39. Kim on jest dla mnie?

1K 89 335
                                    




Pov. Ameryka

Jest wieczór, około godziny dwudziestej. To był bardzo stresujący dzień, przez pobicie Łotwy. Być może jestem zbyt wrażliwy, bo sobie na to zasłużył, atakując mnie. Jednak ciężko mi było patrzeć, jak płacze z bólu, a Rosja uśmiecha się sprawiając mu cierpienie. Mam wrażenie, że to nie był normalny Russ... W każdym razie, jestem mu bardzo wdzięczny za pomoc, nie wiem co zrobiłby mi Łotwa. Czuję się trochę jak pizda, w końcu nie umiem sam się obronić, to takie żałosne... Jestem bardzo słaby fizycznie, do tego niski. Kto by się takiego wystraszył?
Nie to co Rosja, ma siły w cholerę, sam jego wzrost i sylwetka pokazują, że nie warto z nim zadzierać. Podziwiam go w pewien sposób.
Chyba położę się wcześniej spać, bo myśli zaprząta mi dzisiejsze zdarzenie. Boję się, że Łotwa lub jego rodzina zgłosi pobicie na policję. To może źle się skończyć dla Rosji, ze względu na jego wcześniejsze akcje i problemy z agresją. Oby nic mu za to nie groziło...

Nudziłem się sam w pokoju przez kolejną godzinę. W końcu jednak zdecydowałem, że pójdę pod prysznic, a gdy byłem gotowy do snu, położyłem się, prędko zasypiając.

Rano

Poczułem, jak ktoś mną potrząsa. Otworzyłem oczy, ziewając. Jak się po chwili okazało, to Kanada usiłuje mnie obudzić.

A: Uh... Co jest? - zapytałem, nadal półprzytomny.

K: Bracie, spóźnisz się do szkoły. Twoja pierwsza lekcja zaczyna się już za dwadzieścia minut. - powiedział z wręcz przerażającym spokojem.

A: Za ile?! - od razu się ożywiłem, wyskakując z łóżka. Nie czekając dłużej na reakcję brata, przerzuciłem plecak przez ramię i wyciągnąłem
z szafy losowe jeansy, oraz t-shirt. Zbiegłem na dół po schodach, pospiesznie wchodząc do łazienki. Odświeżyłem się, poczesałem i przebrałem, zajęło mi to jakieś dziesięć minut.
W kuchni Kanada robił kanapki.

K: Ame, zrobiłem ci drugie śniadanie do szkoły.

A: Dziękuję, Nada! Kochany jesteś! - uściskałem na szybko starszego brata, nie zdążyłbym już sam zrobić sobie śniadania. Schowałem jedzenie do plecaka. : - A tak wogóle to idziemy dzisiaj na tę samą godzinę? Nie przypominam sobie, abyś we wtorki miał lekcje na-

K: Nie, zaczynam lekcje za godzinę. Ale wychodzę wcześniej, by spotkać się z Meksykiem w parku i później razem przyjdziemy
na pierwszą lekcję. - oznajmił.

A: Okej, to ja już wychodzę. - powiedziałem.

K: A która godzina?

A: Za osiem minut będzie ósma! - spanikowałem, po czym pobiegłem założyć buty.

K: Czekaj, też pójdę, bo ja i Meksyk mieliśmy się zobaczyć właśnie o 8.00. - zabrał swój plecak i telefon, wbiegając za mną do przedpokoju. Niedbale włożył buty nawet ich nie wiążąc, wyszliśmy z domu i zamknęliśmy drzwi na klucz.

A: Wiesz co... Ja pobiegnę, ty sobie idź powoli skoro masz czas. Bye!

K: Cześć! Jeśli ktoś ci dzisiaj dokuczy, nie ręczę za siebie! - zawołał.

Małe ostrzeżenie; ten fragment zawiera ship Canmex, jeśli nie lubisz to przewiń.

Pov. Kanada

Pożegnałem przed chwilą Amerykę. Meksyk mówił mi wczoraj, że ochronił go rano przed jakąś klasową "bandą". Zaczynam poważnie się martwić o Ame, to mój słodki braciszek i nie pozwolę, by ktoś mu dokuczał, a co najgorsze - grzebał w plecaku, czy bił. Naprawdę nie wiem co zrobię, jeśli osobiście zobaczę, że klasa go zaczepia.
Nim zauważyłem, stałem przed parkiem. Spojrzałem na telefon - jest 8.02, mam nadzieję, że Ameryka zdążył na lekcję. Wszedłem przez bramę, rozglądając się po parku. Wsunąłem wystające włosy pod czapkę, w pewnej chwili zobaczyłem mojego chłopaka, siedzi na ławce.

Nowe Życie [RusAme] Countryhumans AU storyWhere stories live. Discover now