31.

2.9K 48 6
                                    

Postanowiłam w drodze wstąpić jeszcze do sklepu. Zrobiłam zakupy na kilka dni i wzięłam jeszcze wino, no co, Grahams w promocji rzadko się zdarza... W drodze do domu rozmyślałam nad wszystkim, w ciągu roku tyle się wydarzyło. Widziałam śmierć, łóżka szpitalne, odkryłam smak przyjemności, dostałam staż w firmie Gallimard, zwiedziłam dokładniej Francję, przeżyłam najcudowniejszego Sylwestra, a co najważniejsze.. Poznałam miłość życia, którą okazał się mój szef. Mogłam się nadal bronić ale czemu, mam prawo do szczęścia. W ciągu tego roku zmieniło się wszystko, dużo się nauczyłam. Im bliżej domu byłam, tym więcej myśli przechodziło mi przez głowę. Bałam się, że nie nadążę za tym wszystkim, że coś pójdzie nie tak, że może nie będę wystarczająco odpowiedzialna. 

W życiu zawsze musiałam zgrywać taką silną kobietę. Ludzie postrzegali mnie jako odważną, pewną siebie, wiecznie uśmiechniętą dziewczynę. Wielokrotnie nie dawałam sobie rady, chowałam głowę w piasek zamiast pokonywać problemy i przekraczać bezpieczne granice. Śmierć dziadków, egzaminy, brak wsparcia najbliższych i brak miłości. Tylko rodzice prawdziwie mnie wspierali i to dzięki nim odważyłam się zrobić krok w stronę lepszej przyszłości, mojej przyszłości. Jako nastolatka zaczęłam ćwiczyć, nie chodziłam na imprezy, wolałam czytać książkę. Niejednokrotnie obrywałam za to od przyjaciół. Gdy już zgodziłam się wychodzić, zazwyczaj mało się udzielałam, czułam się trochę obca, jakby rozmowy innych mnie dziwiły, martwiły, niekiedy żenowały. Poznałam Chrisa, zauroczyłam się, byłam zamknięta, odważyłam się zaryzykować ale zawiódł moje serce. Znów zamknęłam się w sobie. Czas egzaminów na studia był dla mnie najbardziej stresujący. Kiedy przyszedł do mnie list z dobrą wiadomością zgodziłam się nawet iść na imprezę, ostatnią przed moim wyjazdem do Paryża. Nie miałam silnych więzi w Nicei żeby tam studiować. Pierwszy rok na uniwersytecie był bardzo intensywny. Nowe znajomości, Jacob, Chloe, nowe otoczenie. Zadziwiające jest to jak szybko zaadaptowałam się w Paryżu, jak szybko poczułam silną więź z Chloe. 

No i staż. Alex Guerlain. Poznałam kogoś kto nie boi się przyznać do błędu, do tęsknoty. Kogoś, kto wie że nie ma ideałów, ale dla którego takim ideałem mogę być. Kogoś, dla kogo największym lękiem jest utrata mnie, z wzajemnością. Kogoś kto całkowicie mi zaufał i sprawił, że ja także całkowicie obdarzyłam go zaufaniem. Kogoś, kto codziennie mówi mi kocham Cię nie dlatego że tak trzeba, ale dlatego, że naprawdę ma to na myśli, który mówi to z serca. Budząc się przy takiej osobie jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie, widząc jak śpi, jak mnie przytula, jak nie wstydzi się okazać uczuć przy kolegach, w pracy, w mieście bo wie że otacza uczuciem swój mały ale największy skarb. I nawet, gdy zdarza się dzień, że tego nie ma, gorszy dzień, to On nie traci tej opinii. Mężczyźni martwią się, jak nas uszczęśliwiać, dużo rzeczy przyjmują do siebie, a w ogóle tragedia, gdy taki mężczyzna nie wie kiedy jest kłótnia a kiedy kobieta ma tylko humorek przez trudny dzień. Zadziwiająca jest dla mnie niewiedza wielu mężczyzn o tym, że kobieta pragnie tylko miłości, rozmów, starań i obecności. Nie prezentów, nie szpanu, nie pieniędzy. Mogę śmiało stwierdzić fakt, że Pan Guerlain jest dla mnie ideałem, któremu lubię dokuczać. 

Podczas jazdy samochodem zawsze myślę o wszystkim, ja w ogóle za dużo myślę. Zanim się obejrzałam ujrzałam dom Alexa, nasz dom. Wzięłam zakupy, wino i udałam się do środka. 




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział krótki, lecz zbyt bardzo kolidowałby z dalszą treścią, która nie jest już tak delikatna (?) jak ta. :) 

Sinful LoveWhere stories live. Discover now