#36

163 9 0
                                    

   Siedziałem na swoim łóżku, przede mną leżał otwarty zeszyt. Starałem się uczyć na egzamin który miał odbyć następnego dnia, ale zupełnie mi to nie wychodziło. W końcu zrezygnowałem. Postanowiłem pójść do kuchni, żeby coś zjeść. 

   Mieszkałem sam. Nie miałem nic przeciwko, chociaż czasem było to nieco uciążliwe. Nie miałem się do kogo odezwać, kogo poprosić o pomoc. Westchnąłem, odrzucając natrętne myśli. Zrobiłem sobie kanapki, wstawiłem wodę na herbatę. Robiłem to wszystko powoli i ostrożnie, żeby się nie skaleczyć. 

   Po posiłku postanowiłem iść się umyć. Chciałem się wyspać przed egzaminem. Poszedłem do łazienki, gdzie rozebrałem się do naga. Zanim wszedłem pod prysznic, spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Prawą rękę i nogę miałem z metalu. Jedynie dłoń i stopa wyglądały normalnie, żeby nie odstraszyć nikogo. Patrzyłem na protezy przez dłuższą chwilę, po czym zacząłem je odpinać. Najpierw zająłem się nogą, a później dopiero pozbyłem się kończyny górnej. Kiedy spojrzałem na swoje odbicie, jak co wieczór, zachciało mi się płakać. Miałem dwadzieścia lat, całe życie było przede mną, a ja byłem pokraką bez kończyn*. Nienawidziłem sobie za to. Nienawidziłem swojego niekompletnego ciała. 

   Wszedłem pod prysznic, umyłem się dokładnie, a po kilkunastu minutach wytarłem się jakoś ręcznikiem, ubrałem i poszedłem spać. 

***

   Obudziłem się na dźwięk budzika. Nieporadnie się podniosłem, wyłączyłem urządzenie po czym poszedłem się ogarnąć. Przetarłem protezy, założyłem je, ubrałem w garnitur. Popatrzyłem na swoje odbicie. 

   Zupełnie nie było widać że coś jest ze mną nie tak. Dlatego bardzo dużo osób w szkole i poza nią śmiało się ze mnie. Utykałem, pismo miałem niemal nie do odczytania. Próbowałem nauczyć się pisać lewą ręką, ale opornie mi to szło. 

   Poszedłem do kuchni, zrobiłem szybkie śniadanie, a do szkoły pojechałem autobusem. Nie czułem się pewnie jako kierowca. Przed wypadkiem uwielbiałem prowadzić, ale po amputacji, bałem się wsiąść za kierownicę. Nie miałem wyczucia i bałem się, że prędzej doprowadzę do wypadku na drodze niż dojadę do celu. 

   Poszedłem pod salę w której miał odbyć się egzamin. Oparłem się o ścianę, założyłem słuchawki i puściłem muzykę. Mimo to słyszałem szydercze komentarze na swój temat.

- Będziesz tego bronił? - Usłyszałem głos jakiegoś chłopaka. Specjalnie powiedział to na tyle głośno, żebym to usłyszał. Po policzku spłynęła mi łza. 

- Tylko nie 'tego', dupku. Jungkook jest człowiekiem, nie rzeczą. - Wstawił się za mną inny chłopak. Był to Jimin. Chodziliśmy do jednej klasy, ale nigdy się nie przyjaźniliśmy. Odpychałem go od siebie. Bałem się, że gdyby dowiedział się o moim wypadku, odwróciłby się ode mnie. 

- Gówno prawda. 

   Mając dosyć, pokuśtykałem do łazienki, przy akompaniamencie śmiechów i wyzwisk. W łazience usiadłem pod ścianą w najdalszym kącie i zacząłem płakać. Może ci wszyscy ludzie mieli rację? Bazgrałem jak kura pazurem. Nawet jakbym miał dobre odpowiedzi, to przecież egzaminatorzy nie będą się bawić w odszyfrowywanie tych hieroglifów. 

   Nagle tuż przed moją twarzą znalazła się paczka chusteczek. Spojrzałem na osobę, która mi je podawała. Park Jimin.

- Zostaw mnie. - Powiedziałem cicho.

- Spokojnie, nie mam zamiaru cię wyzywać. Chcę ci pomóc.

- Dobrze wiesz, że tego nie chcę.

One shots Pt.2 ~ JiKook [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now