10. Wow Nie Wiem Co Powiedzieć

1.3K 41 1
                                    

-Las? - uniosłam brwi - Chcesz mnie zabić i zakopać? - zaśmiałam się.
-Nie chodzi o las. - zgasił silnik.
-A więc? - odpięłam pas.

Nie usłyszałam odpowiedzi z jego strony. Szatyn wysiadł z samochodu by chwilę później otworzyć mi drzwi.

-Chodź. - podał mi rękę.

Nic nie odpowiedziałam tylko wysiadłam.

-Skoro nie chodzi o las to o co? - zapytałam po pięciu minutach drogi.
-Zobaczysz. - puścił mi oczko.

Przez cały czas miałam deja vu, jakbym już kiedyś tu była. To trochę dziwne, bo to zwykła ścieżka obok lasu, ale jednak.

Po dziesięciu minutach byliśmy na wzgórzu. Za nami był las, a przed nami był przepiękny widok. Cały Piastów, zachodzące już słońce zapierało mi dech w piersi. Ten widok przypominał mi dzieciństwo. Nagle mnie olśniło.

-Byłam tu kiedyś. - powiedziałam cicho przyglądając się pięknej panoramie miasta.
-Kiedy? - zmarszczył brwi.
-Jako dzieciak uciekałam z domu dziecka. Zawsze, gdy zdenerwowały mnie opiekunowie czy rówieśnicy. Przychodziłam tutaj, siedziałam godzinami i rozmyślałam o życiu, rodzicach czy mojej przyszłości. - w oczach pojawiły mi się łzy.
-Wychowywałaś się w domu dziecka?
-Tak. - westchnęłam.

Szatyn nic nie powiedział tylko mnie przytulił. Nie wiedziałam jak się zachować, ale po chwili delikatnie oddałam uścisk.

-Też nie miałem łatwego dzieciństwa. - odsunął się ode mnie.
-Dlaczego? - wypaliłam nagle - Jeśli nie chcesz to nie musisz mówić, wiem jaki to ciężki temat.

Szatyn usiadł na trawie, poszłam w jego ślady i zajęłam miejsce obok niego.

-Mama to przecudowna kobieta, kocham ją najmocniej na świecie. Tego samego nie mogę powiedzieć o ojcu. Miał mnie głęboko w dupie, pił, znęcał się nade mną i matką.
-Współczuję. - położyłam mu rękę na ramieniu i spojrzałam głęboko w oczy.
-Nie ma czego, było-minęło. Dzięki temu, że wierzyłem w siebie i ciężko pracowałem jestem gdzie jestem. Życie nauczyło mnie tego, żeby nigdy się nie poddawać. Nie zawsze jest łatwo, ale trzeba wierzyć w siebie i iść dalej, nie można się zatrzymywać. - cały czas patrzył na miasto.
-Wow, nie wiem co powiedzieć. - wypuściłam głośno powietrze.
-A jak to wyglądało u ciebie? - spojrzał na mnie.
-W sensie? - zmarszczyłam brwi.
-Życie, jak to się stało, że mieszkałaś w Holandii i dlaczego wróciłaś do Polski.
-W sumie to nie ma o czym mówić. - machnęłam ręką.
-No weź, ja się otworzyłem, nie trzymaj mnie tak na dystans. - uśmiechnął się półgębkiem.
-Ja cię trzymam na dystans? - uniosłam lewą brew.
-Tak, zgaduję, że w przeszłości ktoś cię skrzywdził i boisz się otworzyć przed kimś nowym.
-Igor psycholog? - zaśmiałam się.
-Możesz mi zaufać, zrozum to. - położył dłoń na mojej.
-Moi rodzice zmarli jak byłam małym dzieckiem. Nie miałam żadnej innej rodziny dlatego trafiłam do domu dziecka. Zmieniłam otoczenie i wtedy poznałam Gabi, zawsze mnie wspierała, była dla mnie jak siostra. W czasach szkolnych nie działo się nic ciekawego. Po skończeniu liceum postanowiłyśmy przeprowadzić się do Holandii. Założyłyśmy tam firmę, jak zarobiłyśmy wystarczająco pieniędzy, co zajęło nam trzy lata, wróciłyśmy do Polski. Kupiłam siedzibę w Warszawie, Gabi zatrudniła pracowników i tak oto jestem, gdzie jestem.
-Ciekawe. - podsumował szatyn.
-Wcale nie, jestem przeciętną dziewczyną. - przewróciłam oczami.
-Właśnie, że nie. W młodym wieku osiągnęłaś sukces jakim jest założenie firmy.
-Ty też, jesteś sławnym raperem i założę się, że wiele dziewczyn zabiłoby mnie żeby być teraz obok ciebie.
-Takie dziewczyny mnie nie kręcą, szczególnie jak są to takie pustaki. Powiesz jedno słowo, a ta rozkłada przed tobą nogi.
-Nie wiem jak można się tak nie szanować. - pokręciłam głową.

