Rozdział 11

196 27 59
                                    

Gdy zjedli kontynuowali zwiedzanie miasta. Po jakimś czasie zauważyli, że robi się już ciemno. Zapomnieli, że jesienią dzień robi się coraz krótszy.

- Powinniśmy poszukać miejsca, gdzie moglibyśmy przenocować. - zauważył Huaisang.

- To prawda. Niedługo będzie ciemno a nie wiadomo ile będziemy szukać. - przytaknął Xuanyu.

I takim sposobem zaczęły się wielkie poszukiwania. Okazało się, że szukanie noclegu jest trudniejsze niż myśleli. Z czasem przestali liczyć do, której z kolei gospody wchodzą.

- Przepraszam, ale czy moglibyśmy tu przenocować? - zapytał uprzejmie piętnastolatek.

- Przykro nam, ale nie mamy już wolnych pokoi.

Chłopiec spuścił głowę smutny. Wędrowali tak już dobre dwie godziny. Bolały ich nogi i byli zmęczeni całym dniem. Wyszli i zauważyli, że zrobiło się całkiem ciemno. Na szczęście w wielu domach paliło się jeszcze światło, więc mieli w miarę oświetloną drogę.

- A-Ling, jesteś zmęczony? - zapytał Xuanyu.

- Nie. - odrzekł krótko.

Jednak Mo Xuanyu za dobrze znał Jin Linga. Od dłuższego czasu zauważył, że z trudnością podnosi nogi i walczy aby się nie przewrócić. Stwierdził więc, że to tylko kwestia czasu, aż 6-latek sam to przyzna.

- A ty wujku Mo jesteś zmęczony? - zapytał, przecierając oczy.

- Troszeczkę.

Ledwo to wypowiedział, gdy nagle Jin Ling na niego upadł.

- Czy on zasnął? - Huaisang nie ukrywał, że go to trochę zaskoczyło

- Chyba tak. - westchnął, biorąc dziecko na ręce.

Jin Ling objął rękami szyję chłopca i położył głowę na jego ramieniu. Przez sen jego twarz wydawała się o wiele bardziej spokojna.

- Mogę ci pomóc go nieść. - zaoferował Huaisang.

- Nie trzeba.

W tym czasie weszli w jedną z węższych uliczek. Do tej pory obeszli prawie wszystkie możliwe miejsca. Po jednej i drugiej stronie roiło się od lampionów. Liczyli, więc, że być może tutaj uda im się znaleźć cokolwiek.

- Bracie Nie, - zaczął młodszy. - dziękuję, że postanowiłeś z nami tutaj przyjść.

- Oh! To nic takiego. Zresztą i tak nie miałbym co robić w Qinghe.

- Bardzo się przestraszyłem, gdy sekta Qinghe Nie nie pojawiała się w Wieży Złotego Karpia. Wraz z rozpoczęciem konferencji zdałem sobię sprawę, że sam sobię nie dam rady przez te dni. Dlatego dziękuję ci za to, że udało ci się przekonać Chi Feng - Zuna.

- Naprawdę nie musisz mnie za nic dziękować. A teraz daj poniosę Jin Linga.

Huaisang także był mu wdzięczny. Wdzięczny za to, że pojawił się w jego nudnym życiu. Dawno już zaobserwował, że Xuanyu również zrobił się śpiący. Postanowił, że teraz muszą znaleźć miejsce.

- Nie, mogę go nieść to dla mnie, żaden problem. - odparł.

- Widzę przecież, że jesteś zmęczony. Poza tym miałem się na coś przydać. A na razie nie było okazji.

Chłopiec nie spodziewał się, że Huaisang aż tak dobrze go przejrzał. Rzeczywiście chciało mu się spać niemiłosiernie. Jednak nie chciał wykorzystywać przyjaciela. W końcu Nie Huaisang był tutaj teraz z własnej nieprzymuszonej woli.

Przyjaciel - Nie Huaisang x Mo XuanyuWhere stories live. Discover now