#18

288 11 2
                                    

Jak co rano wstałem z łóżka, poszedłem do łazienki żeby się ogarnąć. Przebrałem się w mundurek szkolny, spakowałem książki do plecaka, zjadłem śniadanie przygotowane przez mamę, po czym pojechałem do szkoły. Nie lubiłem tego miejsca. Z resztą, kto by lubił. Tak czy inaczej, żeby jakoś sobie urozmaicić czas w tym piekle na ziemi, od samego początku liceum, zacząłem dokuczać innym. Polegało to głównie na zaczepkach słownych, ale w zależności od tego jaka była wrażliwość danej osoby, pozwalałem sobie bardziej lub mniej. Mimo tego, że chciałem się jakoś zabawić w te nudne dni, nie chciałem mieć nikogo na sumieniu, jakby na przykład ktoś popełnił przeze mnie samobójstwo. Aż takim zwyrolem nie byłem.

Tak czy inaczej, byłem pod starym, rozwalającym się powoli budynkiem na jakieś piętnaście minut przed pierwszą lekcją. Nie było jakoś bardzo zimno, więc oparłem się o maskę swojego samochodu, a po chwili podeszli do mnie moi znajomi. Rozmawialiśmy przez chwilę, aż w końcu przyjechał ten jeden samochód na który czekałem. Wysiadł z niego Jeon Jungkook.

- Jest i nasza gwiazda. - Zaśmiałem się, wskazując dyskretnie na chłopaka. Moi znajomi ruszyli w jego stronę. Poszedłem za nimi, tak, żeby chłopak mnie nie zauważył od razu. Kiedy ci się zatrzymali, wyszedłem przed nich. - Jak się miewasz, Jungkookie?

- Czułbym się dużo lepiej jakbym nie musiał cię oglądać, Park. - Warknął chłopak, a ja niemal zrobiłem krok w tył. Chyba jeszcze nigdy nie odezwał się tak szorstkim głosem.

- Nie tak prędko, małolacie - Jeden z moich znajomych złapał Jungkooka za ramię, ale ten wyrwał się.

- Odwalcie się. - Powiedział i odszedł.

- A temu co? - Zaśmiał się BamBam.

- Może ma gorszy dzień. - Odpowiedziałem. - Dobra, idziemy na lekcje, barany.

Poszliśmy do budynku, który miałem wrażenie, że zawali się od mocniejszego kopnięcia w ścianę. Nie miałem pojęcia, dlaczego nie zmienią nam budynku. Przecież to niebezpieczne.

Usiadłem w swojej ławce, wyciągnąłem zeszyt i długopis i udawałem że skupiam się na słowach nauczyciela. Po krótkiej chwili podniosłem rękę.

- Tak, panie Park?

- Mogę pójść do toalety?

- Przed chwilą była przerwa.

- Zaspałem i nie zdążyłem pójść wcześniej.

- No dobrze, niech pan idzie.

Z radością wstałem i opuściłem salę. Poszedłem do odpowiedniego pomieszczenia, gdzie zacząłem załatwiać swoje sprawy, kiedy nagle wszystko zaczęło się trząść. Rozejrzałem się zdezorientowany. Nagle zadzwoniły trzy dzwonki. Szybko zapiąłem spodnie, przepłukałem ręce w umywalce i już miałem wybiec na korytarz, kiedy sufit zawalił mi się na głowę.

***

- Jimin! - Usłyszałem wołanie dziwnie znajomego głosu. - Jimin! Słyszysz mnie?!

Sekundy mijały, a ja coraz bardziej czułem swoje obolałe ciało. Prawej ręki w ogóle nie czułem, ale do czasu. Ni z tego ni z owego zniknęło z niej coś bardzo ciężkiego, a ja miałem ochotę wyć z bólu.

- Jimin? Otwórz oczy. Słyszysz mnie? Park do chuja! - Otworzyłem z trudem oczy, a moim oczom ukazał się..

- J-Jungkook.. - Szepnąłem.

- Boże, żyjesz. Dasz radę wstać?

Pokręciłem głową głośno jęcząc, czując przeszywający ból w lewej nodze. Musiała się złamać, kiedy upadałem, lub po prostu coś mi ją złamało. Na przykład walący się sufit. Chłopak wziął nie na ręce jak pannę młodą, a ja złapałem go za szyję.

One shots Pt.2 ~ JiKook [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now