104. Ty Wtedy Byłaś Przy Mnie

87 15 12
                                    

Rzucam wam kolejny rozdział z okazji dnia dziecka.

Od tamtej upojnej nocy minął miesiąc, razem z Igorem wynajęliśmy nowe mieszkanie, bliżej Warszawy, ale dalej w Piastowie. Z tamtym nie miałam dobrych wspomnień i źle się w nim czułam. Zaczęliśmy z Igorem od nowa, bez tajemnic. Ciężko było mi zostawić Dawida samego. Ciągle się o niego boję, pomimo, że dobrze sobie radzi. Często go odwiedzam i regularnie z Gabi robimy mu testy.

Aktualnie mamy piątek, od jakiegoś tygodnia źle się czuję. Psychicznie i fizycznie, mamy do podpisania najważniejszy kontrakt w historii firmy, to od niego zależy być albo nie być. Dzięki niemu możemy się stać w stu procentach firmą globalną. Właśnie przez takie myśli non stop mam mdłości i wymiotuję, taka moja natura, że przez stres potrafię wymiotować kilka razy dziennie.

-Hej, dalej jesteś taka blada. - do mojego gabinetu weszła Gabi.
-I dalej źle się czuję. - podniosłam wzrok znad papierów.
-Może idź do domu. - zaproponowała.
-Nie ma szans, wiesz ile jest roboty przez podpisaniem kontraktu? Wszystko musi być tiptop. - poczułam, że zbiera mi się na wymioty.

Nie myśląc długo, zwróciłam mój obiad do kosza, muszę dać napiwek sprzątaczce za posprzątanie tego.

-Kiedy ostatni raz miałaś okres? - wypaliła nagle, gdy doszłam do siebie.
-Sprawdzę. - wzięłam do ręki telefon - Osz cholera jasna. - moje oczy zrobiły się jak pięć złotych.
-Co jest? - zmarszczyła brwi.
-Powinnam mieć dzisiaj ostatni dzień, a mój okres zawsze jest regularny. - zaczęłam się stresować.
-Czy ty... - nie dokończyła pytania.
-Nie mam pojęcia. - przyłożyłam rękę do czoła.
-Polecę po testy ciążowe! - wybiegła.

Czekanie na nią dłużyło mi się niemiłosiernie. W końcu przyniosła testy pięciu firm, dla pewności.

-Długo jeszcze? - ręce mi drżały.
-Stara. - już wiedziałam.
-Wszystkie? - spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
-Wszystkie, dwie kreski. - widziałam współczucie w jej oczach.
-Muszę iść do ginekologa. - wyszłam z łazienki.

Znalazłam prywatną przychodnie, akurat mieli dzisiaj wolny termin, zapisałam się na szesnastą.

-Pójść z tobą? - zapytała.
-Mogłabyś? - spojrzałam na nią z nadzieją w oczach.
-Ty wtedy byłaś przy mnie.

Chwilę przed szesnastą zaparkowałyśmy pod placówką.

-Pani Przybysz. - białe drzwi się uchyliły, a naszym oczom ukazała się starsza kobieta w fartuchu.
-Chodź. - blondynka pociągnęła mnie za rękę.
-Z czym Panie do mnie przychodzą? - usiadła za śnieżnobiałym biurkiem.
-Zrobiłam dzisiaj pięć testów ciążowych, wszystkie wyszły pozytywnie, jednak wolałabym się upewnić. - spojrzała na mnie ze zrozumieniem.
-W takim razie proszę się położyć na kozetce, podwinąć bluzkę i obniżyć spodnie. - założyła rękawiczki.

Tak jak kazała, tak i zrobiłam, po chwili jeździła mi tym nieprzyjemnym urządzeniem po brzuchu.

-Testy były dobre, wygląda na to, że jest Pani w ciąży. - jej słowa w mojej głowie odbiły się głośnym echem.

Nie wiem ile trwało moje zawieszenie, ale chyba długo, skoro kobieta zdążyła usiąść spowrotem przy biurku. Wytarłam swój brzuch z żelu, ułożyłam ubrania, po czym zajęłam miejsce naprzeciwko niej.

-Wiadomo, który to tydzień? - zapytała Gabi.
-Właśnie zaczyna się piąty.

Nie pamiętam co jeszcze mówiła, byłam w za dużym szoku. Od razu po wyjściu wyciągnęłam paczkę papierosów.

-Co ty robisz? - blondynka wyciągnęła mi używkę z buzi - Jesteś w ciąży, nie wolno ci palić.
-Co ja zrobię? - przyłożyłam rękę do czoła.
-Powiedz Igorowi, przecież jego też to dotyczy.
-A jeśli on zareaguje tak jak Adrian? Przecież to dziecko to jedna wielka wpadka. - starsza pani przechodząca obok spojrzała na mnie krzywo - Ani ja, ani on nie jesteśmy na to gotowi. - usiadłam na schodkach.
-Igor jest wyrozumiały, jestem pewna, że na początku będzie w szoku, ale się ucieszy.