* * *

Rozmawialiśmy dobre dwie godziny. Zrobiło się dość chłodno, więc zebraliśmy się i powoli ruszyliśmy w kierunku samochodu.

-W ogóle myślałam, że chcesz się spotkać, żeby wyciągnąć ze mnie informacje o - przerwał mi.
-Już wiem o co chodzi.
-Co? Od kogo? - zmarszczyłam brwi.
-Od Gabi.
-Ona by ci nic nie powiedziała. - zaśmiałam się.
-Mówiła o tym, że w Holandii dilowałyście i macie teraz przejebane u takiego typa, nie pamiętam jak się nazywał.
-Mówiła ci o Holandii? - moje oczy zrobiły się tak duże jak pięć złotych.
-Tak.
-A o tym, że zabiłyśmy tych typów?
-Co?! - zatrzymał się.

Zacisnęłam oczy, bo zrozumiałam, że zrobił mnie w chuja. Gabi mu o niczym nie mówiła, sam do tego doszedł.

-Żartuję przecież - chciałam jakoś wyjść z tej sytuacji.
-Nie, nie żartujesz. Powiedz mi w tej chwili o co dokładnie chodzi.
-Może pójdźmy do samochodu.

Przez resztę drogi się do siebie nie odzywaliśmy.

-A więc? - zapytał jak byliśmy w samochodzie.
-Nie mogę ci tego powiedzieć.
-Już wiem, że dilowałaś i zabiłaś człowieka, chyba reszta tej historii mnie nie zaskoczy. Po raz kolejny powtórzę ci, że możesz mi zaufać.

Postanowiłam, że powiem mu o co chodzi. I tak już wie o najgorszym, więc co mi szkodzi. Gabi się ostro wkurwi jak się dowie, że Igor wie.

-Tak jak mówiłeś, firma była pracą na prawą rękę, a na lewą było dilowanie. Miałyśmy gościa, który miał przewieźć resztę towaru do Polski, ale nas wyjebał i nie mamy towaru. - skłamałam - Więc chciałyśmy go załatwić za pomocą dwóch innych gości, jednak ci się zgadali. Na miejscu chcieli nas załatwić ale całą trójkę zabiliśmy. Przynajmniej tak myślałam. Dwójka naprawdę nie żyje, ale Hruzo żyje.
-Hruzo?
-Ten koleś, który miał przewieźć towar. Jego brat był na ognisku i powiedział mi o tym, że żyje i chce nas dopaść.
-To jest ostro pojebane, ale co wam pomoże zmiana koloru włosów i dodatkowe kolczyki. - spojrzał na mnie.
-Zawsze coś. Jedyną opcją jest przeprowadzka, ale musimy się zająć firmą.
-Firma nie jest ważniejsza od życia.
-Nikomu o tym nie mów. - zmieniłam temat.
-Nikomu nie powiem, cieszę się, że mi zaufałaś.
-Jedziemy do domu?
-Tak.

Nie czuję się dobrze z tym, że mu o tym powiedziałam. Czuję, że to się źle skończy.





Fuck it |ReTo| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz