36.

2.9K 59 15
                                    

Trzeci dzień wakacji zaczęliśmy bardzo spokojnie, bez szaleństw, bez pośpiechu, nikomu nie śpieczyło się by wstać z łóżka. O godzinie 9:00  końcu postanowiłam wstać co nie spodobało się Alexowi, który stwierdził że teraz mu zimno, spojrzałam na okno, temperatura na zewnątrz to co najmniej 30 stopni, pokręciłam głową z delikatnym uśmiechem. Postanowiłam ubrać zwiewną łososiową sukienką przed kolano, włosy splotłam w grubego warkocza, nie udało mi się zapanować nad moimi baby hair, które lekko się kręciły,  ale przynajmniej to dodaje mi uroku. Po porannej toalecie zeszłam na dół do kuchni, nalałam sobie wody i szybko wypiłam, po wczorajszych jękach miałam saharę w gardle. 

-Cześć, nie śpisz już?- podskoczyłam widząc Jorga wchodzącego zaspanym krokiem do kuchni. 

-Hej hej, nie.. obudziłam się dwie godziny temu. Gdzie są wszyscy? Co dziś robimy?- W moim podbrzuszu tworzył się lekki niepokój. 

-Wiesz.. Dziś chyba będziecie musieli wyjść we dwoje..- posłałam pytający wzrok, już miałam się odezwać, jednak Jorge wyprzedził mnie- Chloe źle się czuje, musi zostać dziśw łóżku a Anna z tego co wiem przechodzi potworną migrenę, ja i Collin zaopiekujemy się nimi, nie chodź do nich, śpią jak zabite. Spędźcie ten dzień we dwoje- uśmiechnął się

-Uh.. To okropne, tak źle się złożyło.. czy to nie będzie nie fair gdy my gdzieś pójdziemy?

-Nie nie nie! Anna i Chloe same mówiły że mam ci kazać iść.- odpowiedział z prędkością światła. 

- No... Dobrze.. nie obiecuję, że gdzieś wyjdziemy bo mam pustkę w głowie ale porozmawiam z Guerlainem.- wymusiłam lekki uśmiech. 

Jorge wziął coś z lodówki i zmył się z prędkością światła. Przygotowałam więc śniadanie dla mnie i Alexa. Ułożyłam wszystko na stole i podreptałam do góry w przekonaniu że już się ubrał. Gdy weszłam do sypialni Guerlain spał albo udawał, pora komuś dokuczyć. Weszłam na niego okrakiem i zaczęłam łaskotać, szybko się obudził. Nasza wojna trwała dobre dwie minuty. W końcu po usłyszeniu słowa śniadanie ożywił się i wstał. 

-Anna i Chloe źle się czują, rozmawiałam z Jorgem, każą nam iść gdzieś we dwoje. Nie wiem co ich tak wzięło na jakieś chorowanie- powiedziałam ze smutkiem pomieszanym z wyrzutami. 

-O kurcze, to źle- zmartwił się- Nie martw się o nich księżniczko, z nimi wszystko będzie dobrze. Co byś chciała dziś robić?- zapytał z uśmiechem

Zeszliśmy na dół Alex jak gentelman odsunął mi krzesło i sam usiadł na przeciwko wpatrując sięwe mnie. 

-Nie mam pomysłu, możemy nawet obejrzeć mecz, na pewno gra jakaś włoska liga- zaproponowałam. 

-W takim razie- spojrzał mi głęboko w oczy, nie wiem czemu moje tętno przyśpieszyło tak bardzo..- udamy się w pewne miejsce. 

-Jakie miejsce?- byłam ciekawa

-To niespodzianka- uśmiechnął się- na pewno Ci się spodoba, pojedziemy po południu, do tego czasu możesz zrobić sobie jakiś relaks. Ja pojadę do sklepu, trzeba zrobić jakieś zapasy, Collin wyżera produkty jak odkurzacz..- zaśmiałam się z jego banalnego aczkolwiek śmiesznego porównania kolegi. 

Jak powiedział tak też zrobił. Udał się do sklepu a ja zrobiłam sobie domowe a właściwie wakacyjne spa. Po godzinie Alexa nadal nie było co było dziwne, sklep nie jest daleko. Postanowiłam jednak o tym nie myśleć, niestety nie dało się po kolejnej godzinie. Z niepokojem udałam się przed domek i skierowałam się w stronę leżaków w bikini. Posmarowałam ciało kremem ochronnym i postanowiłam się poopalać. Coś jednak nie dawało mi spokoju, słońce prażyło mocno. Ściągnęłam strój leżąc całkowicie nago. Po jakimś czasie przewróciłam się na plecy, nie piekły co bardzo mnie cieszyło. Tak minęły mi kolejne minuty. Czułam się poniekąd zrelaksowana.  

-Bożeee Lacroix- zawarczał mój kochany szef- Życie Ci kurwa nie miłe!?- Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego wyzywającym wzrokiem.- Jeszcze kurwa pyskuje!

-Przecież się nie odezwałam jeszcze...

-Spojrzeniem pyskujesz kobieto!- Jego źrenice były ciemne a wybrzuszenie w spodenkach bardzo mi się podobało. 

-Kupiłeś mi coś słodkiego?- zapytałam niewinnie

-UBIERAJ SIĘ- panikował, a przecież Chloe i Anna były chore, spały. Postanowiłam się jednak ubrać i podążyłam za Alexem do środka pomóc mu  rozpakowaniu zakupów a także zaspokoić ciekawość. Znalazłam lody ale zabrano mi je i schowano mówiąc, że są na później. Życie jest niesprawiedliwe. 

Zaczęliśmy szykowanie do naszego wyjścia. Poszłam pod prysznic, włosy zakręciłam, ubrałam białą zwiewną sukienkę z koronki. Alex także wyglądał nieco bardziej elegancko. Opuściliśmy dom i udaliśmy się do samochodu. Dwie godziny później zaparkowaliśmy nad mogło by się wydawać morzem Adriatyckim, jednak nie było to możliwe, z sekundy na sekundę jednak przypominałam sobie że jest to Morze Tyrreńskie. Spojrzałam na Alexa, który otworzył mi drzwi wykorzystując moje zastanowienie. Podziękowałam uśmiechem, złapał moją dłoń, weszliśmy na jakiś most. 

Poczekaj tutaj- pocałował moją dłoń i uśmiechnął się widziałam jak kieruje się do starszego, sympatycznie wyglądającego Pana. Pogadali chwilkę, Alex dostał coś do ręki i z uśmiechem się pożegnali. Udawałam że nie patrzyłam w ich stronę wbijając wzrok w okoliczne statki, łódki i jachty- Madame- wyciagnął rękę, chwyciłam go wokół łokcia i kierował z uśmiechem bliżej morza.- Nie jest to Titanic ale powinien Ci się spodobać- mówiąc to jego wzrok powędrował na duży bielutki jacht, zaparło mi dech w piersi. 

-Alex.. Nie wiem nawet co powiedzieć, ja...

- Nie mów nic kochanie, moim obowiązkiem jest Cię uszczęśliwiać. I czy to będzie wino, kocyk, ,żelki, tuli, przytulenie, wysłuchanie czy jacht, to bez różnicy, jesteś warta wszystkiego co najlepsze- Próbowałam się nie rozpłakać. 

Weszliśmy na jacht, był tam już ten sam pan z siwymi włosami, sterował. Przywitaliśmy się z nim. 

-Panno Lacroix- spojrzałam na niego w skowronkach, przyciągnął mnie do siebie bliżej- kierunek Sardynia.


Sinful LoveWhere stories live. Discover now