Poszłam z Gabi na herbatę, żeby się uspokoić i ułożyć sobie wszystko. Około godziny osiemnastej wróciłam do domu.

-Co z tobą i Gabi? Byłem u was w firmie, twoja siostra mi powiedziała, że nie ma was. - Pola pracuje jako moja asystentka.
-Igor. - powiedziałam cicho.
-Chyba nie chodzi znowu o jakieś dragi i mafię. - spojrzał na mnie poważnie.
-Nie, usiądź. - pokazałam na kanapę.
-Co się dzieje? - zapytał, gdy zajęłam miejsce obok niego.
-Jestem w ciąży. - widziałam szok w jego oczach.
-Jak to? - odezwał się po dłuższej chwili.
-Wtedy w samochodzie się nie zabezpieczyliśmy. - przypomniałam mu o tej nocy.
-Racja. - znowu zamilkł.
-Powiedz coś. - nie zareagował - Proszę cię. - gdy go szturchnęłam oprzytomniał.
-Co mam Ci powiedzieć? - w jego głosie nie było ani grama emocji.
-Cokolwiek, że nie jesteś gotowy na dziecko, że nie chcesz go, że jesteśmy za młodzi. - przerwał mi pocałunkiem.
-Nie powiem tego, bo to nie prawda. - spojrzał mi w oczy.
-Co? - zająkałam się.
-Jeśli mam mieć dziecko, to tylko z tobą. - objął mnie, dzięki czemu się uspokoiłam.
-Kocham cię. - oparłam głowę na jego ramieniu.
-Ja ciebie też, damy radę. Kupimy o wiele większe mieszkanie, a może nawet i dom, żeby było miejsce dla naszej trójki. - uśmiechnęłam się na jego słowa.
-Jesteś przeuroczy. - położyłam rękę na jego torsie.
-Jeśli to będzie chłopiec, będę z nim grał w piłkę, jeździł na rowerze, a przede wszystkim nauczę go szacunku do kobiet, będzie to mały gentleman. - rozmarzył się.
-A jeśli to będzie dziewczynka? - zapytałam.
-To nie pozwolę jej nikomu skrzywdzić. Chłopaka będziesz mogła mieć dopiero po trzydziestce. - skierował te słowa do mojego brzucha.
-Już Ci współczuję. - zrobiłam to samo gładząc się po brzuchu.

Tak mi ulżyło, nie powiem, że się nie boję, ale wsparcie jakie dał mi Igor, potwierdza mnie tylko w fakcie, że to ten jedyny.

-Będzie miał na imię Diesiel i to będzie Golden retriever. - leżeliśmy w łóżku, dalej rozmawiając o przyszłości.
-Wolałbym, aby to była suczka i może mniej sierści. - no to racja, Pola ma goldena i strasznie się leni.
-Będziemy o tym myśleć, później. - wtuliłam się w niego.
-Kiedy powiemy bliskim? - zapytał.
-Myślałam, że może w piątym miesiącu? Jak już będzie widać brzuszek i poznamy płeć, póki co niech wie tylko Gabi. - przytaknął.
-Juz się nie mogę doczekać, aż je przytulę. - pogładził mnie po brzuchu.
-Jeszcze poczekasz, jeśli dobrze policzyłam to urodzę w kwietniu. - oparłam głowę na jego klatce piersiowej, dzięki czemu patrzyliśmy sobie w oczy.
-Może przyjdzie na moje urodziny. - uśmiechnął się.

Obudził mnie niesamowity zapach, podniosłam się z łóżka, Igora już nie było. Założyłam na siebie jedwabny szlafrok, po czym ruszyłam do kuchni.

-No dzień dobry słoneczko. - wyszczerzył się.
-Dzień dobry skarbie. - złożyłam krótki pocałunek na jego ustach - Co tam pichcisz? - spojrzałam na blat.
-Zrobiłem Ci herbatkę i jajecznicę. - podał mi talerz.
-Wolałabym kawę. - mruknęłam odkładając naczynie na stół.
-Kawę musisz ograniczyć, nie wolno jej dużo pić w ciąży. - pogroził mi palcem.
-Skąd to wiesz? - zmarszczyłam brwi.
-Dużo czytałem od rana. - zrobiło mi się ciepło na sercu - To dla mojej najpiękniejszej kobiety. - wręczył mi tosta na którym było serduszko z ketchupu.
-Kochany jesteś.

Niesamowite jak szatyn się w to szybko zaangażował. Sama do końca nie oswoiłam się z tą myślą, a ten przeczytał chyba cała książkę o tym.

Fuck it |ReTo| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz