#29

166 13 0
                                    

    Jechałem do Daegu zatopiony w myślach. Cały czas miałem w głowie głos lekarza, który informował mnie o stanie mojej babci. Bałem się o nią. Tylko ona mi została. Rodzice wyjechali do Europy, siostra miała wypadek i cały czas jest w śpiączce, mój przyjaciel, Jungkook wyjechał do Daegu do chłopaka.

- Dasz radę, Jimin. - Powiedziałem do siebie, wysiadając z pociągu. 

   Była piętnasta, przez co było naprawdę dużo ludzi. Poprawiłem słuchawki, wbiłem wzrok w chodnik i szedłem w stronę szpitala, gdzie moja babcia miała już od kilku godzin operację. Nagle na kogoś wpadłem, przez co wypadły mi słuchawki. 

- Przepraszam. - Usłyszałem znajomy głos, więc podniosłem głowę. 

- Kook? 

- Jimin? - Chłopak spojrzał na mnie w szoku. 

   Zmienił się. Urósł, zdecydowanie chodził na siłownię, wyglądał dojrzalej. 

- Co tu robisz? - Zapytał.

- Przyjechałem do babci. - Odpowiedziałem szorstko. Bolało mnie, że bez słowa po prostu się wyprowadził. Byliśmy przyjaciółmi niemal od urodzenia. Okej, przez jakiś czas do mnie pisał, ale i tak czułem, jakby pisał do mnie z przymusu, więc nie odpisywałem. 

- T-to.. Ja nie będę cię zatrzymywał. 

   Po tych słowach wyminął mnie i poszedł w swoją stronę, a ja stałem w miejscu. Nie pamiętał, że moja babcia nie mieszka w Daegu? Z resztą, po co ja się przejmuję. 

- Rusz się. - Warknąłem na siebie, po czym ruszyłem do szpitala. 

   Wszedłem do budynku pełnego pacjentów. Podszedłem do rejestracji, skąd zostałem wysłany na najwyższe piętro. Poszedłem tam, usiadłem na korytarzu pod drzwiami z napisem "Blok operacyjny" i czekałem. Patrzyłem w ścianę, w oczach miałem łzy. 

   Po kilku godzinach postanowiłem zejść na parter, żeby coś zjeść. Nie chciałem stracić przytomności z głodu. Zjechałem windą, poszedłem do bufetu, zjadłem. Na górę postanowiłem wrócić schodami. Schodek za schodkiem na najwyższe piętro. Usiadłem zmęczony na krzesełku, przecierając policzki z łez. Przestałem się przejmować podkładem, którym zakryłem wory pod oczami. I tak w większości go nie było. 

   Nagle ktoś usiadł obok mnie. Podniosłem głowę i zauważyłem.. Jungkooka. Szybko wytarłem łzy. 

- Idź stąd. - Warknąłem. 

   Chłopak nic sobie nie zrobił z moich słów, a wyciągnął chusteczkę i wytarł mi policzki. Odepchnąłem jego rękę, ale złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Kiedy skończył wycierać mi twarz, wstałem.

- Powiedziałem, żebyś spadał. - Podszedłem pod przeciwną ścianę. 

- Nie. Zachowałem się jak ostatni chuj trzy lata temu, zachowałem się jak ostatni chuj jak dziś się spotkaliśmy. Ale nie zachowam się tak teraz. Jestem tu, bo nadal jesteś moim przyjacielem. I nigdy nie przestałeś nim być. A teraz chodź tu, bo wiem że chcesz i potrzebujesz się przytulić. - Mówił spokojnym głosem, a ja po krótkiej chwili poddałem się i po prostu do niego podbiegłem. 

   Zderzyłem się z jego twardym torsem, obejmując go ramionami. Rozpłakałem się jak dziecko. Tak bardzo brakowało mi jego obecności w tym trudnym czasie. 

   Poczułem jak Jungkook prowadzi mnie do krzesełek, na których usiadł, sadzając mnie na swoich kolanach. Wdychając jego zapach, zacząłem się uspokajać. Nagle usłyszałem, że drzwi bloku operacyjnego otwierają się więc spojrzałem w ich stronę. Zobaczyłem lekarza, do którego natychmiast podbiegłem. 

- I co? Udało się? - Zapytałem, a lekarz się uśmiechnął. 

- Nie było łatwo, ale udało się. Mimo to, najbliższe dwadzieścia cztery godziny będą dla pana babci decydujące. - Odpowiedział doktor.

- Dziękuję. - Powiedziałem kłaniając się niemal do samej ziemi. 

- Proszę być dobrej myśli. - Pokiwałem głową po czym wróciłem do Jeona. 

- Powinieneś iść do domu. - Odezwał się Jungkook. - Musisz się wyspać.

- Nic mi nie będzie.

- Ale czy ja cię pytałem o zdanie? 

   Poszedłem za Jungkookiem, którego usiłowałem przekonać przez całą drogę że przenocuję w szpitalu. 

- Wchodź. - Młodszy wpuścił mnie do swojego mieszkania. 

- Nie mieszkasz z Taehyungiem? - Spytałem zdziwiony. Przecież miał się przeprowadzić do swojego chłopaka. 

- Nie. Kupiłem to mieszkanie niedługo przed wyjazdem. Nie chciałem mu się narzucać w domu. 

   Usiadłem w kuchni, gdzie dostałem herbatę i kanapki. Kiedy jadłem, Jungkook gdzieś zniknął. Kiedy wrócił, zaprowadził mnie do sypialni dla gości.  

- Nie musiałeś. 

- Oj zamknij ty się wreszcie. Układ jest taki sam jak w domu w Busan. Powinieneś wszystko znaleźć.

- Dziękuję.

   Kiedy zostałem sam, przebrałem się w koszulkę Jungkooka, która sięgała mi do połowy ud. Umyłem zęby i twarz, zmywając tym samym resztki podkładu, po czym poszedłem do łóżka. Odkrywając kołdrę, zauważyłem kocyk, który dałem Jungkookowi na jego czwarte urodziny. Poczułem łzy w oczach. Nie sądziłem, że jeszcze go ma. Położyłem się, przytuliłem kocyk, przykryłem się i zasnąłem. 

   Nie wiem ile spałem, ale nagle obudziłem się zlany potem. Miałem koszmar, jak zawsze w nowym miejscu. Tym razem śniła mi się śmierć babci. Przez chwilę leżałem, starając się uspokoić, ale nic to nie dawało. Wstałem, wziąłem kocyk i poszedłem do pokoju Jungkooka. Miałem nadzieję, że mnie nie wyśmieje. 

- Znów miałeś koszmar? - Zapytał Jeon, kiedy wszedłem po cichu do jego pokoju. Siedział przy biurku, a przed nim leżał otwarty zeszyt. Pokiwałem głową, zdziwiony że pamięta o mojej przypadłości. - Chodź tu. 

   Podszedłem do chłopaka, który zaprowadził mnie do swojego łóżka, na którym obaj się położyliśmy. Od razu oplotłem chłopaka kończynami. Wyczułem, jak obejmuje mnie ramieniem, ale że nadal trzyma coś w ręce. Spojrzałem na niego. Patrzył w zeszyt, który zabrał z biurka. Westchnąłem, zabrałem mu zeszyt, który położyłem za sobą, wziąłem jego ręce i oplotłem je wokół siebie. 

- Śpij, Jungoo. - Powiedziałem, po czym od razu zasnąłem. 


________________________________________________

Dziękuję za 2 tysiące wyświetleń <3

One shots Pt.2 ~ JiKook [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz