#12

278 16 0
                                    

- WYNOŚ SIĘ STĄD! - krzyczała moja pijana matka rzucając w moją stronę pustą butelką po soju. - NIE JESTEŚ MOIM SYNEM! NIE CHCĘ CIĘ WIĘCEJ WIDZIEĆ!

   Założyłem buty i po prostu wyszedłem. Nie do końca wiedziałem gdzie mam iść, bo nie znałem Seoulu dobrze. Na co dzień mieszkałem w Busan, ale mieliśmy ferie, dlatego przyjechałem do stolicy. Nie sądziłem że moja mama, która do tej pory była najukochańszą kobietą na świecie, stała się pijaczką. 

   Szedłem przed siebie ciemnymi, zatłoczonymi ulicami miasta. Chciałem znaleźć się w spokojniejszym miejscu. Chciałem pobyć sam ze swoimi myślami i zastanowić się co robić. Nie mogłem jeszcze wrócić do Busan, bo akademik był zamknięty, a nie miałem się u kogo zatrzymać. 

   Szedłem przez jakąś godzinę, aż dotarłem na górkę, na obrzeżach miasta. Przepiękna panorama miasta była widoczna z oddali. Żałowałem, że nie mam ze sobą aparatu. Wykładowca byłby zadowolony z takich zdjęć.

   Patrzyłem przed siebie, a w głowie miałem totalny chaos. Oczyma wyobraźni widziałem wypadek taty sprzed trzech lat, smutną mamę, a teraz zagorzałą alkoholiczkę. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy, ale nie starłem ich. Nie miałem siły podnieść ręki. Było mi zimno, byłem zmęczony, a jedyne czego chciałem to kubek ciepłej herbaty lub kakao i miękkie łóżko. W pewnym momencie niebo przeszyła błyskawica. Nawet nie mrugnąłem. W głowie cały czas słyszałem wrzaski matki. Nie mogąc wytrzymać i nie przejmując się nikim i niczym, po prostu wrzasnąłem, opadając na kolana. Chciałem zagłuszyć swoje myśli, ale zamiast tego, usłyszałem stłumioną migawkę od aparatu. Spojrzałem w bok.

   Kilka metrów ode mnie stał wysoki chłopak. W rękach miał aparat, ale nie widziałem tego dobrze, bo stał tyłem do mnie. Wstałem z ziemi i po cichu podszedłem do niego. Stanąłem obok, ale nie zauważył mnie. Spojrzałem na ekranik aparatu a tam zobaczyłem siebie, na tle błyskawicy. Krzyczałem, opadając na kolana. Przekrzywiłem głowę, patrząc jak chłopak trzyma palec na przycisku usuwania.

- Nie usuwaj ich. - Powiedziałem, a ten spojrzał na mnie. Miał śliczne oczy. - Są piękne.

- Nie zapytałem o zgodę. Nie powinienem ich robić. - Kiedy się odezwał, natychmiast rozpoznałem w nim brata najlepszego światowego fotografa, Jeon Jung Hyuna.

- Podobają mi się. Zostaw je. 

   Odwróciłem się w stronę miasta, a po chwili młody fotograf stanął obok mnie. 

- Park Jimin. - Odezwałem się. Nie wiedziałem czemu, ale czułem po prostu potrzebę przedstawienia się. Chłopak nie odpowiedział, ale czułem na sobie jego wzrok.- Tak się nazywam.

- Jeon..

- Jungkook. - Przerwałem mu spoglądając na niego. Widziałem, że jest w szoku. - Twój brat jest bardzo dobrym fotografem.

- C-co?

- Studiuję fotografię na uniwersytecie w Busan. Niedawno wykładowca nam mówił o pracach Jeon Jung Hyuna. Są naprawdę dobre.

- A o mnie skąd wiesz?

- Poczytałem trochę w internecie. - Lekko się uśmiechnąłem. - Znalazłem też jego autobiografię. Dużo o tobie wspominał.

- Oh.. 

   Staliśmy przez jakiś czas w ciszy, aż w końcu dopadło mnie zmęczenie, czego dowodem było to, że zacząłem ziewać. 

- Chyba powinieneś wracać do domu. - Usłyszałem, a coś boleśnie zakuło mnie w sercu. 

- Tak.. Zaraz pójdę. - Powiedziałem, siadając na ziemi. Nie chciałem, żeby Jungkook się martwił, czy coś, ale po prostu nie miałem się gdzie podziać, więc po co miałem gdzieś iść? 

- Chodź. - Chłopak wystawił rękę w moją stronę, a ja spojrzałem na niego zdzwiony.

- Ale..

- Chodź.

   Nie chcąc się kłócić, wstałem z pomocą młodszego. Jego ręka była naprawdę ciepła, a nawet gorąca w porównaniu z moimi lodowatymi palcami. Kiedy stałem już prosto, Jeon zdjął torbę z ramienia i zdjął grubą bluzę, którą miał na sobie i podał mi ją.

- Nie. - Odsunąłem się.

- Zakładaj, bo zamarzniesz. Cały się trzęsiesz. 

- Nic mi nie będzie.

- Park Jimin, proszę, żebyś założył moją bluzę. Raz raz. 

   Widząc, że z nim nie wygram, przyjąłem gruby materiał, który szybko założyłem. Od razu było mi cieplej. 

   Zeszliśmy ze wzgórza, a tam podeszliśmy do dużego, czarnego samochodu. Spojrzałem najpierw na samochód, później na jego właściciela i znów na samochód. 

- Nie bój się, nie zabiję cię ani nie wywiozę do lasu. - Powiedział, a ja skinąłem głową i wsiadłem na miejsce pasażera. Po krótkiej chwili jechaliśmy już w tylko Jungkookowi znanym kierunku, a ja patrzyłem przez szybę, co jakiś czas pociągając nosem. Od tego zimna i płaczu dostałem potwornego kataru. 

   Stojąc na światłach, młodszy wyciągnął ze schowka chusteczki, które mi podał. Uśmiechnąłem się, cicho mu dziękując. 

   Po kilku minutach znaleźliśmy się na podjeździe domku jednorodzinnego. Wysiedliśmy z pojazdu i skierowaliśmy się do wejścia, a ja już nie mogłem się doczekać aż się rozgrzeję, siedząc w jakimś kątku. Byłem naprawdę zmarznięty, mimo bluzy Jungkooka i ogrzewania, które młodszy włączył podczas jazdy.

   Kiedy weszliśmy do domu, zostałem zaprowadzony do salonu, gdzie nieśmiało usiadłem na białej kanapie. Ogólnie dom był urządzony bardzo ładnie. Wszystkie kolory bardzo do siebie pasowały, meble były proste, a nie jakieś fikuśne, na pokaz. 

- Zaraz przyjdę. - Powiedział Jeon, po czym skierował się do kuchni.

   Po krótkiej chwili wrócił z kubkiem herbaty, który mi podał, a ja od razu oplotłem wokół niego skostniałe palce. Jungkook przykrył mnie też puchatym kocem i włączył film na dużym telewizorze. Nie minęło jednak dużo czasu, kiedy poczułem jak oczy same mi się zamykają. Odstawiłem kubek, położyłem się na kanapie, nadal opatulony kocem i zasnąłem. 

   Rozbudziłem się, czując jak jestem niesiony w jakimś kierunku. Wtuliłem się bardziej w klatkę piersiową gospodarza, który po chwili położył mnie na bardzo miękkim meblu. Pewnie łóżko.  Na chwilę poczułem ogarniający mnie chłód, przez to, że Kook zabrał koc, ale niemal natychmiast zostałem przykryty kołdrą, dzięki czemu było mi jeszcze cieplej. 

   Czując, że chłopak chce odejść, złapałem go za nadgarstek i uchyliłem lekko oczy. Nie chciałem zostać sam. Potrzebowałem się do kogoś przytulić i poczuć w jakimś stopniu istotny, nawet jeśli jestem dla Jungkooka kompletnie obcym chłopakiem. 

- Zostań.. Proszę... - Szepnąłem, a chłopak skinął, siadając na skraju łóżka i głaszcząc mnie po głowie.

- Cały czas tu będę.

   Sięgnąłem ręką do jego koszulki, za którą lekko pociągnąłem, dzięki czemu młodszy po chwili leżał pod kołdrą obok mnie. Natychmiastowo oplotłem go ramionami i nogami, jak koala, a on przytulił mnie do swojego torsu. Uśmiechnąłem się, a czując jak jedną ręką gładzi moje plecy a drugą bawi się moimi włosami, zasnąłem. 

One shots Pt.2 ~ JiKook [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now