79. Takie Uczucie Nigdy Nie Umiera

148 12 0
                                    

Nawet nie patrząc kto dzwoni odebrałam.

-Halo? - wymamrotałam w poduszkę.
-Cześć, przepraszam, że cię budzę. - usłyszałam głos Dawida.
-Dawid, czemu dzwonisz do mnie o piątej nad ranem? - załamałam się.
-Nie marudź, mam dobre wieści. Gabi się obudziła. - momentalnie całe zmęczenie zeszło.
-Jadę do szpitala. - wstałam z łóżka.
-Spokojnie, idź spać dalej. Nikogo nie wpuszczą, wiem, bo próbowałem, a jestem jej bratem.
-I tak podjadę. - zakończyłam rozmowę.

Szybko przebrałam się w coś co nie jest piżamą, po czym opuściłam mieszkanie. Po niecałych piętnastu minutach byłam na miejscu. W recepcji natknęłam się na Dawida, który kłócił się z pielęgniarką.

-Paula to bez sensu nie wpuszczą nas. - chciał już wyjść.
-Momencik. - poszłam do pielęgniarki - Witam, chciałabym odwiedzić moją współwłaścicielkę firmy. - uśmiechnęłam się.
-Jak się nazywa? - przeglądała papiery.
-Gabriela Gruszecka. - rzuciłam krótko.
-Niestety dziewczyna dopiero co się obudziła i może być w szoku, proszę wrócić w trakcie godzin odwiedzin. - spojrzała na mnie wymownie.
-Ja rozumiem, ale to bardzo ważne, tu chodzi o naszą firmę. - dalej próbowałam.
-Niestety regulamin nie pozwala mi Pani wpuścić. - zaczęła się irytować.
-Myślę, że ta decyzja powinna należeć do pacjentki, nie do państwa. - również się poirytowałam.
-Myślę, że powinna Pani opuścić szpital, zanim przyjdzie ochrona. - uśmiechnęła się chamsko, a ja odpuściłam.

Zrezygnowana wyszłam ze szpitala.

-Nie spodziewałem się, że tak szybko odpuścisz. - podążył za mną Dawid.
-Ale to nie koniec. - zdziwiły go moje słowa - Gdzie leży Gabi? - zapytałam.
-Lewe skrzydło, na parterze. - bez słowa ruszyłam w kierunku okien - Co ty kminisz? - zapytał, gdy podglądałam Gabi przez okno.
-Patrz.

Zapukałam, gdy upewniłam się, że jest sama. Ta bez słowa ruszyła lekko chwiejnym krokiem do okna.

-Jak dobrze widzieć cię żywą. - uśmiechnęłam się.
-To wszystko jest tak pojebane. - złapała się za głowę.
-Podsadzisz mnie? - zapytałam Dawida.
-Chyba oszalałaś. - widząc moją minę zdał sobie sprawę z tego, że nie żartuję - To nielegalne.
-A to moja przyjaciółka. - blondyn westchnął po czym podniósł mnie tak, że udało mi się wdrapać na parapet, a następnie sam się podciągnął.
-Jak się czujesz? - zapytałam, gdy byliśmy już w środku.
-Strasznie źle fizycznie i psychicznie. - wiedziałam doskonale co ona czuje, miałam dokładnie to samo, po postrzale.
-Niestety będziesz tak się czuć przez kilka dni. - na jej twarzy pojawił się grymas.
-Co się dokładnie stało? - usiadła na łóżku.
-Kuba przeciął nam hamulce, nie wyrobiłam na zakręcie, auto było do skasowania, ale udało się naprawić.
-A co z Kubą? - posłałam jej jednoznaczne spojrzenie, które mówiło 'porozmawiamy o tym sam na sam' - No a co z tym? - pogładziła się po brzuchu.
-Niestety. - przerwała mi.
-Nie kończ. - widziałam, że zabolało ją to.

Miała już o coś pytać, gdy do sali wszedł lekarz.

-Co państwo tu robią? To nie godziny odwiedzin. - jedyne co mi przyszło na myśl to wziąć nogi za pas.
-Do później. - ucałowałam blondynkę w czubek głowy, po czym wzięłam blondyna za rękę i zaczęłam uciekać.

Słyszeliśmy wołania lekarza i pielęgniarek, jednak nasz śmiech ich zagłuszał. Wylecieliśmy z tego szpitala jak oparzeni z bananami na twarzach.

-Co to było? - zapytał blondyn jak dobiegliśmy na parking.
-Sama nie wiem. - dalej się śmiałam.
-Dalej ta sama wariatka. - uśmiechnął się do mnie.

Przez chwilę tak staliśmy, patrząc się na siebie i uśmiechając, gdy usłyszeliśmy znany głos.

-Co wy tu robicie? - zauważyłam Adriana, któremu towarzyszył Igor, widocznie niezadowolony z mojego towarzystwa.
-Uciekamy przed ochroną. - rzuciłam.
-Czekaj, co? - zmieszał się Adrian.
-Zadzwoniłem do was, żeby poinformować, że Gabi się obudziła, nie chcieli mnie wpuścić. Przyjechała Paulina, jej też nie wpuścili, więc ta wpadła na genialny pomysł, żeby się zakraść. Gabi otworzyła nam okno, podsadziłem ją, sam się wspiąłem, rozmawialiśmy z moją siostrą dobre dwie minuty, gdy przyszedł lekarz. Musieliśmy uciec zanim by wezwali ochronę, nie zdziwię się jak przez to nie będą chcieli nas wpuścić jutro. - spojrzał na mnie.
-Na bank nas wpuszczą, jak nie to powtórka z rozrywki, może tym razem uda nam się pięć minut. - zaczęliśmy się śmiać, niestety naszym dwóm kompanom nie było do śmiechu.
-A jak ona się czuje? - zapytał Adrian.
-Podobnie jak ja po postrzale, ma mętlik w głowie, a śmierć dziecka nie pomaga. Minie sporo czasu zanim dojdzie do siebie, zanim między wami się ułoży. - widziałam ból w jego oczach - Ale jednego jestem pewna, ułoży się na bank, bo żadnego innego faceta nie kochała tak mocno jak ciebie.
-To akurat prawda, sam to po niej widzę. - poparł mnie Dawid - A takie uczucie nigdy nie umiera. - spojrzał na mnie.
-Mam propozycję dla wszystkich, wiem, że emocje tej nocy są większe niż na grzybobraniu, ale może wróćmy do siebie i spróbujmy się przespać, a jutro razem skoczymy po balony, kwiaty i ulubione przekąski dla Gabi, szpitalne jedzenie jest do bani.
-To brzmi jak plan. - poparł mnie mój chłopak.

Tak jak powiedziałam tak i zrobiliśmy,
Pola wyglądała na przerażoną jak wróciłam.

-Wszystko w porządku? - podeszłam do siostry.
-Gdzie ty byłaś? - wiem, że to wszystko co się stało wpłynie na jej psychikę, będzie miała stany lękowe.
-Spokojnie, już jest dobrze. - przytuliłam ją - Dostałam telefon, że Gabi się obudziła, byłam w szpitalu. - usłyszałam jak odetchnęła z ulgą - Jeśli chcesz to możesz spać ze mną.

Pola przystała na propozycje i po chwili obydwie leżałyśmy u mnie w sypialni zasypiając.

Fuck it |ReTo| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz