Rozdział 1

471 41 23
                                    

- Bracie-westchnął - Nie możesz mi dzisiaj odpuścić?

Słońce świeciło dość mocno. Był to koniec wiosny, więc nie można się dziwić. Nie Mingjue nie mogąc patrzeć na słabą kultywację swojego brata, postanowił samemu zająć się jego treningiem.

- Huaisang! Stoisz tu zaledwie 15 minut! - krzyknął wysoko zirytowany zachowaniem brata.

- Kiedy ja już nie mogę. - powiedział odkładając swoją szable na ziemi.

- Nawet mnie nie denerwuj! Natychmiast wracaj do treningu!

Nie Huaisang od dawna unikał treningów. Zawsze znalazł sobie wymówkę. Mimo iż wszyscy uważali go za nieudacznika, Nie Huaisang nie był głupi. Doskonale wiedział, że czym jego kultywacja będzie większa tym szybciej umrze. Ponieważ w grę wchodziło jego życie wymyślanie nowych wymówek stało się jego "sportem ekstremalnym".

- Nie mogę wrócić do tego jutro? Dzisiaj tak mocno świeci słońce.

- Nie! Nie możesz!Jutro muszę jechać do Wieży Złotego Karpia, więc nie będę miał jak cię przypilnować.

- Wrócę do tego kiedyś.

- Dobra. Jak nie chcesz ćwiczyć to jutro za mnie pojedź do Meng Yao. - oznajmił wychodząc.

Chłopak ledwo usłyszał co brat powiedział, ale za bardzo się tym nie przejął. Zazwyczaj brat groził mu spaleniem wszystkich wachlarzy lub innych wartościowych rzeczy. Po za tym nie traktował tego jak kare, ponieważ lubił lidera sekty Jin. Natomiast wiedział, że Chifeng - Zun irytował się za każdym razem gdy widział twarz swojego zaprzysiężonego brata.

Nazajutrz Nie Huiasang wyruszył do Wieży Złotego Karpia tak jak kazał jego brat. Jeszcze nigdy nie był w Lanling, dlatego nawet się cieszył. Miał mu przekazać pewien przedmiot. Nie wiedział czym on jest, ale nie chciał się dopytywać. Dostał jedynie informacje, że jest to ważny przedmiot, dlatego ma go nie zniszczyć.

Kiedy w końcu zobaczył Wieże Złotego Karpia jego radość była nieopisana. W końcu odległość pomiędzy Qinghe a Lanling była całkiem spora. Jednak jego radość nie trwała zbyt długo, ponieważ zobaczył on nie kończące się schody.

Już rozumiem, dlaczego jest to moją karą. - pomyślał zrozpaczony i zaczął wspinaczkę.

Po pokonaniu wszystkich schodów pozostała tylko jedna czynność - znaleźć Jina Guangyao. Wystarczyło, przecież zapytać jakiegoś ucznia.

Nie musiał czekać zbyt długo, ponieważ wbiegło w niego dziecko. Mogło mieć około 5 lat. Było ono ubrane w uniform Lanling, więc na pierwszy rzut oka widać było, że przynależało do tej sekty.

Zaskoczony Nie Huaisang przytrzymał go jedną wolną ręką, żeby się nie przewrócił. Jednak nie było to łatwe trzymając w drugiej cenny przedmiot.

- A-Ling! Mówiłem ci, żebyś tak szybko nie biegał. - wołał za nim załamany uczeń.

Był to 15 letni chłopiec również ubrany w strój Lanling Jin. Włosy miał związane w coś pomiędzy kokiem a kucykiem. Na twarzy miał wypisane jasno, że od nie dawna zajmuje się chłopcem.

- Bardzo przepraszam. - zaczął zakłopotany. - Bardzo panicza przepraszam. To moja wina. Ja tylko..- nie dokończył niestety bo z tego całego stresu wszystko mu się poplątało

- Spokojnie.- zaczął uspokajać go starszy.- Naprawdę nie ma się czym przejmować. To również moja wina. Jeżeli mógłbyś mi pokazać, gdzie znajduję się LiangFeng-Zun, to byłbym naprawdę ci wdzięczny.

- Oczywiście.- odrzekł uradowany po czym się uśmiechnął.

Patrząc na jego szczery uśmiech Huaisang poczuł, że każda emocja którą przez te kilka chwil zobaczył były całkowicie szczera.

- Wujku Mo, czy ja też mogę zaprowadzić panicza Nie do wujka Jin? - zapytał się Jin Ling.

- Tak, tylko proszę nie biegaj już. - odrzekł biorąc dziecko za rękę

Jin Gungyao obecnie przebywał w ogrodzie. Zaskoczony widokiem młodszego brata Nie Mingjue spytał:

- Huaisang? Nie spodziewałem się, że mnie odwiedzisz. Coś stało się Najstarszemu Bratu? - spytał z obawą.

- Nie. Z bratem wszystko w porządku. Przybyłem do Wieży Złotego Karpia aby przekazać ci pewien przedmiot. - oznajmił podając wymieniony wcześniej przedmiot.- Początkowo brat miał osobiście przyjechać, ale potem postanowił, że stanie się to moją karą.

- Droga z Qinghe do Lanling jest długa. Pewnie jesteś zmęczony.

- Troszeczkę - odpowiedział mimo iż w rzeczywistości czuł się jakby przebiegł maraton.

- Xunayu, zaprowadź panicza Nie do jednego z pokojów gościnnych. - zwrócił się do chłopca.

Mo Xuanyu od dłuższego czasu siedział wraz z Jin Lingiem na trawie pokazując jak złożyć motylka z origami. Słysząc swoje imię od razu wstał chcąc wykonać polecenie swojego starszego brata.

- Ale wujek Mo jeszcze nie dokończył składać motylka! - zaprotestował stanowcza Jin Ling.

- A - Ling, później wrócę i dokończymy wspólnie składać motylka. Do tego czasu pobądź z wujkiem Guangyao.

Jin Ling tylko lekko kiwnął głową na znak zgody i powędrował w stronę Jin Gunagyao.

W czasie kiedy Xuanyu prowadził do pokoju gościnnego, Nie Huaisang chciał spytać się o coś co zastanawiało go od czasu kiedy przybył. Już Xuanyu miał odchodzić kiedy Huaisang wreście zebrał się w sobie:

- Przepraszam - zaczął - Jeżeli oczywiście wolno mi spytać. Kim jest dla ciebie Jin Guangyao?

- Jestem młodszym bratem Jina Guangyao. - Mo Xuanyu   odpowiedział smutniejąc po chwili. - Właściwie to czasami uważam, że nie zasługuję na bycie jego bratem.

- Paniczu Mo, dlaczego tak uważasz? - zapytał zmartwiony, że zmartwił chłopca.

- Jestem w sekcie Jin od około roku a ja nadal umiem nie za wiele. Przynoszę tylko wstyd mojemu bratu. - powiedział bliski płaczu

-  Paniczu Mo proszę nie płacz. Ja również nie jestem dobry w kultywacji. - zaczął go pocieszać- Brat ciągle na mnie krzyczy i mówi, że jestem nieudacznikiem. Jeżeli chcesz to razem na pewno rozwiążemy twój problem.

 Co ja mówię?! Ja nawet swoich problemów nie potrafię rozwiązać? - pomyślał 

Chłopiec spojrzał na niego jak by spotkał swojego wybawcę. Czyżby ktoś właśnie zrozumiał jego odwieczny problem?

- Naprawdę bardzo dziękuję. - powiedział, obejmując go ze szczęścia.

Huiasang nie spodziewał się takiego wybuchu radości. Jednak  po chwili uśmiechnął się sam do siebie. Uświadomił sobie, że być może zyskał wspaniałego przyjaciela, o którego nawet nie prosił.

Przyjaciel - Nie Huaisang x Mo XuanyuWhere stories live. Discover now