102. Ty Jesteś Psychiczna

101 13 8
                                    

Mała przez całą drogę mnie zagadywała, jest bardzo słodka.

-Tutaj jest mój tatuś? - zapytała, gdy stałyśmy pod więzienną bramą.
-Tak, za chwilę się z nim zobaczysz, ale mam malutką prośbę. - uśmiechnęłam się.
-Jaką? - zapytała.
-Gdy cię poproszę to założysz słuchawki i obejrzysz sobie bajkę na moim telefonie, za to później zabiorę cię na lody, dobrze? - położyłam jej rękę na ramieniu.
-Dobrze. - ukazała mi szereg mleczaków.

Zuza załatwiła nam wejście na prywatne widzenie się, bez żadnych świadków, ta to ma kontakty.

-Tatuś! - z transu wyrwało mnie szarpnięcie dziewczynki.
-Córeczko! - przytulił ją, jednak uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy mnie zobaczył.
-Witaj, tatku. - powiedziałam to najbardziej sukowatym tonem jakim umiałam.
-Po co ją w to mieszasz? - stanął na równe nogi.
-Usiądźmy. - zajęłam miejsce przy stole - Kochanie, włączę Ci Barbie, dobrze? - spojrzałam na Lenę.
-Dobrze.

Gdy dziewczynka siedziała zapatrzona w komórkę, przeszłam do konkretów.

-Jakim prawem przebywasz z moim dzieckiem? - widziałam szał w jego oczach.
-Posłuchaj mnie uważnie, ty zabrałeś  ważną dla mnie dziewczynę, więc ja zabrałam twoją. - uśmiechnęłam się.
-To bestialskie, że mieszasz w to moje dziecko. - wycedził przez zęby.
-O, a to ciekawe. - zaśmiałam się - Czy bestialskie nie było to jak mieszałeś w nasze interesy brata Gabi czy Igora? - uniosłam brew.
-Tylko, że ja nikogo nie porwałem.
-Barti, ależ ja nikogo nie porwałam. Wyobraź sobie, że byłam u ciebie w domu i za zgodą twojej mamy, wzięłam ją na widzenie. - poklepałam go po policzku.
-Ty jesteś psychiczna. - patrzył na mnie poważnie.
-Kochaniutki, dopiero teraz zdałeś sobie z tego sprawę? - podparłam brodę na pieści.
-Czego chcesz? - widziałam, że się denerwuje.
-Zaczynamy konkrety, to mi się podoba. - uśmiechnęłam się - Cóż, wiesz czego ja chce? - momentalnie spojrzałam na niego poważnie, odgrywanie roli psychicznej wychodziło mi rewelacyjnie, chociaż zastanawiam się, czy to tylko rola - Spokoju moich bliskich, jednak nawet siedząc tutaj potrafisz namieszać. Ale wiesz co, mam więcej możliwości, niż ci się wydaje. - wstałam z krzesła.
-Zostaw moją rodzinę w spokoju. - powoli pękał.
-A więc ty zostaw moją rodzinę. - nachyliłam się nad nim.
-Mów co chcesz, zrobię wszystko, ale zostaw moją córkę i matkę w spokoju.
-Bartku, nawet nie dajesz mi się pobawić. - westchnęłam - Chce, żebyś wyparł się wszystkiego, co doniosłeś na Gabi. - spojrzałam mu w oczy - Przecież ona nikogo nie zabiła, prawda? - przybliżyłam się do niego.
-Ty jesteś chora psychicznie. - widziałam tą determinację w oczach.
-Dziesięć punktów dla Hruzo. - odsunęłam się od niego - A więc jak będzie? Miałam w planach skoczyć jeszcze w jedno miejsce z twoją córką, a czas nam się kończy. - usiadłam na swoim miejscu.
-Odwołam wszystko, zwolnię Gabi z zarzutów. - opuścił głowę.
-No to super. - klasnęłam w dłonie - Lenka. - ściągnęłam jej słuchawki z uszu - Uściskaj tatusia. - ta od razu podbiegła do niego.
-Kocham cię córeczko. - pocałował ją w główkę.
-Ja ciebie też tatusiu. - odsunęła się od niego - Pojedziemy na te lody? - zapytała mnie.
-Oczywiście skarbie. - uśmiechnęłam się do niej.
-Nic jej nie rób. - patrzył na mnie błagalnie.
-Dopóki ty będziesz wobec mnie okej, ja też będę. - uniosłam ręce - A i miałam ci przekazać, że Twoja mama bardzo cie kocha i wybacza ci wszystko co zrobiłeś. - zauważyłam łzy w jego oczach, pękł - Weź nie rycz, jak będziesz grzeczny to załatwię wam regularne widzenie się. - szturchnęłam go w ramię.

Po wszystkim zabrałam dziewczynkę na obiecane lody i odwiozłam ją do domu. Wróciłam prosto do Cabaj, pomimo tego, że jest siedemnasta, to czuję się wykończona.

-Jak poszło? - zapytała na wstępie.
-Gabi już ma przesłuchanie? - zignorowałam jej pytanie.
-Powinno się właśnie zaczynać. Ale mów, jak poszło? - opowiedziałam jej wszystko od a do z - Ty na serio potrafisz być psychiczna. - spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Jeśli sytuacja tego wymaga. - wzruszyłam ramionami - Ale przecież włos jej z głowy nie spadł, a nawet darmowe lody dostała. - w tym momencie zadzwonił mój telefon - No co tam Adi? - zapytałam po wciśnięciu zielonej słuchawki.
-Nie wiem jak ty to zrobiłaś, ale zwolnili Gabi, świadek się wycofał z oskarżeń. - słyszałam, że jest szczęśliwy.
-Przekaż Gabi, żeby przyjechała do miejsca, gdzie zawsze spotykamy się we trójkę na kawę. - spojrzałam na Cabaj.
-No dobra. - powiedział zdezorientowany.

* * *

-Psycholu ty mój. - uścisnęła mnie po tym jak Zuza opowiedziała jej, co dzisiaj zrobiłam.
-Jak bardzo mi na kimś zależy to umiem robić okropne rzeczy. - wzruszyłam ramionami.
-Hruzo przez jakiś czas da wam spokój, ale pamiętajcie, że do końca odsiadki zostały mu trzy lata. - dokończyła picie kawy.
-Chyba, że go zwolnią wcześniej. - przyznałam rację Gabi.
-Dzięki za pomoc. - zwróciłam się do Cabaj.
-Wpadajcie kiedy chcecie. - uśmiechnęła się.

Po opuszczeniu jej mieszkania odwiozłam Gabi do domu, a następnie sama wróciłam do Dawida. Nie ukrywam, że trochę zszokowało mnie to, co tam zastałam.

-Co wy tu robicie? - zmarszczyłam brwi widząc jak szatyn i blondyn siedzą na kanapie.
-Igor po ciebie przyjechał. - mruknął blondyn.
-Przepraszam, zapomniałam o naszym spotkaniu. - przyłożyłam rękę do czoła.
-Ale udało Ci się wyciągnąć Gabi. - uśmiechnął się.
-Nie zostawiłabym jej samej w takim miejscu.
-Dziękuję Ci, nie wiem jak to zrobiłaś, ale ważne jest to, że moja siostra jest wolna. - podszedł do mnie blondyn.
-Wiesz, że jesteście dla mnie jak rodzina, cała ta nasza paczka jest. - uśmiechnęłam się.
-A tak między nami, ona serio zabiła człowieka? - dopytał.
-Nie, fałszywy świadek, chcieli jej zaszkodzić. - skłamałam, żeby nie martwić jej brata - Daj mi proszę dziesięć minut, odświeżę się i możemy jechać. - skierowałam te słowa do szatyna, na co kiwnął głową.

Przebrałam się w czarne, materiałowe spodenki z wysokim stanem, do tego obcisła, biała koszulka na ramiączkach, a na ramiona zarzuciłam czarną, luźną, flanelową koszulę w białą kratę.

-Dobra, jestem gotowa. - weszłam do salonu.
-Jak zwykle, pięknie. - podszedł do mnie szatyn.

Założyłam czarne adidasy, po czym obydwoje opuściliśmy mieszkanie.

-Właściwie to gdzie jedziemy? - zapytałam po chwili.
-A która godzina? - odpowiedział mi pytaniem, a ja spojrzałam na zegarek. -Dziewiętnasta trzydzieści.
-Może jeszcze zdążymy. - mruknął pod nosem, po czym dodał gazu.

Fuck it |ReTo| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz