30. Gwiazdy

994 93 98
                                    




Pov. Ameryka

Obudziły mnie promienie słońca padające na twarz. Przetarłem lekko oczy, następnie podnosząc się do siadu. Na szafeczce nocnej obok mnie leżał telefon, więc włączyłem wyświetlacz, żeby sprawdzić godzinę. Jest 7.00, idealnie wstałem. Ale mi się nie chce iść do tej szkoły... Dobrze tylko, że jutro jest to całe święto i mam wolne! Wstałem z łóżka po czym wziąłem ubrania i plecak leżący w rogu pokoju. Zszedłem na dół po schodach i położyłem owe rzeczy na krzesło w jadalni. Przydałoby się ogarnąć - pomyślałem i udałem się do łazienki. Rodzice są już w pracy, bo dzisiaj poraz kolejny mieli zaczynać robotę wcześniej.




Timeskip



Gdy byłem już gotowy, wziąłem plecak na ramiona i wyszedłem z domu. Idąc prosto, odwróciłem się i spojrzałem na las - wolałbym teraz iść tam a nie do tej budy... Ale dobra, ważne że jutro jest wolne. - pomyślałem i kontynuowałem "podróż". Gdy wyszedłem ze swojej uliczki na drogę główną, zauważyłem że na chodniku nie ma prawie nikogo. To samo z ulicą, nie jeździ tam wiele samochodów.
Wyciągnąłem telefon, który przed wyjściem schowałem do kieszeni i zacząłem oglądać jakieś głupoty.

Niedługo później stanąłem przed budynkiem szkoły, na podwórku nie było też wielu uczniów. Wszedłem do środka i poszedłem do szatni. Zauważyłem tam Rosję, stał oparty o jedną z szafek.

A: Hej Rosja! - przywitałem się, wtedy mnie zauważył.

R: O, cześć Ameryka. Wiesz, że jutro wolne?

A: Wiem, nawet nie wiesz jak cieszę się z tego powodu!

R: Ta, ja też. To idziemy gdzieś po szkole?  Może na miasto? - zaproponował.

A: Pewnie, chodźmy! Możemy później jeszcze iść do mnie.

R: Mi pasuje. - odpowiedział, a później gadaliśmy o jakiś głupotach. Po kilkunastu minutach przerw nam dzwonek na lekcje.


*po lekcjach*



Pov. Rosja

Lekcje na reszcie dobiegły końca. Wyszedłem ze szkoły i czekałem przed nią na Amerykę. Zdecydowaliśmy, że pójdziemy dzisiaj do niego. Po kilku minutach spostrzegłem, że wychodzi z budynku. Wyglądał, jakby przez chwilę szukał mnie wzrokiem, jednak szybko mnie zauważył.

A: O, tu jesteś. Więc... Gdzie idziemy najpierw? - zapytał, po czym zaczęliśmy iść.

R: No nie wiem... Może po prostu chodźmy na miasto? Później możemy iść do ciebie, jeśli to nie problem.

A: Jasne, że nie problem! Może kupimy sobie lody na mieście?

R: Okej. Tak wogóle to... Skoro jutro jest dzień wolny to możemy... spędzić dzisiejszą resztę dnia razem...? - zapytałem łagodnie. Ojciec jedzie do Rzeszy i nie chcę być sam w domu, nudziłbym się.

A: Byłoby super! A więc postanowione, robimy przyjacielski wieczór!

R: Nazwa "przyjacielski wieczór" brzmi w cholerę dziwnie. - stwierdziłem.

A: Czemu? Mi się tam podoba. - zakończyliśmy tę dziwną dyskusję gdy stanęliśmy przed budką z lodami. Zamówiliśmy sobie lody świderki, obydwoje śmietankowe. Zapłaciliśmy za siebie i po chwili nam je podano. Nie chcąc siedzieć w tłocznym miejscu (było tu sporo osób) po prostu udaliśmy się w stronę parku. Jedząc, rozmawialiśmy podążając w upragnione miejsce. Przez chwilę wpatrywałem się w Amerykę, mówił teraz coś o nowej grze, którą jakiś czas temu sobie pobrał na kompa. Zauważyłem, że jego lód topi się i zaraz zacznie spływać po jego dłoni.

Nowe Życie [RusAme] Countryhumans AU storyWhere stories live. Discover now