Rozdział 29

116 19 31
                                    

Chciał udać się do ogrodu tak jak to sobie wcześniej zaplanował, lecz wtedy ujrzał ciemne chmury.

Będzie padać? - zastanawiał się, spojrzawszy w niebo. - Ale już dzisiaj padało.

Według Xuanyu pogoda była jak życie. Kiedy myślimy, że już wszystko będzie dobrze, nagle wszystko się niszczy. Ciągle popełniamy te same błędy, próbując ich już nie popełniać.

Lecz gdyby nie deszcz, nie potrafilibyśmy docenić słońca, prawda? - pomyślał patrząc się na firmament.

Na złość nie mógł nigdzie znaleźć, Xue Yanga. Przeszukał całą Wieżę Złotego Karpia, jednak po Xue Yangu ślad zaginął. Nie chciał się poddać, dlatego postanowił, że jeszcze raz przeszuka wszystkie miejsca. Lecz niestety zanim zdążył się zastanowić, co zrobić dalej, na kogoś wpadł.

- Xuanyu? - Jin Guangyao przytrzymał go za ramiona, aby młodszy się nie wywrócił.

Chłopiec spojrzał się na niego, rozpoznając jego głos. Czuł, że jego starszy brat jest jego ostatnią nadzieją aby dotrzeć do Xue Yanga i mu pomóc.

- Widziałeś Xue Yanga? - zapytał zaniepokojony.

- Nie. - odrzekł spokojnie. - A coś się stało?

- Muszę z nim porozmawiać. - odrzekł zgodnie z prawdą.

- Pomogę ci go poszukać. - straszy uśmiechnął się do niego.

Jednak Xuanyu nie chciał sprawiać mu problemu, dlatego postanowił, nie mieszać go w swoje zmartwienia. Jin Guangyao był dla niego bardzo cenny. Chłopiec dażył go wielkim szacunkiem, zaufaniem i przede wszystkim miłością.

- Nie musisz. - podziękował. - Nie chcę cię kłopotać.

- Xue Yang jest trudnym człowiekiem, więc chcę ci pomóc. Poza tym starsze rodzeństwo jest po to, żeby pomagać, prawda? - odrzekł pozytywnym tonem.

- Dziękuję.

Niespodziewanie przytulił starszego brata. LiangFeng-Zun również go objął, wiedząc, że z uczniem jest wszystko w porządku.

- Więc o co chodzi z Xue Yangiem? - zapytał delikatnie gładząc jego włosy.

- Martwię się, ponieważ jego zachowanie uległo zmianie. - zaczął smutno. - Jeśli nieświadomie go uraziłem, chciałbym go przeprosić.

- Czym miałbyś go urazić? - dopytywał.

- Nie wiem, dlatego pragnę przeprosić go za wszystko. - odrzekł pewnie. - Nie chcę, aby mnie przez to wszystko unikał.

Jin Guangyao westchnął lekko. Niewinność jego starszego brata była całkowicie szczera, przez co trudno było przejść obok niego obojętnie.

- Odszukam Xue Yanga. - powiedział po dłuższej chwili. - Ale obiecaj mi, że nie będziesz się już zamartwiać.

- Obiecuję! - odrzekł z entuzjazmem.

Radość, która kryła się w jego oczach, przejawiała w sobie wielkie pokłady wdzięczności, ale też i ulgi.

- Długo już go szukasz? Wyglądasz na zmęczonego. - zapytał młodszego.

- Parę godzin, ale to nic nie szkodzi. - odrzekł wciąż będąc radosnym.

- Szkodzi, szkodzi. - pokręcił głową. - Poza tym odnalazłem jeden z manuskryptów, który bałeś się, że zgubiłeś.

- Naprawdę?

- Tak, ale dzisiaj już się z niego nie ucz, dobrze?

- Dobrze. - przytknął energicznie.

Nagle starszy wskazał palcem na ucznia stojącego w oddali. Xuanyu nigdy go nie widział. Uczeń nie miał na sobie szaty sekty Lanling, więc nie pochodził z Wieży Złotego Karpia.

Przyjaciel - Nie Huaisang x Mo XuanyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz