82. Jak Mam Ci Zaufać?

136 13 0
                                    

Wróciliśmy do mieszkania chłopaków z siatkami pełnymi alkoholu i przeróżnych przekąsek.

-Coś długo was nie było. - zauważył Igor.
-Musieliśmy pogadać. - rzucił Dawid.
-Coś się stało? - zapytała przejęta Gabi.
-Nic takiego, już wszystko dobrze. - spojrzałam na blondyna, na co ten przystał głową.

Gdy wszystko rozładowaliśmy usiedliśmy spowrotem na swoich miejscach. Blondyn poszedł do swojego pokoju, chwilę później słyszałam dźwięk spuszczania wody, na co uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy chłopak wrócił do pokoju kiwnął mi głową na znak, że już po sprawie, a ja posłałam mu ciepły uśmiech. Pół godziny postanowiłam wyjść zapalić, nie byłam długo sama, bo po chwili dołączył do mnie Dawid.

-Myślisz, że powinienem im powiedzieć? - oparł się i barierkę.
-Szczerze? Nie ładnie okłamywać bliskich, ale gdybyś to powiedział to prawdopodobnie wynikła by z tego niezła haja dzisiejszej nocy. - zaciągnęłam się używką.
-Masz rację, mogę liczyć na twoją dyskrecję? - zapytał, a ja spojrzałam na niego znacząco - No tak, jak ładnie poproszę to nie piśniesz ani słówka. - zaśmiał się.
-Spokojnie, dopóki będziesz wobec mnie szczery w tej sprawie to moje milczenie masz jak w banku. - zgasiłam papierosa, po czym wróciliśmy do środka.
-Co wy tak dzisiaj trzymacie się razem? - zapytała blondynka
-Powiedzmy, że mieliśmy trochę do obgadania. - jej brat zajął swoje miejsce.
-Znowu się kłócicie? - zapytał Kacper.
-Nic bardziej mylnego, powiedzmy, że była jedna sprawa. Lepiej nie poruszajmy tego tematu, po co psuć sobie humor tego wieczoru, bawmy się. - napiłam się whisky.

Widzę, że Igora gryzie ta sprawa, jednak starał się zachować zimną krew. Jednak widzę, że ma problem nie tylko do Dawida, ale i do mnie, bo gdy chciałam się do niego przytulić ten się odsunął.

-A więc o co chodzi? - zapytałam, gdy z szatynem wyszłam zapalić.
-Co się dzisiaj dzieje między wami? - rzucił szorstko.
-Igor, to nic takiego, była pewna nieciekawa sytuacja, ale udało mi się to ogarnąć, już jest wszystko dobrze. - odpaliłam papierosa.
-Możesz mi powiedzieć wprost co się dzieje, zamiast owijać w bawełnę? - irytował się.
-Kochanie. - podeszłam do niego - Możesz proszę nie wnikaj tylko mi zaufać, to jedyne o co proszę. - złapałam go za rękę.
-Paulina, jak mam Ci zaufać? Sama doskonale wiesz jak to wygląda. - przymknął oczy.
-Pomyśl o tym jak ja ci ufam, jedziesz sobie w trasę, nie ma cię kilka dni lub więcej. Otaczają cię twoje fanki, niektóre z nich rozszarpały by mnie, by być tutaj obok ciebie.
-Mówiłem Ci co myślę o tym rodzaju fanek, nic dla mnie nie znaczą, bo to ty podbiłaś moje serce. - spojrzał mi w oczy.
-A ja ci mówiłam już jak to jest między mną, a Dawidem. Ty też podbiłeś moje serce. - przybliżyliśmy się do siebie po czym złączyliśmy nasze usta w długim i czułym pocałunku, który z każdą chwilą się pogłębiał.
-Cholera. - odsunął się.
-Co jest? - zapytałam po czym dostrzegłam wybrzuszenie na jego spodniach - O Boże. - przyłożyłam rękę do czoła.
-To nie moja wina, ty tak na mnie działasz. - zmienił ton głowy na uwodzicielski.
-Niestety dzisiaj musisz okiełznać tego rumaka, bo nici z tego, za dużo świadków by słyszało Twoje jęki. - zaśmiałam się.
-Ty jęczałaś głośniej. - w momencie, gdy Igor to powiedział na balkon wszedł Adrian.
-Okej to ja nie przeszkadzam. - uniósł ręce w geście obronnym po czym wyszedł, a my zaczęliśmy się śmiać z reakcji przyjaciela.

Nadszedł czas naszej wigilii, szczerze mówiąc do końca nie jestem pewna prezentu dla Kasi. Kupiłam drewnianą ramkę ze sznureczkami i mini spinaczami, wydrukowałam parę zdjęć z wspólnych imprez. Dokupiłam jej ulubione wino, a galerii poszłam do jubilera po srebrną bransoletkę z koniczynką.

Każdy wybrał swoje danie, które przygotuje na dzisiejszy wieczór. Gabi robi barszcz z uszkami, Kasia pierogi z grzybami i kapustą, Igor karpia, Dawid rybę po grecku, Adrian pierogi ruskie, a Kacper zupę grzybową.

Z tym również miałam problem, bo albo ktoś zajął moje danie, albo nie było wystarczająco czasu na wykonanie mojego dania. Postawiłam więc na kompot z suszu, którego swoją drogą i tak nikt nie wypije, a jako deser zrobiłam makowca.

Na kolację umówiliśmy się na godzinę osiemnastą. Pół godziny przed czasem byłam gotowa. Postawiłam na czerwoną sukienkę z długim rękawem i delkotem w serek, kończyła się chwilę przed kolanami, od połowy uda miała delikatną falbankę. Do butów nie przyłożyłam zbyt dużej uwagi, ponieważ i tak je ściągnę i zamienię na kapcie. Makijaż zrobiłam w ciepłych odcieniach brązu z dodatkiem złota, włosy pozostawiłam takie jakie są naturalne, czyli proste.

Dziesięć minut przed czasem byłyśmy na miejscu, nie miałam gdzie przelać kompotu, więc wzięłam dzbanek w rękę. Zabawne, bo na kilku zakrętach mało brakowało, żeby cały napój znalazł się na mnie. W mieszkaniu chłopaków była cała reszta, więc nie czekając zaczęliśmy dekorować stół i rozkładać potrawy.

Fuck it |ReTo| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz