Rozdział 17

163 21 74
                                    

Nie Huaisang wybiegł z pokoju przyjaciela karcąc się, że w ogóle tu przyszedł. Jednak po chwili stwierdził, że się opłacało, nawet jeżeli na końcu obróciło to się przeciwko niemu. Ponieważ gdyby go tu nie było nie potwierdziłby swoich uczuć. Teraz przynajmniej był pewny co mu dolega.

Gdy był już wystarczająco daleko od pokoju, usłyszał nerwowy głos uczniów, idących znad przeciwka. Tak  bardzo zdenerwował się, że Xuanyu odkryje prawdę, że zapomniał o tym gdzie jest. Schował się więc za rogiem, cicho nasłuchując rozmowy.

- LiangFeng-Zunie wszystko w porządku?

- Tak, możecie odejść. - odrzekł miłym tonem.

Chłopak słysząc, że to Jin Guangyao, postanowił ostrożnie się wychylić, aby sprawdzić co się stało. Przeraził się, gdy zobaczył na czole Trzeciego Brata, dwie rany z których sączyła się krew.

Zrozumiał wtedy, dlaczego słyszał krzyk swojego brata, oraz dźwięk szabli. Nie Mingjue był niezwykle wzburzony, gdy wychodził. Mimo to chłopak nie wierzył, aby sama ta sytuacja mogła spowodować, że Jin Guangyao był teraz ranny. Coś tu się nie zgadzało. Twarz LiangFeng-Zuna również była inna. Gdy tylko uczniowie odeszli, stał się on niezwykle ponury. Huaisang był świetnym obserwatorem, ale ten wyraz twarzy widział poraz pierwszy.

Kiedy Jin Guangyao go minął, powoli wyszedł na powietrze. Usłyszał przy głównej bramie głos ZeWu-Juna, wyglądało na to, że rozmawiał z ChiFeng-Zunem. Chciał się czegoś dowiedzieć, ale byli zbyt cicho. Chłopak uznał, że nie ma co zwlekać i udał się z powrotem do Qinghe, aby nie natknąć się na swojego brata.

W drodze powrotnej myślał nad wszystkim co się wydarzyło. Mimo to jego myśli wciąż zaprzątało to co nie powinno. Czyli wydarzenia z  pokoju. Wciąż nie pogodził się z nową sytuacją, że jest obcinaczem rękawów. Chociaż czy była ona aż taka nowa?

W końcu jak ktoś nie jest obcinaczem rękawów to się nim od tak nie stanie? Huaisangowi nikt nigdy się nie podobał, więc ciężko mu było to wcześniej zweryfikować. Rzeczywiście często patrzył na innych uczniów, ale to była bardziej jego rozrywka, podczas męczących wykładów starego wapniaka.

Ładna linia kręgosłupa brata Weia, długie rzęsy Lan Zhana... - przypominał sobie cicho. - Nikt normalny by tak nie pomyślał, a co dopiero powiedział!

Chłopak schował twarz w dłoniach z zażenowania. Ciężko było mu zaakceptować myśl, że zakochał się w młodszym bracie LiangFeng-Zuna. Najbardziej bał się tego, że chłopiec już go przejrzał. W końcu widział jak się zachowywał i nawet o to zapytał.

Mogłem zaprzeczyć! - kopnął w kamień leżący na drodze.

Nie chciał wyjawiać Mo Xuanyu, że go kocha. Wciąż miał nadzieje, że z czasem to przejdzie, mimo iż był świadomy, że tak się nie stanie. Logicznym było, że prędzej, czy później samo to wyjdzie, ale chciał poczekać aż sytuacja się trochę uspokoji. Chłopiec przestanie martwić się o Xue Yanga, a on pogodzi się z swoją niedorzeczną  miłością. Nie miał zamiaru dokładać problemów, gdyż mieli ich wystarczająco dużo.

Zresztą co z tego, że go kocham, skoro on nie kocha mnie? - chłopak czuł, że zaraz zacznie płakać.

Starał się o tym nie myśleć, mimo że od początku zdawał sobie z tego sprawę. On i Xuanyu są przyjaciółmi i nikim więcej. Nie pojmował dlaczego słowo "przyjaźń" sprawia okropny ból jego duszy.

Nie rozumiał sam siebie. Cieszył się gdy uczeń mówił, że jest jego najlepszym przyjacielem. Mimo to teraz już sam nie wiedział. Potrzebował kogoś kto by mu poradził. Zazwyczaj wtedy zwierzał się chłopcu, jednak jak miałby coś takiego powiedzieć? Na swojego starszego brata nie miał co liczyć. Dla ChiFeng-Zuna najważniejsza była Baxia - szabla z duszą.

Przyjaciel - Nie Huaisang x Mo XuanyuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora