powstrzymałem bo nie dało się tego zrobić... Później zapytam rodziców jak się to robi, gdy oprowadzali nas po górze to mówili że nam później pokażą co i jak. Kanady pokój też był dość duży i nieźle urządzony.

Po jakiś czterdziestu minutach byłem już rozpakowany, a pokój roił się od różnych plakatów, figurek i innych tego typu rzeczy. W tej chwili poszedłbym najchętniej spać, ale usłyszałem głos mamy wołającej nas na obiad który zrobiła w starym domu i przywiozła tu, w torbie termicznej. Zbiegłem po schodach za Kanadą który jak zwykle mnie na nich wyprzedził i poszliśmy jeść. Podczas obiadu rozmawialiśmy z rodzicami o całej tej przeprowadzce. Opowiadali mi i bratu o tej okolicy i szkole, do której chcąc nie chcąc i tak musimy jutro iść. Niby zapewniali nas, że wszystko będzie okej, ale nie wierzę w to. Nie lubię poznawać nowych osób...

Po zjedzeniu jeszcze chwilę gadaliśmy, później rodzice poszli obejrzeć ogród a ja wziąłem tylko telefon który wcześniej położyłem na stole i poszedłem na górę do siebie, tak jak mój brat. On się dalej rozpakowywał w swoim pokoju, a ja położyłem się na łóżku i patrzyłem w sufit wyobrażając sobie jutrzejszy dzień w szkole. Myślałem nad ludźmi, nowymi kolegami o ile oczywiście jakiś znajdę. W końcu poczułem jak moje powieki robią się coraz cięższe, aż w końcu zasnąłem...

Obudziło mnie coś dziwnego, a raczej ktoś... Był to mój jakże kochany braciszek.

A: Uh, Kanada co chcesz? - spytałem zaspanym głosem.

K: Nic. Po prostu się nudzę, widziałem już ogród i dom kilka razy. Zagramy w piłkę? Widzę że coś cię gryzie. Gdy rodzice tu przyszli i zobaczyli że śpisz to byli zmartwieni. Martwi ich to, że jesteś ciągle zdołowany.

A: Przecież wiesz że tęsknię za znajomymi... - nie rozumiem, czemu oni się tak przejmują. W starym domu zachowywałem się dokładnie tak samo.

K: Rozumiem cię. Wszystko będzie dobrze, a teraz idziemy zagrać? - on wie jak poprawić mi humor. Jest super strasznym bratem.

A: Chodźmy - uśmiechnąłem się i wstałem z łóżka.

Timeskip

Z dworu wróciliśmy ok. 19.00, teraz była 21.00. Jesteśmy już po kolacji i wszyscy są ogarnięci - rodzice przygotowani do nowej pracy, a ja z Kanadą do szkoły... Mama gadała że jutro po nas przyjedzie, bo sami nie możemy wracać do domu, gdyż możemy się zgubić, jutro po szkole z rodzicami idziemy oglądać okolicę. Boję się strasznie, z tego co widzę mój brat też. W tamtej szkole nie miał przyjaciół, ja miałem ich niewiele... Dużo wtedy udawałem. Pokazywałem się jako całkowity luzak i samolub, nie dziwię się że mało kto mnie lubił.... Ale dobra! Nowa szkoła, mogę pokazać się z lepszej strony. Chociaż... O czym ja mówię? Mały, słaby i pesymistyczny kraj. Kto by się z takim zaprzyjaźnił? Mam tylko nadzieję że wszystko pójdzie dobrze i nie trafię na żadną patologiczną klasę. Rodzice przypilnowali nas z tym przygotowaniem do szkoły jak dzieci, mam już 15 lat a mój brat 17! Ale ok... To chyba dobrze, że się o nas troszczą mimo własnych obowiązków i stresów z powodu nowej pracy. Apropo rodziców. Chyba już śpią, najwyższy czas żebym też już usnął. Jutro "wielki" dzień a ja jestem wykończony...

Zgasiłem światło po czym położyłem się na nowym łóżku, jest ono na serio wygodne! Chwilę leżałem gapiąc się bez celu w sufit, a po chwili zasnąłem.

_________________________________

Oto pierwszy rozdział! Nie jest on długi...

Jak wam się on podoba? Moim zdaniem jest słaby i trochę nudny, ale w końcu akcja się rozkręci.

Nowe Życie [RusAme] Countryhumans AU storyWhere stories live. Discover now