#13

291 12 8
                                    

   Bycie synem ministra spraw wewnętrznych, czy jakiegokolwiek innego polityka nie jest wcale takie fajne. Co z tego, że masz hajsu jak lodu, willa odjebana lepiej niż pałac prezydencki, skoro nie masz prawdziwych przyjaciół? Wszyscy chcą się z tobą przyjaźnić bo masz pieniądze. Dlatego ja starałem się nie zawierać jakichś poważniejszych znajomości, czy to związków czy po prostu przyjaźni. 

   Jako, że nie miałem przyjaciół, miałem bardzo dużo czasu dla siebie. Oczywiście chodziłem do prywatnej szkoły, więc musiałem się uczyć, robić prace domowe czy projekty, ale poza tym, miałem czas dla siebie. Nie lubiłem być w domu, bo tam wiecznie kręcili się politycy albo służba. Dzięki temu, bardzo dużo wychodziłem na dwór, a to zaowocowało znalezieniem prześlicznej polanki w lesie na obrzeżach miasta. Było tam cicho, spokojnie, można było posiedzieć, pomyśleć, poczytać książkę czy nawet popluskać w niewielkim strumyku.

   Tego dnia również stwierdziłem, że pójdę do lasu. Szedłem powoli, nucąc pod nosem ulubioną piosenkę, kiedy niedaleko drogi, którą zmierzałem, usłyszałem strzały. Zdziwiłem się, bo nigdy wcześniej nic takiego nie miało tu miejsca. Chcąc sprawdzić o co chodzi, schowałem się za jednym z drzew. Kilka metrów dalej zauważyłem grupę ogromnych mężczyzn ubranych w skóry, strzelających do ściany kontenera. Patrzyłem na nich przez chwilę, ale widząc że robią tylko to, postanowiłem odejść. Przecież nikogo nie krzywdzą. 

   Niestety w momencie, w którym chciałem odejść, jeden z mężczyzn mnie zauważył i wszyscy się na mnie rzucili. Nie zdążyłem uciec, więc próbowałem się chociaż obronić. Kilku oberwało,  ale i tak byli za silni, żebym mógł się wyrwać. Zostałem siłą zaciągnięty do kontenera a tam rzucony na ziemię.

- Zachciało ci się szpiegować, co? - Warknął jeden z mężczyzn, kopiąc mnie w brzuch. Skuliłem się, jęcząc z bólu.

- Dla kogo pracujesz? - Zapytał inny.

- D-Dla nikogo... - Wyjąkałem przestraszony. 

- Nie kłam kurwiu!

   Po kilku minutach bicia i kopania, posadzili mnie na krześle, do którego bardzo mocno mnie przywiązali. Ustawili się wokół mnie, a ręce trzymali na swoich broniach. Czułem jak robi mi się ciepło w spodniach, ale nie miałem odwagi spojrzeć w dół.

- Ktoś tu się posikał. - Zadrwił któryś, uderzając mnie w twarz. 

   W tym momencie usłyszałem otwieranie drzwi od kontenera. Mężczyźni natychmiast się odwrócili, dyskretnie przesuwając się tak, aby nie było mnie widać. 

- Sz-Szef..? Co pan tu robi? 

- Idę, nie widać? - Mężczyzna, który to powiedział, a raczej warknął, brzmiał jakby miał zaraz coś wywalić w powietrze z wściekłości. - Co tu się odkurwia?

- N-nic.. - Usiłował przekonać swojego szefa jeden z moich oprawców. W tamtym momencie poruszyłem ręką, przez co lina, którą mnie przywiązano jeszcze bardziej poraniła mi skórę i jęknąłem z bólu.

- Odsunąć się. Powiedziałem ruszyć dupy, szmaciarze! 

   Po kilku sekundach, kiedy podniosłem głowę, moim oczom ukazał się lider jednego najniebezpieczniejszego gangu w Korei - Park Jimin. Był ubrany w skórę, tak jak jego ludzie, a jego oczy rzucały pioruny. Gdyby był w stanie zabijać w ten sposób, już dawno byłbym martwy. 

- Co to ma znaczyć? - Zapytał, patrząc na swoich ludzi.

- No bo my.. - Facet nie zdążył nic więcej powiedzieć. Park wyciągnął broń i w niego wycelował. Czułem jak ogarnia mnie fala totalnego przerażenia. 

One shots Pt.2 ~ JiKook [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now