Rozdział 35

102 18 29
                                    

Dzień dobry,
Już nigdy nie napiszę, że chcę żeby rozdział był szybciej, ponieważ wtedy to nie wychodzi. Życzę wesołych świąt i najlepszych fanfików, gdyż osobiście mi tego brakuję. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, chociaż nie wiem, czy mogę o to prosić.

- Jesteś pewny, że nie narobię ci kłopotów? - zapytał niepewnie chłopak.

- Jestem pewny. - zaśmiał się, słysząc to pytanie po raz kolejny.

Ledwo przekroczyli próg tylnej bramy Wieży Złotego Karpia, gdy Nie Huaisang zaczął ukazywać, że ten pomysł budzi jego wątpliwości. Xuanyu z każdym takim pytaniem zapewniał z uśmiechem na twarzy, że nie musi się niczego obawiać.

- Zaufaj mi, nic cię tutaj nie zje. - oznajmił żartobliwie.

- Naprawdę się martwię, że ktoś nas zauważy. - odrzekł poważnie.

- A ja wciąż cię zapewniam, że nie musisz się bać. Nawet jeśli ktoś nas przyłapie, to co się stanie? Myślisz, że uczniowie Wieży Złotego Karpia, gdy tylko zachodzi słońce, wychodzą by szukać swoich ofiar? - wciąż się śmiejąc, chwycił jego rękę.

- Kto wie? Jakby się nad tym dobrze zastanowić, Xue Yang byłby do tego zdolny. - pozwolił się ciągnąć przez ogród. - Masz chłodne dłonie. Zimno ci?

- Nie, jest lato. - odrzekł, nie zwalniając kroku. - Zawsze takie się robią, gdy czymś się zestresuję. Jednak bracie Nie nigdy nie trzymałeś dłoni Xue Yanga. Jego ręce są zimniejsze niż lód.

- Równie zimny, co jego wzrok. - odrzekł wzdrygając się.

W swoim życiu tylko raz widział tego chłopaka. Najbardziej w jego pamięci zapadł jego morderczy wzrok.

- Xue Yang jest troszkę przerażający tylko wtedy, gdy jest zły. Kiedy jest w dobrym humorze, potrafi być naprawdę miły.

Nie Huaisang nic nie odpowiedział. Rozumiał dlaczego chłopiec tak uważał.

Xue Yang, gdy był zły, posiadał spojrzenie, które mogło zamrozić. Jednak nawet, gdy nie miał powodów by nienawidzić danej osoby, patrzył się na nią jak na zwykłego śmiecia.

Z kolei kiedy kierował swe oczy ku Mo Xuanyu, jego wzrok stawał się ciepły i czuły. Wyglądało to tak jakby uczeń roztapiał cały chłód zawarty w jego spojrzeniu. Nawet Nie Huaisang to zauważył!

To nie był wzrok mordercy. - zadumał się.

- Wujku Mo! - zawołał Jin Ling i mocno wtulił się w szaty starszego.

- A-Ling, dlaczego jeszcze nie śpisz? - zapytał przyciszonym głosem.

- Jak miałbym spokojnie spać, wiedząc, że ciebie tu nie ma? Poza tym wcale nie jest tak późno. - spojrzał się na niego ciemnymi oczyma.

- Latem jest dłużej jasno, dlatego wydaje ci się, że nie jest tak późno.

- Jak raz później pójdę spać to się nic nie stanie. Dodatkowo ktoś powinien mieć na uwadze uczniów, jeśli przyprowadziłeś tutaj swojego... przyjaciela.

Jin Ling nie był pewny, jakiego terminu powinien użyć. Dlatego postanowił, że będzie mówił o nim jak o przyjacielu jego najmłodszego wujka. Zawsze uważnie obserwował każdy ruch młodego lidera sekty. Nie życzył im źle, ale chciał tylko szczęścia dla swojego wuja.

- Nie musisz się martwić. Jeśli jakiś uczeń nas zobaczy to sobie z tym poradzimy. - odrzekł tonem pełnym wdzięczności.

Jin Ling długo nie czekając objął szyję Xuanyu, po czym spojrzał się jeszcze raz na stojącego nieopodal Nie Huaisanga.

Przyjaciel - Nie Huaisang x Mo XuanyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz