103. Oddam Za Ciebie Życie

93 13 20
                                    

-Jesteśmy na miejscu. - uśmiechnął się.
-Już tu kiedyś byliśmy. - zauważyłam.
-A pamiętasz jak ci obiecałem, że wezmę cię ja wieczór dla dorosłych? - zgasił silnik.
-Czym on się różni od normalnego? - zmarszczyłam brwi.
-Tym, że nie ma ani jednego dziecka, które by Ci przeszkadzało. - to fakt, ostatnio te dzieciaki były nieznośne.
-Więc chodźmy. - uśmiechnęłam się.

Już wam mówię, miejsce, do którego zabrał mnie Igor to planetarium. Spędziliśmy miło czas bawiąc się jak małe dzieci, czułam się przy nim dobrze i powoli zapominałam o tym, co zrobił.

-Chodź, bo mamy mało czasu. - pociągnął mnie za rękę.
-Idziemy gdzieś jeszcze? - zdziwiłam się.
-To nie koniec niespodzianek. - powiedział tajemniczo.

Po około dziesięciu minutach stanęliśmy przed restauracją. Kojarzyłam ją tylko z widzenia, głównie przez to, że ulica, na której się znajduje, to moja droga do pracy.

-Chyba to kiepska restauracja, nie mają klientów. - powiedziała cicho.
-Albo wynająłem ją całą, by nikt nam nie przeszkadzał. - moje oczy zrobiły się jak pięć złotych.
-Co zrobiłeś? - nie dowierzałam, ile to musiało kosztować?
-Zanim zaczniesz marudzić, zobacz jaki jest stąd widok. - poszliśmy w kierunku tarasu.

Tu ma rację, widać pięknie nasz narodowy stadion, Wisłę i wiele małolatów imprezujących nad nią.

Jedliśmy wsłuchując się w muzykę, którą serwował nam zespół. Na codzień nie słucham tego typu muzyki, ale miło czasem się oderwać od standardów.

-Czy podać coś jeszcze? - zapytał kelner, zabierając talerze po deserze.
-Poprosiłbym o dodatkowy deser. - Igor spojrzał na niego znacząco.
-Rozumiem. - oddalił się.
-Co ty kombinujesz? - zmarszczyłam brwi.
-Nic, to brownie było tak pyszne, że chce jeszcze jedną porcję. - uśmiechnął się niewinnie - Chodź, przewietrzymy się. - bez słowa sprzeciwu wyszłam z nim na taras.

Warszawa po zachodzie słońca ma swój urok. Co jak co, ale żadne inne miasto na świecie nie pobije jej.

-Paulina. - wyrwał mnie z zamyślenia, zauważyłam bukiet w jego rękach i oddalającego się kelnera.
-Igor, nie musiałeś. - uśmiechnęłam się.
-Chce Ci powiedzieć. - klęknął - Że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, oddam za ciebie życie, jeśli będzie trzeba. Kocham cię jak wariat i zrobię wszystko, byśmy spróbowali raz jeszcze. - spojrzał mi głęboko w oczy.
-Wstań, proszę. - złapałam go za ręce - Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że w pełni oddaje twoje uczucia, ale czy to nie za wcześnie? Nie tak dawno nie odzywaliśmy się do siebie, kocham cię nad życie, ale boję się. - wyznałam szczerze - Co jeśli znowu pojawi się ktoś, kto nas poróżni, a co jeśli. - przerwał mi łącząc nasze usta w czułym pocałunku, który rozwiał wszystkie wątpliwości.
-Kocham cię. - powiedział po tym jak się od siebie oderwaliśmy.
-Ja ciebie też. - przytuliłam go.

To jest tak cholernie przyjemne uczucie, gdy jestem w jego ramionach, żaden narkotyk mi go nie zastąpi.

-Będziesz znowu moja? - szepnął mi do ucha, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
-Tylko wtedy, jeśli ty będziesz cały mój. - odpowiedziałam mu w ten sam sposób.

Szatyn delikatnie się zaśmiał, a jego usta powędrowały od mojego ucha do szyi, zaczął zostawiać na niej mokre ślady, czasami mocniej zasysając skórę, robiąc mi delikatne malinki.

-Chodź. - pociągnął mnie za rękę.
-Dokąd? - na moje pytanie jedynie się uśmiechnął.

W sumie to nie interesowało mnie to gdzie jedziemy, ważne, że jesteśmy razem. Z nim mogę jechać nawet i na koniec świata.

-Nasze miejsce. - uśmiechnęłam się.
-Tylko nasze. - złożył delikatny pocałunek na moich ustach, jednak nie zamierzałam przestać.

Zrzuciłam z siebie flanelową koszule, a następnie przeszłam na jego kolana. Igor natychmiast odsunął fotel, byśmy mieli więcej miejsca. Wiele czasu nje zajęło mu pozbycie się mojej bluzki, mi z resztą jego też. Poprzez pocałunki poczułam jak rozpina mój stanik, który później wylądował na miejscu pasażera.

Szatyn zaczął zjeżdżać z pocałunkami niżej, aż w końcu trafił do moich piersi, zasysał je delikatnie, a ja nie mogłam już wytrzymać, jest tak kurewsko dobry. Zaczęłam rozpinać mu spodnie, gdy zatrzymał mnie jego głos.

-Jesteś tego pewna? - spojrzał mi w oczy.
-Jak nigdy. - wróciłam do czynności.

Przenieśliśmy się na tylną kanapę, Bugajczyk wisiał nade mną, gdy poczułam, że wchodzi do środka. Jego ruchy były płynne, z każdą chwilą coraz to szybsze. Dawno nie czułam się tak przyjemnie, cholernie mi tego brakowało. Co chwilę wymieniliśmy pocałunki. Tempo było szybsze i szybsze, gdy poczułam, że zbliża się ten moment wydałam z siebie cichy jęk. Igor słysząc to przyspieszył jeszcze bardziej, aż w końcu z moich ust wydobył się głośny jęk. Chwilę później Igor również skończył i opadł na mnie.

-Mogłabym to robić bez końca, ale tylko z tobą. - spojrzałam mu w oczy.
-Ja też. - odpowiedział dysząc, po czym mnie pocałował.

Guys I did it! Nareszcie udało mi się napisać taką scenę, po ponad siedmiu latach pisania złamałam swoją blokadę. Może i nie jest ona napisana perfekcyjnie, ale jak na pierwszy raz jest dobra, dajcie znać co sądzicie.

Fuck it |ReTo| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz