48. Wspólna kąpiel

1.3K 84 297
                                    





Piątkowe popołudnie.




Pov. Ameryka



Zjadłem właśnie obiad. Dzisiejszy dzień w szkole był naprawdę podobny do wczorajszego - uczniowie żałowali Chin, wszyscy rozmawiali o jego śmierci. W poniedziałek całą klasa idziemy na pogrzeb. Czuję się dziwnie... On był ześwirowanym zboczeńcem, moim oprawcą! Sądzę jednak, iż powinienem pójść na pogrzeb. Mimo wszystko...

Stoję przed szafą i ubieram się na wyjście z Rosją. Wybrałem ciemny t-shirt, krótkie jeansowe spodenki oraz jakieś drobne dodatki typu chustka na rękę. Wezmę jeszcze plecak wraz z pieniędźmi, ponieważ zamierzamy udać się do miejscowego marketu by kupić przekąski, czy też  słodycze.


Kiedy byłem gotowy, pożegnałem się z rodzicami i opuściłem dom. Maszerowałem pewnym krokiem przed siebie, rozglądając się po okolicy. Dzisiaj jest ładna pogoda. Nie świeci słońce, niebo pokrywają ciemne kłęby chmur.
Wygląda jakby zaraz miała wybuchnąć ulewa.
Jednakże powietrze jest ciepłe, chłodny wiatr dodaje ulgi. Włączyłem w telefonie pogodę. Pisze, że za jakąś godzinę ma być burza... Raczej zdążymy pójść z Rosją do marketu. Udamy się na koniec tej miejscowości, wcześniej byłem tam tylko samochodem, na zakupach jakieś dwa tygodnie temu z mamą.

Jakiś czas później dotarłem wreszcie pod dom mojego chłopaka. Zapukałem do drzwi, a ten w błyskawicznym tempie mi otworzył, trochę tak jakby czekał aż tylko zadzwonię na dzwonek.

R: Hejka, słońce! - przytulił mnie na powitanie.

A: Cześć Ruski. Idziemy od razu do tego marketu? - zapytałem.

R: Tak, chodźmy. - odparł. : - Wezmę tylko pieniądze. - dodał, znikając w głębi domu.
Szybko wrócił, wkładając portfel do kieszeni spodni.
Russ złapał mnie za rękę, wpatrując się we mnie z uśmiechem. : - Cieszy mnie, że spędzimy razem trochę czasu... - powiedział rozmarzony.

A: Ja też. A co kupimy w sklepie? - zapytałem.

R: Kupimy wszystko czego zapragniesz. - powiedział, głaszcząc mnie po główce. Czuję się czasami jak książę, dzięki Rosji.

Szliśmy powolnie chodnikiem, w innym kierunku niż zazwyczaj. Rozejrzałem się wokół. Okolica jest pusta.
Szumiące pod wpływem wiatru drzewa nadają dziwnego, nieco mrocznego klimatu.
Nagle zza lasów rozbiegł się głośny grzmot, sygnalizujący  nadejście burzy. Mam nadzieję że zdążymy przed deszczem. Zacząłem rozmyślać nad poniedziałkiem - jak wspominałem, będzie pogrzeb Chin.







Pov. Rosja



Idę właśnie do marketu, trzymając Amerykę za rękę. Delikatnie się rumienię, gdy na niego spoglądam. Jest taki słodki i niewinny...
Tylko trochę niepokoi mnie jego milczenie.

R: Ame, wszystko dobrze? - zapytałem wreszcie.

A: Jasne, dlaczego pytasz?

R: Bo jesteś bardzo cichy. - odpowiedziałem.

A: To nic takiego, zamyśliłem się. Zastanawia mnie czy zdążymy przed burzą dojść do domu.

R: Nie przejmuj się, w razie czego zadzwonię po ojca. Przyśpieszmy kroku, a z pewnością zdążymy. - uspokoiłem chłopaka, otrzymując w zamian słodziutki, nieśmiały uśmiech.
Kontynuowaliśmy spacer, idąc nieco szybciej.



___


Po piętnastu minutach dotarliśmy pod supermarket. Idąc tu komentowaliśmy losowe osoby spacerujące ulicą. Na parkingu nie ma wielu samochodów, cieszy mnie to bo nie będzie długich kolejek do kasy.

Nowe Życie [RusAme] Countryhumans AU storyWhere stories live. Discover now