42. Zakupy

1.1K 87 257
                                    






Pov. Rosja

Leżę z Ameryką na kanapie już sporo czasu. Jest 20.30, Ame właśnie siedzi na mnie okrakiem, oplatając swoje nogi wokół moich bioder. Jego twarz jest zatopiona w mojej szyi.
W końcu oderwał się od mojej skóry, zacząłem patrzeć w jego błyszczące, błękitne oczy. W tym samym czasie zaczęliśmy powoli zbliżać nasze twarze. Gdy byliśmy już zaledwie centymetr od siebie, szybko złączyłem nasze wargi. Ame owinął swoje ramiona wokół mojego karku, a ja błądziłem dłońmi po jego plecach.
Cieszyłem się coraz bardziej brutalnym pocałunkiem, nawet nie zauważając, że moje ręce zmierzają coraz niżej. Gdy spoczęły na pośladkach młodszego chłopaka, Ameryka wzdrygnął się, odrywając od pocałunku.

R: Przepraszam...

A: Nic się nie stało, po prostu nikt mnie wcześniej nie dotykał... W ten sposób. - mruknął z lekkim zawstydzeniem.

R: Już nie będę, jeśli ci się to nie podoba. - oznajmiłem, kładąc dłoń na policzku Amerykanina. Ten wtulił twarz w moją rękę, mając lekki rumieniec na twarzy.

A: Dziękuję, że mnie rozumiesz. - uśmiechnął się, a następnie szybko i krótko cmoknął mnie w usta. Przyznaję, że bardzo zadowolił mnie jego czyn.



Następnego dnia



Wczorajszy wieczór był wspaniały. Niestety, około 21.00 Ameryka musiał wrócić do domu, więc odprowadziłem go. Teraz jestem szkole, trwa nieciekawa lekcja chemii, oczywiście nie słucham tego, co mówi ta baba. Nie znoszę jej, reszty klasy też.
Od samego rana obmyślam plan, co zrobić z Chinami i jak go skrzywdzić za to, co zrobił Ame. Ameryka jest najlepszą osobą jaką znam i nie pozwolę na to, by ktokolwiek go krzywdził, a ten kto już to zrobił, musi ponieść karę.

Bardzo ucieszyłem się, gdy nudna lekcja dobiegła końca. Prędko opuściłem klasę, Ame zaczyna teraz lekcje, więc udałem się do szatni.
Na razie nie zamierzam robić niczego Chinom. Muszę obmyśleć plan, ale mniejsza, nie o tym teraz. Gdy trafiłem do dobrze znanej mi części szkoły, od razu w oczy wpadł mi Ameryka. Akurat stąd wychodzi, bo już się przebrał. Zaszedłem go od tyłu.

R: Cześć, Ami!

A: Wystraszyłeś mnie, Russ! Hejka.

R: Zaczynasz lekcje dopiero teraz, prawda?

A: Mhm... Wogóle, mam do ciebie sprawę. - powiedział od razu.

R: Jaką? - zapytałem.

A: Bo widzisz... Miałem jechać dzisiaj z rodzicami do galerii, ale wypadło im coś ważnego i muszą zostać w pracy dłużej. Kazali więc Kanadzie jechać ze mną autobusem do sąsiedniej miejscowości, ale on mówi że jest już umówiony ze znajomymi i nie zna się na pobliskich miejscowościach, bo mieszkamy tu niedługo. Więc może ty zechcesz pojechać ze mną?

R: Um, jasne! - odpowiedziałem z udawanym entuzjazmem. Boże, nienawidzę zakupów! Ale w sumie, z Ameryką może być to coś ciekawego.

A: Yay, dziękuję ci! Pasuje ci zaraz po szkole?

R: W porządku. Kończę lekcje o 14.25, a ty?

A: Hej, ja tak samo! Więc jesteśmy umówieni. Gdzie jest najbliższa galeria?

R: Jest w sąsiedniej miejscowości, ale wiesz, że tu jest pełno lasów. Droga przez las ciągnie się przez 36 kilometrów na wschód, jest tam parę przystanków.

A: O, to super! - ucieszył się.

R: A tak właściwie to co takiego chcesz kupić?

A: Jakieś ubrania na wakacje. Krótkie spodenki, długie spodnie, krótki rękaw, jakaś bluza chociaż mam ich wiele, jakiś dodatek typu bransoletka i...

Nowe Życie [RusAme] Countryhumans AU storyWhere stories live. Discover now