84. Nie Zawsze Tak Będzie

116 9 0
                                    

Z Warszawy wyjechałam chwilę po dziewiętnastej, auto miałam wypełnione prezentami. Zaparkowałam przed bramką ośrodka, widziałam zapalone światło salonie, czyli trwa się u nich wigilia. Założyłam czapkę mikołaja, którą kupiłam w jednym ze sklepów.

Zadzwoniłam dzwonkiem, otworzyła mi moja wychowawczyni.

-O proszę jaka niespodzianka. - uśmiechnęła się.
-Dobry wieczór, właśnie przychodzę z niespodzianką. - weszłam do środka.
-Chodź do salonu, właśnie skończyliśmy kolację.

Wchodząc zauważyłam te dzieciaki, otwierali prezenty, niestety nie są jakieś najlepsze, każdy dostawał to samo. Aby uniknąć niesprawiedliwości.

-Czy są tu jakieś grzeczne dzieci? - zwróciłam ich uwagę na siebie.
-Pani mikołaj! - krzyknęła jedna z dziewczynek.
-Dzieci to Paulina, mieszkała kiedyś w tym ośrodku. - przedstawiła mnie Pani Agnieszka.
-Potrzebuje kilku silnych rąk do pomocy z tym workiem prezentów. - zgłosiło się paru chętnych, po czym pomogli mi przenieść te wszystkie prezenty.

Czułam takie ciepło na sercu widząc ich cieszących się z tego co im dałam.

-Lalka barbie! - krzyknęła ta sama dziewczyna - Dziękuję Pani mikołaj. - przytuliła mnie.

Gdy emocje opadły, a dzieci oglądały Kevina poszłam do kuchni porozmawiać z Panią Agnieszką.

-Widzę, że dobrze sobie radzisz w życiu. - podała mi kakao.
-Udało mi się. - uśmiechnęłam się.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że pomimo tych trudności wyszłaś na prostą. - usiadła naprzeciwko.
-Dzięki Pani dyscyplinie i wsparciu osiągnęłam swój cel w życiu.
-Jesteś już dorosła, mów mi Aga.
-Dobrze Aga. - zaśmiałyśmy się.
-A więc nie spędzasz świąt z Gruszeckimi jak co roku?
-Szczerze mówiąc miałam tyle zaproszeń, od chłopaka, od Gabi, nawet od moich dziadków, ale coś mnie pociągnęło tutaj.
-Dziadków? - opowiedziałam jej całą historię - Nie miałaś łatwo, mogę rzec, że chyba najtrudniej ze wszystkich tych dzieci. A zmieniając temat, masz kontakt z kimś z ośrodka?
-Właściwie to nie.
-Nawet z Bartkiem? Byliście nierozłączni.
-Od momentu jak go przenieśli to nie mamy kontaktu.
-Ale go nie przenieśli, on został adoptowany, mieszka w Krakowie teraz.
-No to w tym momencie się zdziwiłam.
-Odwiedził nas niedawno, mam jego aktualny numer telefonu, jeśli chcesz mogę Ci go podać.
-Bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się.

Rozmawiałyśmy długo, aż naszło mnie jedno pytanie.

-Czy teraz w ośrodku jest ktoś, kto dorównuje moim wyczynom?
-Zabawne, że pytasz, jest jeden chłopak, nawet mieszka w twoim pokoju.
-Mogłabym z nim porozmawiać? - zapytałam niepewnie.
-Naturalnie, znasz drogę.

Niepewnie zapukałam do mojego byłego pokoju. Gdy usłyszałam odpowiedź weszłam.

-A więc ty jesteś Patryk.
-A ty Pani mikołaj. - zaśmiał się.
-Słyszałam, o twoich wyczynach. - przerwał mi.
-Chcesz mnie pouczać jak wszyscy tutaj? - przewrócił oczami.
-Właściwie to chciałam powiedzieć, że sporo brakuje Ci do moich wyczynów tutaj. - zaśmiałam się - Nawet mamy ten sam pokój. - usiadłam na łóżku oglądając go.
-Dużo się zmieniło?
-Jest bardziej zmodernizowany. - odpowiedziałam - Chciałam Ci powiedzieć, że nie zawsze tak będzie i doskonale wiem co czujesz, bo w twoim wieku przechodziłam to samo. Jednak najważniejsze jest to, żebyś w tych ludziach nie widział wroga, a wsparcie, bo jesteście jedną rodziną.
-Jak ci się udało tyle osiągnąć pomimo tego, że wywodzisz się z domu dziecka? - zauważyłam po jego minie, że chciał delikatniej ująć to pytanie, jednak mnie to nie zabolało.
-Patryk to nie ważne skąd pochodzisz, ważne co masz w sobie i co sobą reprezentujesz. Warto konsekwentnie iść do celu, ale pamiętaj, że nie po trupach. Musisz robić wszystko zgodnie ze swoją naturą, inaczej to nie będzie miało sensu, a za to ty będziesz nieszczęśliwy.
-Firma daje ci szczęście? - zapytał.
-Szczerze mówiąc, lubię projektować kosmetyki, wszystko co jest dookoła tego. Jednak moim konikiem na początku była psychologia, lubię pomagać ludziom.
-Da się zauważyć to dobro, które bije od ciebie. - uśmiechnął się - Czuć, że można ci zaufać.
-Skoro to powiedziałeś oznacza to, że chcesz mi coś wyznać. - skupiłam się na języku jego ciała, wyrażał więcej niż mogłoby się wydawać.
-Dobra jesteś. - westchnął - Przed świętami miałem poważną rozmowę, chcą mnie przenieść.
-Który raz? - zdziwiło go moje pytanie.
-Pierwszy. - odpowiedział.
-Nie ostani, mnie chcieli wiele razy przenieść, zawsze jak coś narozrabiałam. To co teraz ci mówię nie oznacza, że możesz mieć to ostrzeżenie gdzieś, ale nie możesz też się tym zamartwiać. Młodość jest jedna i rządzi się swoimi prawami, ale wszystko z umiarem. - spojrzałam na zegarek - Będę musiała lecieć. - westchnęłam.
-Odwiedzisz nas jeszcze? - zapytał z nadzieją w oczach.
-Bo to raz. - zaśmiałam się - Widzę w tobie młodszą siebie, zagubiona i zbuntowana dziewczyna, która nie wiedziała jaką drogę ma obrać w życiu. Ale spokojnie, bo to minie. - wstałam z łóżka.
-Dziękuję Ci za tą rozmowę.
-Pamiętaj, że jak masz jakiś problem, są tu ludzie, którzy ci pomogą. Jakbyś nie chciał się otwierać przed Agnieszką, poproś ją o mój numer, pomogę Ci. - ten tylko mnie przytulił.

-Uciekasz już? - zapytała mnie kobieta.
-Patrz która już godzina, pora na mnie. - uśmiechnęłam się ciepło.
-Odwiedź nas jeszcze. - przytuliła mnie.
-Widząc te dzieci na pewno będę was odwiedzać.

Po dwudziestej drugiej przekroczyłam próg domu. Postanowiłam wziąć się za swoją wieczerzę. Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułam się tak dobrze w święta.

Przypomniało mi się, że mam numer do starego kompana. Pomimo później godziny postanowiłam napisać.

Nawzajem Bartek~Paulina

Oczywiście ten żart świąteczny z życzeniami wziął się od Bartka, później robiłam tak z Gabi.

Po kolacji byłam tak padnięta, że szybko wykonałam wieczorną rutynę i poszłam spać.

Fuck it |ReTo| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz