11. Spacer

1K 90 71
                                    


Następny dzień



Obudziłem się wcześnie, spojrzałem na telefon. Jest 7.00, o 8.00 mamy śniadanie na stołówce. Chiny leżał odwrócony plecami do mnie i nadal spał, więc wyszedłem z łóżka tak cicho jak tylko mogłem. Wziąłem ubrania i poszedłem do łazienki, dzisiaj idziemy na ten długi spacer. Wziąłem ze sobą telefon i zauważyłem, że dzwoni mama. Odebrałem, pytała się jak mi się podoba na wycieczce i czy wszystko jest okej, rozmawialiśmy może z 10 minut.
W końcu ogarnąłem się i przebrałem, siedziałem sobie na łóżku. Zauważyłem, że Chiny się budzi.

A: O, hej! Jak się spało?

Ch: Dobrze - ziewnął i wstał.
- która godzina?

A: Jest już 7:30 więc za pół godziny wszyscy się zbierają na śniadanie. Ja się już przebrałem.

Ch: Ok, to teraz ja idę - powiedział biorąc z szafy jakieś swoje ubrania, po chwili opuszczając pokój.

Najbliższe godziny minęły bardzo szybko, nic szczególnego się nie działo. Po prostu było śniadanie na stołówce, siedziałem sobie z Polską i Japonią, oczywiście wygłupy klasy doprowadziły do tego, że na podłodze leżało dosłownie wszystko, od pomidorów aż po szynkę.
Po śniadaniu wszyscy mieliśmy się przygotować na wyjście do lasu. Ubrałem sobie dresowe spodnie i bluzę, stwierdziłem że kurtka jest mi zbędna, chociaż nauczyciele gadali ze mamy wziąść. Do tego rzecz jasna telefon i power bank w torbie, bez telefonu się nigdy nigdzie nie ruszam.
W końcu stanąłem na korytarzu przy reszcie klasy, po chwili wyszliśmy z budynku. Na dworze było dosyć chłodno, ale pomyślałem, że gdy będę szedł to będzie mi cieplej. Całą grupą szliśmy w stronę gęstego lasu, na szczęście na szlaku była bardzo fajna wydreptana dróżka, którą się poruszaliśmy. Wszyscy rozmawiali, rozglądali się i zrywali kwiaty. Ja po prostu szedłem sobie, tym razem bez gapienia się w telefon, bo pamiętam jak skończyło się to wczoraj...
W końcu podszedłem do Japoni i gadaliśmy o totalnych głupotach, w końcu zaczęliśmy po drodze zbierać kwiaty. Pokazała mi jak je związuje i robi wianki. Po jakiś 5 minutach sam zacząłem po drodze zrywać kwiaty i pleść wianek. Moim zdaniem szło mi beznadziejnie...

A: Japonia, mi wyszło jakieś gówno a nie wianek!

J: Przestań, jest bardzo dobrze jak na pierwszy raz! Musisz go tylko teraz związać i będzie gotowy.

A: No ok... Spróbuję... - powiedziałem po czym zacząłem związywać ze sobą dwa końce. W końcu się udało! Pokazałem to Japoni, ona stwierdziła że wygląda świetnie. Sama kończyła swój wianek. W końcu przerwałem rozmowę i zauważyłem, że Chiny idzie z tyłu. Wyglądał na smutnego lub zmartwionego, więc założyłem swój wianek i podszedłem do niego.

A: Chiny, wszystko dobrze? -  W tym momencie podniósł wzrok i powiedział:

Ch: Co ma być nie tak? Wszystko w porządku... - kłamał. To po prostu było widać.

A: Oj noo... Nie okłamiesz mnie! - zaśmiałem się i założyłem mu wianek na głowę. - Zobacz jak teraz ładnie wyglądasz!

Ch: Aww, dzięki. Ładny jest. - powiedział, na co ja tylko się uśmiechnąłem do niego i dalej szliśmy rozmawiając z innymi. Byliśmy na samym końcu grupy, nie lubię chodzić pierwszy przy nauczycielkach. W końcu byliśmy mocno zagłębieni w las, niebo było zachmurzone i czułem jak robi mi się chłodno. Już po 5 minutach było mi bardzo zimno, po chwili zacząłem się trząść. Chiny to zauważył.

Ch: Ameryka, zimno ci?

A: N-no trochę... - odpowiedziałem, a chłopak zaczął ściągać swoją kurtkę.

Ch: Masz, jeszcze się przeziębisz. - podał mi ją.

A: A-ale ty będziesz marzł.

Ch: Spokojnie, ja mam na sobie dwie bluzy i w tej kurtce jest mi za ciepło. Ubieraj bez dyskusji, chory będziesz.

Nowe Życie [RusAme] Countryhumans AU storyWhere stories live. Discover now