Rozdział 28

140 22 60
                                    

Od ostatniej sytuacji minęło parę dni. Xuanyu próbował zachowywać się normalnie, jednak będąc szczerym, nie potrafił. Był zaledwie nastolatkiem, który niedawno został pocałowany przez najlepszego przyjaciela. Można więc uznać, że była to dosyć nietypowa sytuacja.

N-n-nie! To się nie powinno się wydarzyć! - odrzucił wszystkie sprawy którymi się zajmował.

Uczeń starał się skupić na ważniejszych rzeczach, ale za każdym razem do jego głowy wkradało się tamto wydarzenie.

Gdybym nie powiedział, że nie chcę się przyjaźnić, nic by się nie stało. - rozważał z żalem do siebie. - Albo gdybym po prostu się odsunął. Dlaczego tego nie zrobiłem?

Uczucia które z nim były od tamtej sytuacji były tak dziwne, że nie wiedział co ma o tym myśleć. Był zły na siebie, ponieważ zdawał sobie sprawę, że nieświadomie cały czas dawał nadzieje przyjacielowi. Do tej pory myślał, że kocha Nie Huaisanga, jako najlepszego przyjaciela i rodzinę. Lecz po tamtym pocałunku, czuł, że to jest coś bardziej skomplikowanego.

A-a co jeśli ja chciałem by mnie pocałował?! - przeraził się. - N-n-nie, to niemożliwe bym był tak bezwstydny!

Fala nagłego gorąca uderzyła w jego policzki, przez co jeszcze bardziej się przestraszył. Bał się, ponieważ czuł, że wszystko wychodzi spod jego kontroli. Czasem miał wrażenie jakby kierowała nim zupełnie inna osoba. To nie tak, że próbował się oszukać. Mo Xuanyu po prostu nie potrafił zrozumieć siebie i swoich czynów.

Proszę, nie chcę aby w ten sposób on kochał mnie ani ja jego! - błagał w myślach.

Gdyby jego prośba została wysłuchana, ich relacja mogło by wyglądać jak przyjaźń pomiędzy LiangFeng-Zunem a ZeWu-Junem. Pomagaliby sobie i żyli szczęśliwie a jednocześnie inne sekty nie patrzyłyby się krzywo. Niestety tak nie mogło być, ponieważ istniał jeden problem.

Nie chcę się z nim przyjaźnić! - krzyczał wewnętrznie.

To zdanie ciągle było w jego sercu. Pragnienie czegoś więcej niż zwykłej przyjaźni kiełkowała w nim od dawna, jednak dopiero niedawno był w stanie to wyznać przed Huaisangiem i samym sobą.

W takim razie czego ja tak naprawdę oczekuję? - zrozpaczony postanowił wyjść do ogrodu.

Piwonie jeszcze nie kwitły, lecz w Wieży Złotego Karpia było zielono. Mo Xuanyu uznał, że musi się uspokoić i odwrócić swoją uwagę. Nie chciał by jego starszy brat coś zauważył, ponieważ wtedy nalegał by powiedział co się stało, a uczeń chciał spełnić prośbę ojca.

Gdy tylko otworzył drzwi swojego pokoju, nagle się z kimś zderzył.

- Xue Yang? - zapytał zaskoczy.

- Co jesteś taki zaskoczony? - odparł lekko prychając. - Zagaduję, że to nie mnie wolałbyś widzieć, czyż nie?

Jego głos pełen ironii trochę martwił chłopca. Zresztą nie tylko to ostatnio niepokoiło go w Xue Yangu.

- Oczywiście, że się cieszę, że ciebie widzę. - wytłumaczył szybko. - Ale po prostu nie spodziewałem się, że zobaczę cię dzisiaj po raz ósmy.

- Dziewiąty. - poprawił go.

Xuanyu zmarszczył delikatnie brwi i zamyślony zaczął przeliczać na palcach dotychczasowe spotkania.

- Nie umiesz liczyć. - odrzekł starszy, po czym klepnął go w głowę.

- Naprawdę? - spojrzał na niego zaciekawiony. - Cały czas wychodzi mi, że spotkaliśmy się osiem razy.

Przyjaciel - Nie Huaisang x Mo XuanyuWhere stories live. Discover now