23. Pojedziemy tam?

911 86 48
                                    



Koniec weekendu, poniedziałek.

Pov. Ameryka

Jest 7.20, dziesięć minut temu się obudziłem. Nadal leżę w łóżku, jednak za chwilę będę musiał zbierać się do szkoły... To nie sprawiedliwe, że weekendy tak szybko mijają. W końcu wstałem i  przeciągając się podszedłem w stronę szafy.
Otworzyłem ją i wyciągnąłem z niej czarne jeansy z dziurami oraz krótką, szarą bluzę. Na to jeszcze wiązana bransoletka, którą dostałem kiedyś od Kanady. Gdy ubrania miałem już przygotowane to otworzyłem drzwi i wyszedłem z pokoju. Zbiegłem na dół po schodach, w salonie siedziała już mama i szykowała się powoli do pracy.

A: Cześć mamo!

F: Dzień dobry, kochanie. Dzisiaj ja zawiozę cię do szkoły a chcę wyjechać trochę wcześniej, więc zbieraj się już.

A: Okej - odpowiedziałem i wszedłem do łazienki. Ściągnąłem wszystko co miałem na sobie i wszedłem pod prysznic, wcześniej jeszcze zakluczając drzwi z łazienki.








Gdy wyszedłem spod prysznica i przebrałem się w czyste ubrania, opuściłem łazienkę. Na stole stał już talerz z kanapkami, więc wziąłem jedną i zacząłem jeść. Po chwili Francja znowu weszła do salonu.

F: O, widzę że już jesz. Jeśli skończysz to sprawdź czy masz wszystko spakowane i jedziemy. - oznajmiła.

A: Jasne, sprawdzę. - odpowiedziałem i kontynuowałem jedzenie. Zjadłem szybko, tylko jedną kanapkę. Najchętniej nie jadłbym śniadania wcale, nie mam na nie nigdy ochoty, jednak rodzice by się wkurzyli że nie jem i będzie mi w słabo w szkole. Po zjedzeniu zajrzałem do plecaka czy mam wszystko, wydaje mi się że tak.

F: Ameryka, jesteś już gotowy?

A: Tak, mamo. Możemy jechać... - odpowiedziałem niechętnie. Dlaczego weekendy nie mogą być dłuższe...?
Wreszcie wziąłem plecak i wyszliśmy z domu. Wsiadłem do auta, droga do szkoły standardowo zajęła nam kilka krótkich minut. Gdy dotarliśmy pod budynek to wziąłem ponownie plecak na plecy i wyszedłem z auta.

F: Miłego dnia w szkole, Ameryko!

A: Dzięki mamo. Pa! - pożegnałem się i zacząłem iść w stronę budynku. Gdy byłem już w środku, to przebrałem na szybko buty i szedłem korytarzem prosto. Pierwsza lekcja to tak jak w poniedziałki niemiecki. Gdy byłem już pod salą, zauważyłem tam parę osób. Przywitałem się z nimi i usiadłem przy ścianie, obok Japonii.

J: Ohayo! Jak ci minął weekend? - zapytała.

A: Całkiem dobrze.

J: A tak wogóle to jak się czujesz po tym co zrobił ci Meksyk? Rosja serio cię obronił?

A: Czuję się już okej i tak, obronił mnie.

J: Ale czemu? Znacie się?

A: No... To mój kumpel. - odpowiedziałem, a dziewczyna zakrztusiła się powietrzem.

J: T-twój... Kumpel? On jest przecież agresy - - nie pozwoliłem jej dokończyć.

A: Przestań. Wszyscy tak mówią! Ale on na serio jest miły i troskliwy. Bardzo go polubiłem!

J: Okej, nie będę się wtrącać czy ostrzegać. Ale uważaj na siebie. On ma kilka osobowości. To, jaką pokazuje ci teraz może być jego bronią. Wykorzysta cię.

A: Coś sugerujesz? - chciałem już zakończyć tę rozmowę.

J: Nie, ja po prostu... Zmieńmy temat, dobra?

Nowe Życie [RusAme] Countryhumans AU storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz