62. Wiesz Jaka Jest Prawda?

473 31 22
                                    

Razem z Adrianem spędziliśmy miły wieczór, niedawno brunet pojechał do domu. Dziwię się, że jeszcze Paulina nie wróciła, powinna być godzinę temu. Nie ukrywam, że trochę jestem zaniepokojona, bo nie odbiera. Moje rozmyślenia przerwał telefon, liczyłam, że w końcu to będzie moja przyjaciółka. Przeliczyłam się, bo dzwoni Igor.

-Siemka, co tam? - zapytałam po wciśnięciu zielonej słuchawki.
-Jest może u ciebie Paulina? - jego pytanie dodało mi zmartwień.
-Nie, szczerze mówiąc chciałam pytać o to samo. - odpowiedziałam zaniepokojona.
-Nie odbiera ani odpisuje, w firmie też jej nie ma, a podobno wyszła wcześniej. - dobra teraz to już jestem mega zaniepokojona.
-Jeśli coś się dowiem to zadzwonię. - zacisnęłam usta w wąską kreskę.

Nic więcej nie usłyszałam, więc zakończyłam połączenie. Co znowu odwaliła?

Paulina

-Co ty tutaj robisz? - byłam w dużym szoku.
-Postanowiłem cię odwiedzić. - chłopak jakby nigdy nic usiadł naprzeciw mnie.
-Ile kulek mam w was władować, żebyście zniknęli z mojego życia raz na dobre? - byłam lekko poirytowana, jednocześnie szok mnie nie opuszczał.
-Zabawna jesteś, mam interes. - nie wierzę.
-Ja z tobą w nic nie wchodzę, a teraz wypad. - machnęłam ręką.
-Daj mi to wszystko wyjaśnić. - miał w sobie coś takiego, że aż chce go połuchać.

Żeby nie trzymać was dłużej w niepewności, mówię kto mnie odwiedził. Mianowicie jest to osoba, którą od dawna uważałam za martwą z moich rąk, mianowicie Kuba, brat Hruzo.

-No słucham. - założyłam ręce na klatce piersiowej.
-Wiesz jaka jest prawda? - pokiwałam przecząco głową - Przyszedłem ci podziękować. - zmarszczyłam brwi - Wyzwoliłaś mnie, wszystkie złe rzeczy jakie robiłem były przez mojego brata. Zmuszał mnie do tego wszystkiego, groził, że zabije moją dziewczynę i przyjaciół. On jest jebnięty, raz, gdy się zbuntowałem, porwał ją i więził przez miesiąc, straciłem wszystkie bliskie osoby. Od tamtej pory robiłem co chciał, po postrzale zamknął mnie, bo znowu nie chciałem się go słuchać. - jego wyznanie było takie niespójne, jednak wszystko rozumiałam i jednocześnie nie dowierzałam.
-Co jest kurwa? Własny brat? - spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami.
-Cieszę się, że jego interes padł, bo w końcu otwieram swój. - trochę się rozluźnił.
-Ale w czym ja ci mam pomóc? Bo dalej nie rozumiem co tu robisz. - wzruszyłam ramionami.
-Postanowiłem urządzać wyścigi, widziałem jak jeździsz, nie chciałabyś startować? - zaśmiałam się na jego propozycje.
-Wczoraj wyszłam z więzienia, a ty się pytasz czy chce się ścigać? - uniosłam brew.
-Racja, nie będzie to legalne, ale będziesz mieć stuprocentową anonimowość. - posłałam mu pytające spojrzenie - Będą to wyścigi motorowe, zakładasz kominiarkę, kask, a motocykl ja ci załatwię, przez co nikt nie będzie wiedział, że to ty, wymyślimy Ci ksywę, nawet nie będę wiedzieć, że jesteś dziewczyną jeśli chcesz. - namawiał mnie.
-Nie ma szans. - pokręciłam głową.
-Wiem, że umiesz jeździć i to dobrze, potrzebna jest wam kasa, bo firma jebnie. - zauważył, że jestem w szoku, więc wyjaśnił - Obliczyłem wasze koszty i dochody, nie macie wesoło, stawka jednego wyścigu dla ciebie początkowo to dziesięć tysięcy. - trochę mnie to przekonuje.
-Ile wyścigów w miesiącu? - oparłam się na fotelu.
-Około czterech, później to się może rozkręcać, a jeśli pokażesz co umiesz będziesz dostawać więcej. - patrzył na mnie z nadzieją w oczach.
-Kto jeszcze się ściga? - uniosłam brodę.
-Ode mnie ty i taki jeden chłopak, reszta to wasi przeciwnicy, za wygraną zgarniacie po dziesięć koła, później kwota maleje z mniejszymi miejscami. - czyli tu jest haczyk, im wyższe miejsce, tym więcej kasy.
-Z kim to wymyśliłeś? - zaśmiałam się.
-No sam. - widziałam, że kłamie.
-Nie rób mnie w chuja, bo sam byś czegoś takiego nie zorganizował. - wstałam z krzesła, by wywrzeć na nim presję.
-Dobra, pomaga mi jedna osoba, którą mój brat robił interesy. - nie chciał rzucić nazwiskiem, jednak ja już wszystko wiem.
-Czyżby Cabaj? - uniosłam brew.
-Skąd ją znasz? - zmarszczył brwi.
-Chodziłam z nią do szkoły. - nie będę mu się mimo wszystko zwierzać, nie ufam mu na tyle.
-To jak będzie z tymi wyścigami? - widziałam dużą nadzieję w jego oczach.
-Chodźmy do Cabaj, pogadam sobie z nią. - ruszyłam do wyjścia, a chłopak za mną.

Zdaje sobie sprawę z tego, że przez to wyjście jutro czekają mnie nadgodziny, jednak jest jak jest, sytuacja tego wymaga.

-Oliwia, ja już wychodzę. - rzuciłam do sekretarki, a ta kiwnęła głową.

Chwilę później byliśmy u Cabaj, która o wiele lepiej wyjaśniła mi jak będzie to wszystko wyglądać, przez co jestem w stanie się na to zgodzić. Swoją drogą widzę, że ta dwójka ma się ku sobie, jednak związki i interesy nie idą ze sobą w parze. W tym momencie jadę z Kubą przetestować swój potencjalny motocykl i trasę jaką mogę jeździć. Początkowo dla testu zrobiłam trzy kółka.

-Zajebisty masz czas. - pokazywał mi stoper który wskazywał minute dwadzieścia.
-Dzięki. - ściągnęłam kask.
-No to jak będzie? - wyciągnął do mnie rękę.
-Wiesz...

Gabi

-No nareszcie. - powiedziałam pod nosem, gdy usłyszałam dzwonek.

Zdziwiło mnie to, że po prostu nie weszła, może zapomniała kluczy. Jeszcze bardziej mnie zdziwiło jak za drzwiami nie zastałam Pauliny.

Fuck it |ReTo| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz